Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:234.51 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:46.90 km
Więcej statystyk

Ostatni Przyjazny Dom

Niedziela, 30 października 2011 · Komentarze(0)
Wybrałem się do lasu w rejonie Swędowa. Pogoda ładna, liście złote,a do tego rejon, którego już dosyć dawno nie odwiedzałem. Zapowiadało się miło.
Ruszyłem w drogę świadom faktu, że nie mam zapasowej dętki, ale zarazem pewny tego, że:
a) nie złapię gumy, bo to ostatnio dosyć rzadko mi się zdarzało
b) w plecaku mam pudełeczko z zestawem naprawczym, czyli łatki i klej.

Oczywiście złapałem gumę. Około 30 km od domu, w środku swędowskiego lasu. I gdy tak sobie prowadziłem rower, by zająć się łataniem gdzieś wśród mniejszych chaszczy, zaczęło mi coś świtać, że klej to jednak widziałem ostatnio na biurku.
Miałem rację - w plecaku znalazłem pompkę, łatki i ani grama kleju. Zdjąłem oponę i już szykowałem się do dosyć męczącej chyba jazdy na samej obręczy, gdy okazało się, że w Swędowie mieszka ktoś znajomy. Dzięki temu zamiast długiej podróży wśród krzesanych iskier, zaliczyłem tylko kilkukilometrowy spacer a potem dostałem dętkę, obiad i herbatkę :)
Powrót już w mroku, ale przynajmniej na dwóch sprawnych kołach.







Tyle gratów, a kleju ni ma


Na koniec lajtowa muzyczka, która towarzyszyła mi dzisiaj w jeździe. Od wypadu do Szkalrskiej Poręby w październiku 2007r., gdzie w kółko katowałem ten album, nieodparcie kojarzy mi się ona z jesienią.
<object width="425" height="350"><embed src="http://www.youtube.com/v/TPhdtv3lZ4Y" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

Na głodniaka

Sobota, 22 października 2011 · Komentarze(0)
W ciągu tygodnia umówiłem się z Izą i Marcinem, że w weekend, jeśli tylko nie będzie lało, jedziemy na wycieczkę. Nie wziąłem tylko pod uwagę tego, że w piątek rano czeka mnie rwanie zęba i połączona z tym głodówka.
Skoro jednak Iza specjalnie z Wawy wiozła rower, nie było mowy o odwołaniu przejażdżki i o 10 (czując mocne ssanie w dołku) stawiłem się w towarzystwie Marysi na miejscu zbiórki w Manufakturze. Stamtąd poprowadziłem grupę na skraj Łodzi, zahaczając po drodze o kilka parków, cmentarz żydowski i podobne atrakcje. Zobaczyliśmy kopalnie piasku w rejonie Olkuskiej, lokomotywownię na Olechowie i w końcu na skutek mojej drobnej pomyłki wylądowaliśmy w Rzgowie. Skoro już tam wylądowaliśmy, to weszliśmy na cmentarz wojenny, na którym spoczywają żołnierze polegli w 1914 roku podczas Bitwy pod Łodzią.
Potem przez lotnisko i "poligon" wróciliśmy na Teofilów.
Miała być lajtowa przebieżka, a niechcący nastukaliśmy kilometrów całkiem sporo.

Przy grocie w parku Helenów


W kopalni piasku przy Olkuskiej




Wieża ciśnień towarowej stacji kolejowej Łódź-Olechów










Pomnik na cmentarzu w Gadce Starej.

Najkrótszy test psychologiczny? Cycki!

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(0)
Z Marysią, Izą i Marcinem wybraliśmy się w rejon Ldzania. Do Pabianic dojechaliśmy pociągiem, a potem pomknęliśmy przez znane i lubiane lasy w tamtych okolicach. Początkowo było sympatycznie, bo jazda żwawym tempem przez ładną okolicę pozwalała zapomnieć o dość niskiej temperaturze. Niestety potem trochę się skiepściło, bo zapowiadany w prognozie deszcze jednak spadł. Zmoknięte ciuchy szybko przestały chronić przed zimnem i wkrótce zmuszeni zostaliśmy do podjęcia decyzji o skróceniu wycieczki.
Powrót też pociągiem ze stacji Kolumna (a jak tam miło grzali w środku...) i na koniec okropna Pizza i partyjka w Dixit.







Żarcie pod sklepem w Ldzniu. Full wypas.. była nawet herbatka z termosu :)




W pociągu największą popularnością cieszyły się miejsca na grzejnikach oraz na podłodze w ich pobliżu.

Włochy vs. USA - 2:0

Niedziela, 2 października 2011 · Komentarze(0)
Z Marysią i Siwym zaliczyliśmy rundkę po Lesie Łagiewnickim. Na początku było trudno, bo nikomu się nie chciało, a przed wyjściem każdy szukał byle pretekstu, żeby wymigać się od jazdy. Potem już jakoś poszło i jazda była miła (choć krótka i dosyć mocno przerywana). W Modrzewiaku zamieniłem się na chwilę Siwym na widelce. Wynik: 2:0, znaczy się ja chcę Marzo i Siwy chce Marzo :)
Potem powrót do domu urozmaicony kilkom skokami na jakiejś hopce na "uskoku".

Guitar Hero