Sierpień, 2013
Dystans całkowity: | 156.36 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 39.09 km |
Więcej statystyk |
Sobotnie knucie przy browarze
-
DST
30.24km
-
Sprzęt [A] Tomac
-
Aktywność Jazda na rowerze
Leniwe się snucie i przy browarze u Józka knucie :)
Kategoria Łódź i okolice
Święto Wojska Polskiego
-
DST
31.43km
-
Sprzęt [A] Tomac
-
Aktywność Jazda na rowerze
Robiąc wpis prawie 5 miesięcy po czasie, nie za bardzo pamiętam co się właściwie działo.
Zatem... jakieś zdjęcia i tyle.
Smutne skutki braku gumy :/
-
DST
8.97km
-
Sprzęt [A] Tomac
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być coś i gdzieś, ale ponieważ na mniej więcej 9km Marysia dwa razy złapała dętkę (w rowerze MTB, na asfalcie), więc niestety wyszło nic i nigdzie. Marysię wsadziłem na swój rower i pognałem precz, a ja zapierniczałem do domu z buta.
A teraz taki mały rant: Piszę to 01.01.2014 i obok Marysia słucha trójkowego topu wszech czasów, a mnie nóż otwiera się w kieszeni, jak słyszę co prowadzący pierdoli. Generalnie lubię Trójkę i po zniknięciu z anteny Eski Rock nie ma innego radia, które byłbym skłonny sobie w samochodzie włączyć, ale w sumie to jest to trochę kółko wzajemnej adoracji stetryczałych ramoli.
""Najlepsza muzyka powstała w latach siedemdziesiątych""... ""Klasyka się nie starzeje"".... Bitch please!
Same radio friendly hity, dla pierdów, którzy muzycznie przespali ostatnie 30 lat, zauważając tylko stadionowe gwiazdy wykastrowanego pop-rocka pokroju U2...
Im wszystkim dedykuję to. Zwłaszcza wstęp:
Kategoria Łódź i okolice, Z muzyką
Let the sunshine in your heart
-
DST
85.72km
-
Sprzęt [A] Scraper
-
Aktywność Jazda na rowerze
Upalna sobota, więc pojawił się na plan na opalanie i "plumkanie" (jak to kiedyś pięknie kiedyś poeta ujął). Wybór padł na Kolumnę nad Grabią i ruszyliśmy w drogę. Nie wiem jak to się stało, ale ubzdurałem sobie, że to tak blisko, że mogę spokojnie pojechać w swoich tzw. kąpielówkach. Powiedzmy, że był to błąd i krocze zmasakrowałem sobie niesamowicie... ale to pewnie jest trochę TMI.
Ostatecznie jednak dotarliśmy na miejsce, spróbowaliśmy, były próby kąpieli (w trakcie których utopiłem okulary) i wróciliśmy do domu.
W drodze powrotnej byliśmy świadkami wypadku z udziałem pijanego dziadka na skuterze, który wyleciał z drogi na zakręcie. Wezwaliśmy doń karetkę, za co zostaliśmy zjebani przez towarzyszy (i syna) ofiary. Towarzycho było przerażone faktem, że pijany dziadzio zarobi mandat za jazdę po pijaku na nieubezpieczonym i niezarejestrowanym skuterze. W akcji godnej Mission Impossible, podmieniło więc skuter na rower i zmyło się, a my zostaliśmy świecić oczami przed załogą karetki która spodziewała się znaleźć motocyklistę, a zastała dziadka przy zdezelowanym składaczku...
Cóż... uroki prowincji :)
Fota tylko jedna i z komórki, ale widać na niej jak jadę z plecakiem założonym na plecak, bo Jaśnie Maria kontynuowała opalanie w trakcie jazdy jadąc w stroju niekompletnem i nie chciała mieć bladych pleców.
Tytuł to oczywiście nawiązanie do 1997 :)
Kategoria Z muzyką, Łódź i okolice