Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:312.77 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:52.13 km
Więcej statystyk

2+1+2=0,5L

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(0)
Po południu spotkaliśmy się z Michałem, by radośnie i spokojnie pokręcić się po łódzkich i podłódzkich lasach. Dojechaliśmy sobie do zbiornika wodnego w Grotnikach, gdzie wypiliśmy kupione wcześniej piwka i poopalaliśmy się. Potem dołączył dołączyli do nas Siwy i Pixon. Siwy był na nowym, całkiem zajebistym rowerze (a przynajmniej nową ramę miał) więc chwilę pomacaliśmy (ramę oczywiście) i wyruszyliśmy w kierunku Lasu Łagiewnickiego. Po drodze wydarzyło się kilka rzeczy: odłączył się od nas Pixon i Siwy zerwał łańcuch. Udało się jednak doturlać jakoś do Modrzewiaka, gdzie Marcin został uratowany przez Pixona, który przywiózł skuwacz.
Potem powrót do domu przez las i bocznymi drogami w zapadających ciemnościach i przy kompletnym braku oświetlenia.
W domu z Michałem jeszcze skonsumowałem napój "Not for fat chicks" oblewając tym samym... nowy plecak :)

Zdjęcia w głównej mierze "pożyczone" od Pixona.
Od lewej: Siwy, Marysia, ja, Michał i Pixon






"Not for fat chicks" ;)

"Due South"

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(0)
Na rower umówiłem się z Marcinem. Zażyczył sobie trasy na południe, więc taka była. Starałem się, żeby jak najmniej było asfaltu i nawet szło nieźle, ale później, za Pabianicami władowaliśmy się na leśne ścieżki i drogi tak podmokłe, że udało się nam obu uświnić siebie i rowery oraz doszczętnie przemoczyć buty. Mi udało się również sprawdzić dzielność morską Propheta, gdy woda w jednej z kałuż sięgnęła znacznie powyżej osi :) Do tego drogę kilka razy zagrodziły nam zwalone drzewa.
Gdy wreszcie dotarliśmy w rejonie Rydzyn do lasu w wersji suchej, to trzeba było wracać.
Powrót już asekuracyjnie i bez ryzyka zmoknięcia - asfaltem.

Rozlana Dobrzynka w pobliżu młyna na Źródlanej w Pabianicach


Siwy atakuje upadłą laskę (tzn. część lasku, czyli drzewo)


Ner poniżej Stawów Stefańskiego

Dookoła komina

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(0)
Pogoda niepewna, ale kości rozruszać trzeba. Na tapetę poszedł więc las na Popiołach. Trochę tak bez ładu i składu, ale mimo leniwego początku wyszło nawet miło.

Ponieważ filmik w poprzednim wpisie spotkał się z pozytywnym odbiorem, to dzisiaj też trochę się pobawiłem (pobawiliśmy raczej, bo Marysia w bawieniu też udział brała) :)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/h85agjHDnqY"> <embed src="http://www.youtube.com/v/h85agjHDnqY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br> Muzyka: Babe Ruth - "The Mexican"

Główny bohater: komin nieczynnego Zakładu Energetyki Cieplnej "Ustronna".


Tor przeszkód dla rowerzystów - zjazd do przejścia podziemnego pod Pabianicką.


A tak bajdełej, to udało się pogodzić korby Evolve XC z Brainem w S6, więc odzyskałem swoje XT i nastała radość :D

Chillout

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(0)
2010-05-09 48,74  Poobiednie kręcenie w stylu relaksacyjnym wielce. Bez celu, bez zaplanowanej trasy i bez powodu, wśród płaskiej płaskości południowo-zachodnich rubieży Łodzi.
Było tak lajtowo, że aż miałem czas, by co chwilę rozstawiac statywik i popełnić suchy filmik ze sobą w roli głównej :)

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/zhgEJ3xu3c4"> <embed src="http://www.youtube.com/v/zhgEJ3xu3c4" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br> Muzyka: Consider the Thief - "Son of Hell"

Foty tez były:
Malowniczy, acz miejscami błotnisty singielek dookoła lotniska


Dobrzynka, lewy dopływ Neru


Płasko,...


...zielono,...


...i mokro, czyli dolina Neru


Grupowa Oczyszczalnia Ścieków (zgodnie z Wikipedią jeden z największych tego typu obiektów w Polsce) widziana z mostka nad Nerem. Pamiętam czasy sprzed jej uruchomienia, gdy praktycznie nie dało się stanąć w tym miejscu (ani nigdzie indziej nad Nerem) bez zatykania nosa. Teraz jest nawet miło, choć woda nadal pozaklasowa.




Nie byłbym sobą, gdybym takiego zdjęcia nie zamieścił :)

Weak-end warriors.

Niedziela, 2 maja 2010 · Komentarze(0)
 Dzień drugi majowego "łikendu" w Warszawie zaczął się od śniadania i sprzątania po karaoke :)
Potem można było wsiąść na rowery.
Tak samo jak dzień wcześniej przeprawiliśmy się przez Wisłę na pokładzie "Turkawki" i najkrótszą drogą dojechaliśmy do lasu. Tym razem nie bawiliśmy się w zwiedzanie, tylko zajęliśmy się objeżdżaniem okolicznych pagórków. W rejonie Góry Ojca Michał z Gosią odłączyli się, by pojeździć we dwójkę, a my we trójkę (Marysia, Michał i ja) pojechaliśmy w kierunku Izabelina. Tutaj mały postój na picie i dalej w drogę, w kierunku cmentarza Palmiry. Jechało się świetnie, bo ostatnie deszcze spowodowały, że osławione kampinoskie piaski nie były wielkim problemem. Do tego w wielu miejscach wzdłuż dróg przebiegały bardzo sympatyczne singielki, którymi można było pomykać z wielkim uśmiechem na paszczy :)
W Palmirach zatrzymaliśmy się na małe zwiedzanie, a potem czerwonym szlakiem pojechaliśmy w kierunku partyzanckiego cmentarza w Wierszach. Nie dane nam było jednak do niego dotrzeć, gdyż musieliśmy wyrobić się na ostatni kurs promu. Zatrzymaliśmy się tylko na chwilę w miejscu, w którym nie było zbyt wielu komarów (chmary tych bezczelnych krwiopijców uprzykrzały prawie każdy postój w lesie), zjedliśmy zakupione w Izabelinie ciacho jogurtowe (które miało cholernie wiele cech sernika) i wróciliśmy do Palmir. Stamtąd, ciągle czerwonym szlakiem,pojechaliśmy do Łomianek. Ten odcinek był bardzo atrakcyjny, bo najpierw prowadził przez pagórkowaty teren (znów fajne singielki wzdłuż drogi) a potem przez bagno w rezerwacie Sieraków. Fotek zbyt wielu nie ma, gdyż na każdym postoju atakowały nas takie stada komarów, że staraliśmy się unikać zatrzymywania się. Na koniec przeprawa promem, podjazd na wał i... tak zakończyło się nasze rowerowanie w rejonie stolicy.
Mamy nadzieję, że nie ostatnie :)

Wieża obserwacyjna na Górze Ojca


Cmentarz w Palmirach




Gdzieś na szlaku












Trzej Muszkieterowie

Wycieczka klasowa :)

Sobota, 1 maja 2010 · Komentarze(0)
Nareszcie nadszedł długo oczekiwany długi weekend :] Zostaliśmy zaproszeni przez Michała na kręcenie po KPN'ie w wesołym gronie starych znajomych, z którego to zaproszenia z miłą chęcią skorzystaliśmy.
Do Warszawy dotarliśmy już w piątek wieczorem i przy wiosennym browarku zaplanowaliśmy z Michałem trasę na sobotę.
Rano pojechaliśmy autem na Pragę po Michała i Gosię, władowaliśmy ich nowe rowerki na pakę i zawieźliśmy do Kwatery Głównej, by zrealizować Plan. Niestety Plan wziął troszkę w łeb, bo zaczęło padać. Ale nie tak łatwo było nas zniechęcić. Przeczekaliśmy deszcz, a potem postąpiliśmy zgodnie z Planem :)
Wesołą gromadką wsiedliśmy na rowery i udaliśmy się na poszukiwanie Wojskowego Centrum Dowodzenia z okresu PRL położonego na terenie Puszczy Kapinoskiej. W wycieczce wydatnie pomógł nam prom Turkawka, dzięki któremu w miły i szybki sposób przeprawiliśmy się przed Wisłę. Potem przez Łomianki dokręcilismy do lasu i tam troszkę pojeździliśmy. Centrum dowodzenia znaleźliśmy (choć w całej swej mądrości nie wgrałem do GPS'a mapy okolic Wa-wy) i zwiedziliśmy przy wątłym świetle lampki rowerowej za 10zł, a przy okazji mieliśmy okazję przekonać się, że Kampinos to całkiem fajny teren na rower. Fajne ścieżki, pagórki... miło.
A tak poza tym, to Gosia zarządziła i zawstydziła nas wszystkich, na swojej dameczce wjeżdżając wszędzie tam, gdzie my na rowerach tzw. "górskich".
Na końcu przeprowadziliśmy się znów promem na Białołękę i zakończyliśmy w "Przystanku Tarchomin" przy piwku i kiełbasce z grilla.
...a potem było Karaoke a la Shrek :)

Nasza wesoła gromada, czyli uczestnicy wycieczki i wieczora pieśni :)




W bunkrze - Michał, Panie...


...i stwór bez ręki


Uroki Kampinosu


Rowery wodne


"Przystanek Tarchomin". Na grillu "robi się" nasza wyżerka :)


...bywa i tak :)