Lipiec, 2010
Dystans całkowity: | 236.69 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 47.34 km |
Więcej statystyk |
"Specjalne" uczucie
-
DST
38.06km
-
Sprzęt [A] Prophet
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłem się rano, a tam za oknem, wbrew prognozom, ładna (a przynajmniej bezdeszczowa) pogoda. Spróbowałem, więc obudzićić Marysię i wyciągnąć ją na dłuższy wypad szosą. Nie udało się. Oprócz słów "Daj mi jeszcze pospać" padło też "Ja chcę na Stasiu". Postanowiłem spełnić obie zachcianki i w efekcie kilka godzin później wyszliśmy na "góralach". Pojechaliśmy do Lasu Łagiewnickiego i tam złapał nas deszcz. Schowaliśmy sie przed nim w "Modrzewiaku". Walnęliśmy po Ciechanie, zjedliśmy po bigosie i jak przestało padać, wróciliśmy do domu.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/TulnmeaObio">
<embed src="http://www.youtube.com/v/TulnmeaObio" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>(błąd w tytule. powinno być "Following Betulas")
Kategoria Z muzyką, Łódź i okolice
36 STOpni
-
DST
100.78km
-
Sprzęt [A] Kryptoszosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano rzuciłem propozycję: wyprawa nad jakąś wodę. Właściwie, to miałem zamiar jechać samochodem, ale jakoś tak się porobiło, że pojechaliśmy (ja i Marysia) rowerami.
Było dosyć ciężko - pogodynka pokazuje, że temperatura osiągnęła dziś w łódzkiem 36 stopni. W słońcu i nad asfaltem musiało być dużo więcej. Miejscami koła przyklejały się do nawierzchni i odrywały się od niej z nieprzyjemnym, prawie chlupoczącym dźwiękiem.
Mimo to jechało mi się dobrze. Nie mogę powiedzieć tego samego o Marysi. Najpierw zbuntowało się jej zjedzone naprędce śniadanie z McDonald's, a potem przeszła w stan z pogranicza udaru cieplnego. Dzięki bogu dłuższy postój w cieniu pomógł i jakoś dojechaliśmy nad Pilicę w rejonie Smardzewic. Tutaj rozłożyliśmy ręczniczki (w cieniu) i chwilę poleżeliśmy oraz zaliczyliśmy rytualną, orzeźwiającą kąpiel.
Długo się nie wylegiwaliśmy (no bo ile można?) i pojechaliśmy do Tomaszowa, by tam zjeść po gofrze (wyśmienite mają na dworcu PKP. Gorąco polecam) i już na pokładzie "kibelka" wrócić do Łodzi. Setka stuknęła całkiem przypadkowo, ale biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne, to jestem z niej całkiem dumny.
Z Marysi też jestem dumny :)
Gofr na dworcu kolejowym, czyli tomaszowskie "the best of..."
Ta chusta na głowie, to jedyny sposób, bym po rowerze nie miał opalonych na głowie kropek przez otwory wentylacyjne w kasku, ale potraktować można ją jako piracką chustę, a więc również taki mały manifest: "Tak, jestem pastafarianinem!" :)
Temperatura nie zachęcała do postojów i fotografowania, więc zdjęcia raczej parszywe wyszły i dlatego się nad nimi tak poznęcałem.
Kategoria Zalew Sulejowski i okolice, Łódź i okolice
Wycieczka do pieca.
-
DST
49.19km
-
Sprzęt [A] Prophet
-
Aktywność Jazda na rowerze
Upał, upał, upał a do tego piach, piach i piach. Tak w skrócie można opisać dzisiejszą wycieczkę. Jeździliśmy z grubsza w rejonie Grotnik i dopóki byliśmy po wschodniej stronie Lindy, było OK (znaczy się był tylko upał). W lasach po drugiej stronie pojawił się piach w ilościach hurtowych. Było go tyle, że Marysia była tak zadowolona, gdy w końcu go opuściliśmy, że z radości padła na ziemię i przytuliła się do asfaltu. Tylko czemu w czasie jazdy?
Dziewczę z czarnym prąciem ;)
Zdjęcia zaprzeczają historii o piasku, ale po prostu tłukąc się na zębatce 22 przez piach powyżej obręczy miałem serdecznie dość i ochota na robienie zdjęć mi przeszła.
A na koniec "audio"... Tytuł jak najbardziej pasuje do klimatu dzisiejszej wycieczki.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/HMfcBwjszzQ">
<embed src="http://www.youtube.com/v/HMfcBwjszzQ" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>...
Kategoria Łódź i okolice, Z muzyką
Źle się dzieje w państwie duńskim
-
DST
32.83km
-
Sprzęt [A] Prophet
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być pięknie wyszło... hmm.. Marysia powie, że chusteczkowo, ja powiem, że średnio. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Rano wymyśliłem, że możemy samochodem pojechać w świat i poznać trasy rowerowe na Górze Kamieńsk.
Problemy zaczęły się już na samym początku: nigdzie nie mogłem znaleźć prawa jazdy, ale no problem, pojedzie Marysia.
Potem okazało się, że mój widelec nie za bardzo chce ożenić się z bagażnikiem dachowym. Trudno - podróż odbędzie na tylnym siedzeniu.
Po dosyć nerwowym wstępie, podróż minęła bez przygód (tylko zapomnieliśmy kupić picie - błąd! Wielki błąd!) i po jakimś czasie złożyłem graty na parkingu pod dolną stacją wyciągu krzesełkowego. Pomału zbierała się tam już grupka rowerzystów z trochę większym skokiem, którzy mieli zamiar pośmigać po trasce zjazdowej. Dla nas były jednak inne rozrywki, a i na górę planowaliśmy wjechać o własnych siłach. W skrócie: wjechaliśmy dwa razy zjechaliśmy raz, na południową stronę objechaliśmy znaczną część góry, powalczyliśmy z piachem po kostki i w końcu niemiłosiernie spaleni słońcem i wymęczeni upałem (ten brak picia...) postanowiliśmy zjechać do restauracji przy wyciągu i się nażłopać. Po drodze na dół, na pierwszym ciekawszym odcinku dzisiejszego dnia, przy próbie wyjechania z koleiny, która dość gwałtownie zaczęła robić się głęboka, zaliczyłem glebę. Nawierzchnia to było zaschnięte na beton błoto pokryte cienką warstwą luźnego piachu. Przy 35 km/h przednie koło ujechało mi w bok, a ja zaliczyłem dosyć efektowny lot przez kierownicę połączony z fikołkiem. Trzepnąłem dzięki bogu nie za mocno i zaraz wstałem (głowa tylko musnęła glebę), ale niestety nie obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie.
Po tym niemiłym przerywniku nad wyraz ostrożnie doturlaliśmy się do samochodu, zebraliśmy graty i z podwiniętym ogonem pojechaliśmy do domu. Pokonała mnie górka o wysokości 386mnpm. Wstyd :)
Wiem, wiem.. bezczelnie przechylone, ale co tam
Jedna z ofiar - lewa manetka. Najwyraźniej wyfruwając przez kierownicę pieprznąłem ją kostką i urwałem. Gwint zerwany na śrubie i niestety również w manetce. Nie sprawdzałem, czy działa. Miałem ją równo miesiąc :/
Jak ktoś lubi oglądać owłosione nogi, to tutaj fotka moich giczołów. Zwracam uwagę na dość wyraźną asymetrię łydek i kolana :/ Dalsze obrażenia na plecach i łokciu mniej efektowne, ale obecne.
Kategoria Łódź i okolice
Testowo Górne
-
DST
15.83km
-
Sprzęt [A] Prophet
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj (w czwartek) rozebrałem widelec na kawałki, dołożyłem małą podkładkę w tłumiku, złożyłem wszystko do kupy i znów zalałem olejem. W tłumiku RV w All Mountain 2 zabieg taki pomógł i zlikwidował denerwujące postukiwanie w prawej goleni. Tłumik VF2 w Z.1 jest identyczny, więc liczyłem na to, że zabieg taki załatwi sprawę również w nim. Na sucho wydawało się, że wszystko jest OK, ale trzeba było to sprawdzić. W związku z tym dzisiaj odbyłem tą bardzo długą przejażdżkę, by wszystko sprawdzić. Pomogło. Nie stuka.
Właściwie, to miało być dalej, ale jakoś tak wyszliśmy z domu po 20-ej i nie wyszło.
Kategoria Łódź i okolice