Wpisy archiwalne w kategorii

Te fajne

Dystans całkowity:903.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:30:18
Średnia prędkość:17.61 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:53.15 km i 7h 34m
Więcej statystyk

Gravelowa pętla wokół Łodzi.

Sobota, 8 lipca 2023 · Komentarze(0)
Niedawny objazd Łodzi czerwonym szlakiem mi się nie udał i od tej pory nie dawało mi to spokoju.
Dziś podjąłem kolejną próbę objechania Łodzi, ale tym razem trasą wyścigu "Gravel po łódzku, który odbył się 13-14 maja. Była trochę dłuższa niż czerwony szlak, ale było na niej znacznie mniej piachu. 
Dzień na jazdę wybrałem sobie średni, bo upał był niemiłosierny. W rejonie Wiśniowej Góry dołączył do mnie Ojciec i przejechał ze mną trochę ponad 100km. Jechał elektrykiem i w sakwie tachał kilka litrów napojów. Gdyby nie Jego pomoc, nie byłoby szansy, abym przejechał dziś taki dystans, bo nawet kilka bidonów nie starczyłoby mi na odcinkach pomiędzy kolejnymi "wodopojami" na trasie.
W rejonie Babic, chwilę przed zachodem słońca, Ojciec odłączył się i pojechał do domu, a ja walnąłem ostatni odcinek już sam.
Po zachodzie temperatura zaczęła spadać, więc zaczęło się jechać całkiem fajnie, ale pojawił się kolejny problem - wiejskie psy, które na noc wszyscy spuszczają z łańcucha. Podczas przejazdu przez Nowe Krasnodęby trzy razy musiałem zwiewać przed kundlami, rozpędzając się za każdym razem do dobrze ponad 40km/h. Na tym etapie (ponad 190km w nogach) było to trudne i gdy w Sobieniu drogę zagrodziło mi kolejne stadko psów, postanowiłem dać spokój z jazdą dokładnie wg. tracka z wyścigu. Zrobiłem w tył zwrot i już najkrótsza drogą pojechałem do domu.
Mimo tego skrócenia trasy,  magiczna granica 200km została przekroczona. Mój dotychczasowy rekord dystansu dziennego był o około 60km krótszy, a do tego wykręcony w całości po asfalcie. Tym razem były to w sporej mierze szutry oraz leśne i polne drogi. Skok był zatem nie tylko ilościowy, ale też jakościowy :)


Polna droga


Lato na polach

Kombajn w okolicy Żeromina

Wieża przeciwpożarowa w rejonie Czyżemina

Dłutowski łoś

Zalew na Grabi w Baryczy

Droga przez Janowice

Cmentarz z I Wojny Światowej w Wysieradzu

Stawy Sarnów

Dookoła Tatr - dzień 3 - "Bój to będzie ostatni, Krwawy skończy się trud,..."

Niedziela, 28 maja 2023 · Komentarze(1)
Dzień, którego się trochę obawiałem. W nogach już ponad 200km, a przed nami koło stu kilometrów i do tego konieczność przebicia się przez Magurę Spiską. Mogło być ciężko.
Zaczęło się lajtowo, ścieżką rowerową do Białej Spiskiej, a potem dalej do Zdziaru. Tam zjedliśmy wczesny obiad, by zgromadzić kalorie na pojazd i zaczęliśmy wspinaczkę. Było monotonnie, dość wolno i nudno (jak to podjeżdżanie na asfalcie), ale mimo wszystko całkiem znośnie. Cały czas jednak czekałem na tą ścianę nie do pokonania... a ona się nie pojawiła. Wjechaliśmy na 1125mnpm i zaczął się szaleńczy zjazd z prędkościami rzadko poniżej 50km/h, aż do wsi Osturňa. Potem znów trochę podjeżdżania na Hanušovské sedlo i dalej już tylko w dół przez Hanuszowce i Starą Spiską Wieś aż do Polski, pod zaporę w Niedzicy.
Ostatecznie przeprawa przez góry, której tak się obawiałem okazała się całkiem spoko.
Z Niedzicy spokojnie (nie licząc dość groźnie wyglądającej gleby kolegi), trasą Velo Dunajec pomknęliśmy do Nowego Targu, gdzie zostawiliśmy busa. 
I tyle. Udało się.
Przez trzy dni przejechaliśmy łącznie 323,52 km i pokonaliśmy ca. 3500m przewyższenia.
Nie sądziłem, że dam radę, bo od kilku ładnych lat bardzo mało jeździłem, ale okazało się, że z odpowiednim nastawieniem i w dobrym towarzystwie wszystko jest możliwe :)

Ścieżka rowerowa z Wierzbowa do Kieżmarku

Ratusz w Kieżmarku
Ratusz w Kieżmarku

Tatry i rzepak - taki trochę Leitmotiv tego wyjazdu.
Tatry widziane z okolic Białej Spiskiej

"Przprawa" przez Poprad.
Wisząca kładka nad Popradem

Tatry, ale tym razem już za Białą Spiską
Tatry widziane ze ścieżki rowerowej kawałek za Białą Spiską

Wjeżdżamy do Zdziaru.
Wjeżdżamy do Zdziaru

Ždiarsky Dom
Muzeum/restauracja

Widoczek przy obiedzie.
Widok z tarasu restauracji.

Widok z podjazdu na Hanušovské sedlo.
Widoki z podjazdu na Hanušovské sedlo

Widać Trzy Korony - jesteśmy u kresu drogi.
Trzy Korony widziane ze Starej Wsi Spiskiej

Zamki w Niedzicy i Czorsztynie widziane z zapory na Jeziorze Czorsztyńskim. 
Jezioro Czorsztyńskie widziane z zapory

Juczne "konie"
Nasze rowery na zaporze w Niedzicy

Jezioro Czorsztyńskie widziane z trasy Velo Dunajec
Widok na Jezioro Czorsztyńskie z Velo Dunajec

Velo Dunajec

Ostatnie kilometry przez Nowym Targiem.
Velo Dunajec

Dookoła Tatr - dzień 2 - Ten z widokami

Sobota, 27 maja 2023 · Komentarze(0)
Dzisiejsza trasa prowadziła z Liptowskiego Mikułasza do Wierzbowa, krawędzią Niżnych Tatr i przez dolinę Czarnego Wagu a potem przez Świt, Poprad i ostatecznie do Wierzbowa.
Ten dzień miał być tym przejechanym na spokojnie. Miało nie być za dużo przewyższeń, ostrych ani długich podjazdów, a do tego dystans miał być krótszy - wyraźnie poniżej setki.
No i owszem, wszystko było, ale był też wiatr w twarz osiągający wg. apek w telefonie nawet 21km/h. W efekcie jechało się ciężko. Część trasy wiodła w dolinkach górskich, przez lasy i wtedy było ok, ale gdy opuściliśmy osłonięte miejsca zaczynała się walka. Za Popradem zrobiło się naprawdę ciężko i z wielką ulgą przywitaliśmy Vrbov, gdzie mieliśmy wykupioną kwaterę na noc.
Ale żeby nie było, że narzekam tylko, to wspomnę, że pogoda się poprawiła i tego dnia wreszcie mieliśmy widoki na Tatry. No i przejechaliśmy założony odcinek, czyli wszystko git. 

Fotostop kawałek za wsią Liptovská Porúbka. Dziś wreszcie widać Tatry
Widok na Wysokie Tatry

Pole rzepaku w mniej więcej w tym samym rejonie, ale tym razem spojrzenie w kierunku wschodnim.
Rzepak

Zaporowy zbiornik Čierny Váh.
Zbiornik zaporowy Čierny Váh

Szlak wzdłuż rzeki Wag.
Szlak wzdłuż Czarnego Wagu, trasą dawnej linii kolejowej

Przeprawa przez stary most kolejowy nad Benkovskim Potokiem.
Przeprawa

Zjazd szosą w kierunku wsi Szczyrba (Štrba)
Zjazd szosą w kierunku wsi Szczyrba (Štrba)

Widoczek na Tatry jako nagroda z asfaltowy podjazd kawałek za Popradem z wiatrem wiejącym prosto w twarz.
Wysokie Tatry widziane z okolic Popradu

Wysypisko kilka kilometrów dalej - najwyraźniej jak bociany lecą na południe, to właśnie tutaj :)
Bociany nad wysypiskiem

Ostatnie kilometry na dziś - śmigamy pod wiatr, w kierunku wsi Žakovce
Droga na Žakovce

Dookoła Tatr - dzień 1 - "Čo sa stane v Liptovskom Mikuláši, zostane v Liptovskom Mikuláši"

Piątek, 26 maja 2023 · Komentarze(0)
Jakieś dwa tygodnie temu sąsiad spytał mnie, czy nie miałbym ochoty przejechać w kilka osób szlaku dookoła Tatr. Po dość długim zastanowieniu, zgodziłem się, choć miałem poważne wątpliwości dotyczące swojej formy i zdolności spędzenia kilku dni w towarzystwie osób, które znam słabo, albo nie znam wcale. 
Koniec końców, w czwartek wieczorem załadowaliśmy się do auta pojechaliśmy do Nowego Targu, by przespać się już na miejscu i ruszyć na szlak z samego rana. 

O przebiegu samego szlaku nie ma się co rozpisywać, bo obszerny opis jest na oficjalnej stronie, podlinkowanej wcześniej.
Dość powiedzieć, że pierwszy dzień poszedł zgodnie z planem, a nawet lepiej. Mimo wątpliwych prognoz pogody, nie spadła ani kropla deszczu, nikt się nie wywalił, nic się nie zepsuło, bagaż za bardzo nie ciążył, a noga podawała jak należy. Towarzystwo też okazało się być całkiem spoko.
(To ostatnie, było ważne zwłaszcza w świetle faktu, że w kwaterze na pierwszy nocleg powitały naszą czteroosobową grupę dwa łóżka małżeńskie. Ale o tym ćśśś... Jak to mówią: "Čo sa stane v Liptovskom Mikuláši, zostane v Liptovskom Mikuláši") :D

Dawny kolejowy most nad Czarnym Dunajcem

Stary cmentarz gdzieś na Słowacji

Jezioro Orawskie

Na szlaku

Gdzieś nad Orawą

Zamek Orawski

Zamek Orawski

Zjazd przez łąkę

Gdzieś za Vyšným Kubínem

Kapliczka.

Gdzieś na szlaku

Gdzieś na szlaku

Słońce nad Liptovską Marą

Olbrzymy

Niedziela, 10 października 2021 · Komentarze(0)
Dzień drugi świętowania.
Po wczorajszej wycieczce 50% naszej radosnej grupy (ta część, której imię rymuje się z "pięknisia") była trochę zdechła. W związku z powyższym zaplanowałem w miarę "bezpieczną" trasę, z przewagą zjazdów i powrotem pociągiem.
Najpierw zjechaliśmy zielonym szlakiem wzdłuż Kamiennej aż do Piechowic. Szlak to zacny, w kamienie bogaty i dający dużo radości z przejazdu.

Na zielonym szlaku wzdłuż Kamiennej

Na zielonym szlaku wzdłuż Kamiennej

Na zielonym szlaku wzdłuż Kamiennej

Po drodze sprawdziliśmy, czy znów nie  znajdzie się jakiś górski kot, ale się nie znalazł :(

W Piechowicach wsiedliśmy na Pasmo rowerowe Olbrzymy, które tak się wczoraj (zwłaszcza) Marysi spodobało i przejechaliśmy całą zachodnia pętlę. 

Zumbi na Skarbczyku

Pasmo rowerowe Olbrzymy - Skarbek

Pasmo rowerowe Olbrzymy - Skarbek (?)

Ostatnia rocznica™

Sobota, 9 października 2021 · Komentarze(1)
Z okazji 8. rocznicy ślubu (znanej tez jako Ostatnia Rocznica™), pojechaliśmy z rowerami na weekend do Szklarskiej Poręby. 
Z Łodzi ruszyliśmy po 19, na miejscu byliśmy chwilę przed północą, a rano na rower. 
Najpierw podjazd na Wysoki Kamień i potem fajny zjazd żółtym szlakiem aż do Piechowic. Ostatnio zjeżdżałem żółtym w 2016 roku i nadal jest taki fajny jak wtedy. 
Z Piechowic mieliśmy udać się, drogami i bezdrożami do Perły Zachodu nad Bobrem, ale jak policzyliśmy dystans i przewyższenia, doszliśmy do wniosku, że czasu może nam zabraknąć. W związku z powyższym, ugrzaliśmy tyłki w pizzerii, wchłaniając pizzę i intensywnie przeglądaliśmy mapy w TrailForks, szukając pomysłu na ciąg dalszy wycieczki. Padło na Pasmo rowerowe Olbrzymy. Czasu (i sił) starczyło tylko na Rokitnik, ale i tak było zajebiście :).
Powrót do Szklarskiej klimatyzowanym wyciągiem, czy jak kto woli, na pokładzie pociągu Kolei Dolnośląskich.

Widok z Wysokiego Kamienia

Złota jesień w Górach Izerskich

Na żółtym szlaku z Wysokiego Kamienia

Pasmo rowerowe Olbrzymy

Pasmo rowerowe Olbrzymy - Rokitnik

Pasmo rowerowe Olbrzymy - Rokitnik

Izerskie naleśniki.

Środa, 25 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Tosia spytana o najlepsze wspomnienie z zeszłorocznych wakacji odpowie, że opychanie się naleśnikami w Chatce Górzystów (I kot. Nie zapominajmy o kocie). Nic dziwnego, że już gdzieś od wiosny pytała, czy podczas tegorocznego wyjazdu też na nie pojedziemy.
Pojechaliśmy.
Autem podjechaliśmy do Jakuszyc i tam przesiedliśmy się na rowery. Do Rozdroża pod Cichą Równią ciągnąłem Tosię na holu. Potem śmigała już sama.

Z rozdroża pojechaliśmy niebieskim szlakiem. Na początku jest to szutrówka, ale potem szlak odbija w las i robi się fajny - zmienia się w kamienistą ścieżkę, a co chwilę wskakuje na drewniane kładki. Nie sądziłem, że Tosia da tam radę przejechać, ale miło mnie zaskoczyła. Przejechała całość, sprowadzając rower jedynie z uskoków na końcu kładek.

Kładki na Konnej Ścieżce

Marysia nigdzie nie sprowadzała.
Marysia

Ja też nie, ale stanowczo dziwnie jechało się na rowerze ze sztywnym widelcem.
Niebieski szlak - Konna Ścieżka

Niebieski szlak - Konna Ścieżka

Ostatecznie dotarliśmy na Halę Izerską, do Chatki Górzystów. 
Przez Halę Izerską

Powitały nas niesamowite tłumy. 
Zawsze w czasie ładnej pogody było tam sporo ludzi, ale teraz to naprawdę zakrawa o kpinę. Żeby kupić Tosi obiecanego naleśnika z jagodami, trzeba było odstać w kolejce bite półtorej godziny! Porażka.
Winię za to po części e-bike'i (czyli motorowery) #iblameebikes . Było ich tam więcej niż rowerów (zwykłych? analogowych? akustycznych?). Super łatwym szuterkiem do Chatki kulają się z silnikiem prawie wszyscy. Naprawdę żal patrzeć, jak na motorowerach podjeżdża no. para w wieku ca. 20-30 lat, przejechawszy drogę, którą spokojnie, bez wspomagania pokonują dzieci w wieku przedszkolnym. 
Ale nic to. Zjedliśmy naleśniki, i pojechaliśmy do "Orla".

Po drodze kilka fotek w stałych miejscach.
Hala Izerska

Izera

Za "Orlem" wycieczka się podzieliła. Marysia pojechała sobie boczkiem, żeby było trochę ciekawiej, szybciej i bez ciągłego "szczebiotu" progenitury, a ja z Tosią pojechałem asfaltem. Podpiąłem Ją sobie znów na hol i do auta już jechaliśmy jako zespół pojazdów. Pewnie Młoda tego nie wymagała, ale skoro wiozłem w góry (małe bo małe, ale zawsze góry) w pełni sztywny rower, tylko po to by móc przyczepić do niego hol, to zamierzałem coś choć przez chwilę poholować, do jasnej cholery :)

Singletrack Świeradów-Zdrój - Zajęcznik

Niedziela, 22 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
No i jesteśmy w górach (małych, bo małych, ale zawsze.
Na pierwszy ogień poszły single na Zajęczniku. Trasa łatwa, przyjemna i w sam raz nadająca się na sprawdzenie, jak Tosia sobie poradzi.
Okazało się, że radzi sobie całkiem świetnie. Holowałem Ją tylko na stromym odcinku asfaltowego podjazdu, a przez resztę czasu kręciła sama. 
I nawet chyba dobrze się bawiła.
Będą z Niej ludzie :)

Singletrack - Świeradów-Zdrój z Tosią

Singletrack Glacensis - Bardo

Niedziela, 25 lipca 2021 · Komentarze(0)
Bejbucz wyjechał wczoraj na wakacje z Babcią nr 1, więc my mieliśmy wolne. Wykorzystaliśmy je jadąc przez pół Polski, by spędzić niedzielę w górach.
Padło na Bardo i okoliczne singletracki. 
Przejechaliśmy Pętlę Łaszczową oraz Kłodzką i po wszystkim wróciliśmy do Łodzi.

Bardo i przełom Nysy Kłodzkiej widziane punktu widokowego na Obrywie Skalnym


Podjazd - Pętla Łaszczowa


Marysia podjeżdża na Pętli Łaszczowej

Na Pętli Łaszczowej

To kolejna wizyta na trasach stworzonych w ramach projektu Singletrack Galcensis i po raz kolejny mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony super, że cos takiego powstało i super, że można przejechać spora część gór otaczających Kotlinę Kłodzką po singlach, a nie szutrówkami. Momentami na trasach bywa ładnie, monetami nawet jedzie się przyjemnie. 
Z drugiej strony odnoszę czasem wrażenie, że przebieg ich planowała osoba o dość mglistym pojęciu o budowie tego typu tras. Niesamowicie trudno zachować na nich płynność jazdy, a nawet zjazdowe odcinki przerywane są bezsensownym dokręcaniem pod górę. W efekcie nawet na zjazdach trudno o jakikolwiek "flow". Przykładem tego może być trasa Niebieska Łaszczowa. Niby profil sugeruje rozrywkę na zjeździe, a w rzeczywistości uczciwa jazda w dół to może ostatnia ćwiartka, od Obrywu Skalnego. Tam jednak wychodzi na jaw kolejna bolączka tras, czyli mocno przeciętne wyprofilowanie zakrętów. Liczne agrafki są za ciasne, bandy na nich za niskie, kończące się za wcześnie, albo w ogóle ich brak :( 
Szkoda, bo mogłoby być super, a jest po prostu OK.

Krótka rundka na zakończenie.

Sobota, 10 października 2020 · Komentarze(0)
Prognozy pogody na trzeci dzień "rocznicowoślubnego" wyjazdu były raczej kiepskie. Na horyzoncie przewalały się czarne chmury i zanosiło się na niezgorszą ulewę. Wycieczka była więc króciutka i raczej bez postojów. Wjazd na Żmijowa Polanę, a potem szybki dojazd do Pętli Międzygórze i ognień w dół, zanim nie lunie.
Nie lunęło, ale znów podjeżdżać nam się nie chciało, bo jesteśmy starzy i leniwi :P

Fot nie było, więc tylko wodospad Wilczki, zaliczony na butach, wieczorowa porą.

Wodospad Wilczki wieczorową porą