Wpisy archiwalne w kategorii

Jeseniky

Dystans całkowity:127.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:42.48 km
Więcej statystyk

Que Sera, Šerák

Piątek, 15 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Powrót na Šerák, ale tym razem bez wyciągu - rowerem w obie strony.


Podjazd szuterkami, ale brak formy spowodował, że charakterystyczną "dzwonnicę" przy schronisku powitaliśmy z wyraźną ulgą. Z ulgą powitaliśmy też czeskie żarło w schronisku.


Szamając smażony syr, albo coś w ten deseń, podziwialiśmy widoki i szykowaliśmy się na zjazd żółtym szlakiem do Jesenika.






Były pewne obawy, bo szlak prowadzi przez rezerwat za jazdę nim grozi spora "pokuta", ale ostatecznie, po pamiątkowej fotce ruszyliśmy.


Szlak okazał się zajebisty - porównywalny do niebieskiego szlaku, którym w sierpniu 2012 zjeżdżaliśmy spod Pradziada. Z powodu jego zajebistości, zdjęć jest niewiele, bo autentycznie szkoda było się zatrzymywać, ale było wszystkiego po trochu. Kamienisty singiel u góry,...



... kawałek sympatyczną leśną drogą...



...i końcówka przez łąki.



Była to ostatnia wycieczka tego wyjazdu i zarazem jedyna wizyta w Jesenikach, ale tyle wystarczyło, by góry te pokazały się rowerowo z jak najlepszej strony.

Jeseníky tour de force - Šerák-Keprnik-Praděd

Środa, 8 sierpnia 2012 · Komentarze(1)
Dzisiejsza wycieczka miała być ukoronowaniem naszego pobytu w Jeseníkach. O szlaku z Šeráka przez Keprnik czytałem wiele i zawsze były to rzeczy dobre. Małą skazą na tym pięknym obrazie był jedynie fakt, że szlak przebiega przez rezerwat i jest zamknięty dla ruchu rowerowego i za jazdę po nim grozi "pokuta" w wysokości 2000Kč.
Postanowiliśmy jednak pojechać. Z rejonu Jeseníka prowadzą na Šerák znakowane szlaki turystyczne, ale je sobie darowaliśmy i asfaltem pojechaliśmy do Ramzovej, gdzie płacąc niemałą kwotę 270Kč za jedną osobę i rower, władowaliśmy się na górę wyciągiem.





Na górze zatrzymaliśmy się jeszcze w schronisku, gdzie zjedliśmy tradycyjnie czeskie knedliky i zapiliśmy čajem.

Spod schroniska piękne widoki...

...więc ludzie walą tam jak szaleni (pewnie wyciąg też pomaga). Spodziewaliśmy się, że w środę przed południem będzie pusto,a tymczasem jest wręcz tłoczno. Rodzi to w nas obawy, że może być problem na "zakazanym" szlaku.
Mimo wszystko ruszyliśmy w kierunku Keprnika. Gdy szlak wkroczył na teren rezerwatu, pojawiła się tabliczka z zakazem jazdy. Z naprzeciwka szła spora grupa turystów, więc zsiedliśmy i przez chwilę wygładzaliśmy z buta, że niby to tacy praworządni jesteśmy. Serce się krajało, bo podjazd byłby zacny. Niezbyt stromy, ale ciekawy, z kamykami itp...
Gdy największa grupa nas minęła, wsiedliśmy i pojechaliśmy. Później przestaliśmy już tak bardzo obawiać się i już nie zsiadaliśmy więcej niepotrzebnie z rowerów.
Bardzo sprawnie dotarliśmy na Keprnik, gdzie znalazła się chwilka na postój.

Widok ze szczytu z gatunku tych, co głowę urywają. Wszystko jak na dłoni, spora częśc Hrubego Jesenika, Rychlebske Hory, Masyw Śnieżnika... wypas nad wypasami.

(panorama nie jest 360°, bo się jacyś ludzie ciągle plątali, ale i tak zapraszam do zerknięcia na pełen rozmiar)

Na tym wycinku widać dokładnie nasz dzisiejszy cel (choć jak robiłem to zdjęcie, to jeszcze celem nie był) i drogę doń.


Jak już nasyciliśmy oczy widokami, ruszyliśmy w dalszą drogę. Szlak był niesamowicie fajny. Nie za stromo, więc nie trzeba było cały czas wisieć na hamulcach, ale też nie za płasko, żeby się nie nakręcić :)










Od Sedla pod Vřesovkou zaczęło się robić pod górkę, ale mimo to był to jeden z fajniejszych odcinków. Nadal singielek, nadal widoki (i nadal niestety zakaz jazdy).




Zakaz kończy się przy Vřesovej studánce pod Červeną horą. Tam też kończy się niestety singiel na Červenohorské sedlo zjeżdza się już szeroką szutrówą.

Na przełeczy znów spiliśmy čaj (chłodno było) i zaczęliśmy zastanawiać się co zrobić dalej. Plan zakłądał powró z tego miejsca, połaczony z eksploracją różnych szlaków na stoku Seraka. Mi za bardzo ta idea nie odpowiadała, gdyż byłaby to taka rzeźba dla samego faktu rzeźbienia - trasa ułożona tylko tak, by nie jechać do Jesenika asfaltem. Mnie dużo bardziej ciągnęło na Pradziada. Niby sam szczyt nie jest za bardzo ciekawy, ale zawsze to jakiś symbol - w końcu najwyższa góra w Jeseníkach i jedna z wyższych w całych Sudetach.
W końcu udało mi się przekonać Marysię do mojej wersji i ruszyliśmy w drogę. Wybraliśmy rowerowy szlak 6075, bo trochę zaczynało się nam spieszyć - pojawiło się ryzyko, że jak nie wciśniemy trochę w pedały, to przyjdzie nam wracać po ciemku, co byłoby raczej niewskazane, bo świateł nie zabraliśmy.
Obecnie żałuję, że nie zdecydowaliśmy się jednak na czerwony szlak pieszy (pomimo zakazu jazdy rowerem po nim), ale cóż... Rowerowy też nie był tragiczny - wiódł szutrową drogą, ale widoki zapewniał bardzo ładne.






Końcówka niezbyt ciekawa, bo od schroniska Švýcarna to już asfalt, ale w końcu dotarliśmy.





W nagrodę za nabicie blisko 500m przewyższenia od Červenohorskégo sedla kolejny čaj w restauracji i sesja zdjęciowa (bo widoki super, a do tego nawet słońce wyszło).







Powrót początkowo wypadł tą samą drogą, czy niestety asfaltem do schroniska Švýcarna. Dalej zaś niesamowitym niebieskim szlakiem prowadzącym do Wysokiego Wodospadu. Do samego wodospadu nie dotarliśmy, tylko przesiedliśmy się na trasę rowerową 6154, ale szlak był super (i jak się okazało był na nim zakaz jazdy rowerem.
Był to wg. mnie jeden z fajniejszych odcinków na tym wyjeździe i jeden z najlepszych, jakimi miałem okazję kiedykolwiek jechać.
Zdjęcie za szlaku tylko jedno, bo żal był się zatrzymywać, ale na filmiku będzie.


Wspomnianą wcześniej trasą 6154 dojechaliśmy na przełęcz Videlský kříž, gdzie przesiedliśmy się na rowerówkę 6074 i nią pomknęliśmy w kierunku Jeseníka.
Ten docinek to już nic specjalnego - szuter, szuter i szuter, ale mając już sporo km w nogach nie chcieliśmy zaliczać już podjazdów, a z tym wiązałoby się szukanie ciekawszych tras. Żal jedynie ostatniego zjazdu do asfaltu - ponad 500metrów przewyższenia utracone na nudnym szutrowym zjeździe. Cóż... czasem tak trzeba. Zwłaszcza, że zaczynało się robić ciemno i zimno.
Smętne szutrzenie uprzyjemniały nam widoki na piętrzące się na lewo od naszej trasy odwiedzone dzisiaj szczyty, za którymi majestatycznie zachodziło słońce.




Ogólnie wycieczka wyszła naprawdę fajna i polecam trasę (tzn. odcinek Serak-Keprnik-Praded) każdemu, kto lubi jazdę po górach. Jest po prostu super.


550 metrów przewyższenia klepnięte wyciągiem, czyli w nogach zaledwie 1252m.

Pierwszy dzień w krainie niewinności

Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Wczoraj opuściliśmy Jakuszyce i przenieśliśmy się do Jeseníka. Mieliśmy pewne obawy przed urlopem w Czechach (po drodze rozwazaliśmy różne inne opcje - pojawiła się nawet przez chwilę Austria), ale ostatecznie padło jednak na Czechy.
Pogoda na miejscu super, więc wsiedliśmy dziś na rowery i pojechaliśmy w trasę zaplanowaną przez Marysię na podstawie dogłębnej analizy mapy na cykloserver.cz.
Miały być jakieś super szlaki, a były głównie strome leśne drogi, praktycznie bez widoków. Do tego upał. Zaowocowało u mnie to dość poważnym kryzysem. W pewnym momencie nawet położyłem się na ziemi i oświadczyłem, że "pierdolę, nie jadę". Pokonawszy jednak tą chwilową słabość zebrałem się w sobie i jednak pojechałem. Marysia prowadziła dzielnie, ale gdy okazało się, że szlak wcale nie zamierza zrobić się ciekawy, wziąłem sprawy w swoje ręce i zmodyfikowałem trasę. Ostatecznie skończyliśmy na Zlatým Chlumie, gdzie podziwiać mogliśmy kamienną wieżę widokową, oraz napić się czeskiego przysmaku, czyli Kofoli.
Potem nastąpił fajny zjazd szlakami niebieskim, żółtym i chyba zielonym do Jeseníka.
Łącznie wyszło kilometrów tyle co kot napłakał, ale przynajmniej druga połowa wycieczki jakoś ją uratowała i nie była to totalna porażka, na jaką zapowiadało się po kiepskiej pierwszej części. W sumie to zjazdowa część wyszła nawet sympatyczna:)













A tytuł jest taki, bo Czesi to albo naród z niesamowitym poczuciem humoru, albo naprawdę niewinny, bo nikogo najwyraźniej nie dziwi logo popularnego producenta wędlin, firmy Kostelecke Uzeniny, które można zobaczyć wszędzie - w sklepach, na szyldach skelpów...