Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:291.53 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:48.59 km
Więcej statystyk

5354 MWe

Sobota, 29 września 2012 · Komentarze(0)
Z Marysią wybraliśmy się zobaczyć elektrownię Bełchatów. Ona nie widziała jej nigdy z bliska, a ja ostatnio byłem w marcu 2010, więc też z chciałem sobie trochę temat odświeżyć.

Droga na miejsce była głównie nudna, a momentami nieprzyjemna. Marysia kwękała na spory ruch samochodów na odcinku Pabianice - Dłutów, ale potem już dzielnie jechała. A jak w Bełchatowie wciągnęła obiad, to już zupełnie się rozpogodziła.



Z Bełchatowa udaliśmy się do elektrowni.
Sprawdziliśmy, czy nadal stoi.
Informuję, że nadal stoi.



Pokręciliśmy się dłuższą chwilę po jej terenie, robiąc kilka zdjęć maszynom...









...i podpieprzyliśmy z kilogram węgla brunatnego (który to kilogram ma Marysia chyba zamiar dołączyć jako bonus do swej pracy magisterskiej na temat suszenia tegoż).

Spod elektrowni, objeżdżając Górę Kamieńsk od południowej strony, pojechaliśmy do Gorzkowic na pociąg.
Na miejsce dotarliśmy już po ciemku.


W Łodzi powrót z dworca do domu w całkiem niespodziewanym deszczu i jakoś tak setka pękła.

Nocna straż

Sobota, 15 września 2012 · Komentarze(0)
Dzień minął, słońce zaszło...


a na rowerze jeżdżone nie było. Weekend zapowiada się wybitnie nierowerowy, więc wypadało choć kółko w nocy zrobić.
Zrobiliśmy.




Na dobranoc odrobina post-punka:

Tam gdzie zawsze, ale z nowym aparatem

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(0)
Las Chełmy, Las Łagiewnicki, Modrzewiak... To co zawsze, gdy nie ma pomysłu, ani ochoty na więcej. Jedyną rzeczą, która odróżniała tą wycieczkę od setek (?) podobnych, była okazja popstrykania zdjęć nową (ma dobę) zabawką.









Pożegnanie wakacji

Niedziela, 2 września 2012 · Komentarze(0)
W pewnym wieku wakacje stają się dosyć abstrakcyjną koncepcją, co nie przeszkadza jednak w godnym ich żegnaniu dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Razem ze mną żegnali również: Marysia, Magda, Monika, Mateusz, Łukasz, Michał i Krzysiek.
Pojechaliśmy tam, gdzie mieliśmy udać się tydzień temu, czyli do Jamborka na rybę.
Jechaliśmy sobie, gadaliśmy, niektórzy łamali sztycę...
No właśnie. Złamana sztyca, wydawać by się mogło, zakończyć mogła naszą wycieczkę dość gwałtownie, ale udało się jakoś obejść ten problem. Siodełko w rowerze Michała zostało przyklejone izolacją do ramy i kolega w pozycji na dirt jumpera (czyli z kolanami pod brodą) pojechał dalej.
Gdy dotarliśmy w rejon Jamborka, okazało się, że nie do końca pamiętam położenie kładki nad Grabią, która pozwoli nam dostać się do smażalni. Nic dziwnego, skoro ostatnio byłem tam ponad cztery lata temu.
Ostatecznie dzięki informacjom uzyskanym od miejscowego dzieciaka z wysypką na twarzy (?) udało się kładkę zlokalizować i rzekę przekroczyć.
Na miejscu przekonałem się się, że według większości moich współtowarzyszy najlepszą rybą jest kiełbasa i z głównej atrakcji (tj.z możliwości zjedzenia ryby) skorzystały zaledwie trzy osoby. Przynajmniej z piwa nikt nie zrezygnował:)

Napełniwszy (ta, akurat! taką odrobinką żarcia?) brzuchy, pojechaliśmy przez Ldzań i Barycz do Kolumny. Tu Michał postanowił odłączyć się od grupy i wrócić pociągiem. Najwyraźniej nikt nie chciał się z nim rozstawać, bo w końcu do pociągu wsiedli wszyscy i zamiast jazdy przez las było piwko wypite w stylu "na menela", czyli w przedziale bagażowym :)

Grupka rozwiązała się na Kaliskim, gdzie umówiwszy się, że następna wspólna wycieczka będzie też na żarcie, każdy pojechał w swoją stronę.

Fotki wszystkie pożyczone. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe.