Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:213.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:17.78 km
Więcej statystyk

Reset

Środa, 30 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Nocna, szybka (no może nie do końca szybka, ale na pewno krótka) rundka na zresetowanie umysłu. Nie do końca się udało.

Rydzynki z Jasnieżoną

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Przepis na krótką wycieczkę z Jaśnieżoną:

1. Bejbora, Jaśnieżonę, rowery, nocnik, żarcie bejborowe, siebie w auto wpakować.
2. Na działkę w Rydzynkach zawieźć.
3. Bejbora uśpić
4. Pod opieką Babci Misi zostawić.
5. Jechać, acz niezbyt daleko, na zegarek baczenie mając.
6. Wrócić nim się Bejbor stęskni.

Hala Izerska z Bejborem

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Drugi dzień dolnośląskich wakacji z Bejborem był dniem pieszym - odwiedziliśmy Szklarską Porębę i Wodospad Kamieńczyka.


Spacer czarnym szlakiem do wodospadu był trochę ciężki, bo ciągle myślałem, że jakiś czas temu popierniczało się tamtędy w dół na rowerze, ale cóż... czasy się zmieniają.




W środę z rana wsiedliśmy do "Aelodeta" i pojechaliśmy do Jakuszyc. Tam wyładowaliśmy rowery, zapakowaliśmy Bejbora do przyczepki i ruszyliśmy w drogę. Szło to przeciętnie dosyć, bo z "rydwanu" ciągle słyszałem narzekanie, że"trzęsie" i "tata nie skacz". W efekcie, choć nogi radę dawały, to tempo coraz bardziej spadało. Potem Bejbor usnął i nastała cisza (ale przyspieszyć nie szło, bo by Młodej głowa odpadła).

Tocząc się powoli, hamując okrutnie na zjazdach, dokulaliśmy się w końcu do Chatki Górzystów. Tutaj było żarcie. Znów można kupić naleśniki z jagodami, ale porcje zmalały o połowę. Kiedyś był cały naleśnik, dziś za te same pieniądze dostaje się pół... cóż...


Napełniwszy (powiedzmy) brzuchy, przez Halę Izerską pojechaliśmy z powrotem do auta, zaliczając po drodze przydługi postój nad Izerą i pomagając napotkanym rowerzystom z zerwanym łańcuchem.






Ogólnie wyszło nieźle, ale stanowczo był apetyt na więcej.

Nad Bobrem

Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 · Komentarze(1)
Zachęceni sukcesem wypadu na Jurę, postanowiliśmy spróbować szczęścia z Dolnym Śląskiem. 
Nie chcieliśmy wybierać się w góry, bo z przyczepką oglądalibyśmy je i tak tylko z dołu. Rozważaliśmy Park Krajobrazowy "Chełmy", ale nie udało się znaleźć pasującej nam kwatery. Wtedy przypomniałem sobie o wypatrzonym przy okazji zeszłorocznej wizyty na Zaporze Pilchowicekiej  "Tartaku" u jej podnóża.
Kilka maili i kilkaset kilometrów później byliśmy w malowniczej dolinie Bobru. 




Pierwsza wycieczka miała być z grubsza dookoła Jeziora Pilchowickiego, a może dalej, wzdłuż brzegu Jezior Wrzeszczyńskiego i Modrego, aż do Jeleniej Góry.
 Dojechaliśmy do punktu widokowego Mostek Kapitański, a potem żółtym szlakiem puściliśmy się w dół do doliny Kamienicy. 
Szlak był piękny, ale niekoniecznie przystosowany do jazdy po nim przyczepką ze śpiącym Bejborem (Młodzież usnęła gdzieś za wsią Pokrzywnik). W efekcie odcinek niecałego kilometra pokonywaliśmy chyba ponad godzinę (jak nie lepiej) - przenoszenie przyczepki, powrót po rowery i od nowa.  











Ostatecznie jednak jakoś dotarliśmy do zapory we Wrzeszczynie i szlakiem po północnej stronie Jeziora Wrzeszczyńskiego pojechaliśmy do Siedlęcina. Na tym etapie jasnym stało się, że na Jelenią Górę szans nie ma - Bejbor wyraźnie protestował, a i czasu mogłoby nie starczyć. Zwłaszcza, że po drodze trafiła się jeszcze guma w przyczepce. 



W związku z tym, po uzupełnieniu zapasów wody i wałówki w lokalnym sklepie, wróciliśmy asfaltem z powrotem do Pilchowic,
oo drodze zaliczając postój przy pięknie położonym wiaduktem na nieczynnej niestety linii nr 283.







Wieczorkiem zerknięcie na zaporę, odległą od Tartaku o rzut beretem.

Z pracy

Wtorek, 8 sierpnia 2017 · Komentarze(2)

Dziś z pracy wyszedłem trochę później i miałem straszne problemy ze znalezieniem wolnego roweru. Obszedłem kilka stacji ŁRP, aleby były puste, albo dostępne rowery były zepsute. W końcu, w bodajże piątej, znalazłem rower, którym dało się jechać. Miał urwany koszyk, który przesuwał się ciągle w bok i uderzał mnie w kolano, ale za to koła były napompowane, a piasta z przekładnią planetarną działała i nic chyba nawet za bardzo nie obcierało. Dojechałem nim do stacji 8629 w Parku Poniatowskiego. Tu zachciałem znienić pojazd na jedne z nowych, zaparkowancyh na tehj stacji. Niestety okazało się, że żaden z nich nie nadaje się do jazdy - były za słabo poskręcane i przeróżne części zaczeły się odkręcać po kilku dniach użytkowania. Zniechęcony, dałem sobie spokój i poszedłem pieszo na Kaliski, bo tam zawsze jest duży wybór rowerów. Wsiadłem na jeden z nich (jak się okazało, z poluzowanym jarzmem siodła) i pojechałem do domu.

Coś?

Sobota, 5 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Tak długo zwlekałem z wpisem, że nie pamiętam, co to była za wycieczka :) Może kiedyś sobie przypomnę...

Z pracy

Piątek, 4 sierpnia 2017 · Komentarze(2)
Stworzenie blisko 50 nowych stacji ŁRP wiązało się również z pojawieniem się w systemie sporej ilości nowych rowerów. Przyznam, że po kilku jazdach na nóweczkach, z niechęcią wsiadam na te, które mają za sobą półtora sezonu intensywnego użytkowania (i praktycznie zero serwisowania). Bywa wręcz, że jadąc na starociu, zostawiam go na stacji, jeśli jest okazja przesiąść się na nowy. 
Szkoda, że już wkrótce te nowe rowery też zostaną zniszczone przez zdebilałych użytkowników - egzemplarz którym dziś jechałem miał już (4-go dnia) ułamaną klamkę hamulcową.