Wpisy archiwalne w kategorii

Międzygórze 2009

Dystans całkowity:174.28 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:34.86 km
Więcej statystyk

Masywne pożegnanie

Sobota, 8 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Nasz pobyt w Międzygórzu powoli dobiega końca. Dzisiaj zrobiliśmy więc sobie pożegnalną wycieczke rowerową w Masywie Śnieżnika.
Zaczęlismy od podjazdu do schroniska pod Śnieżnikiem leśną drogą trawersującą zbocze Małego Śnieżnika, którą poleciał nam poznany na kwaterze GOPRowiec. Ponieważ nie prowadziły nią żadne szlaki, mimo weekendu nie spotkalismy żadnych turystów aż do samego schroniska. W schronisku zjedliśmy późne drugie śniadanie i czerwonym szlakiem zjechaliśmy na Przełęcz Śnieżnicką (po raz pierwszy mieliśmy okazję przejechać ten odcinek w tym kierunku - na ogół tędy podjeżdżaliśmy) i dalej podążylismy nim w kierunku Czarnej Góry przez grzbiet Żmijowca. Odcinek ten poznalismy już we wtorek, ale dzisiaj dla odmiany widoki były zajebiste. Czerwonym dojechaliśmy do Żmijowej Polany i przesiedliśmy sie na zielony rowerowy wiodący w dół do Siennej. Po drodze, pod wyciągiem krzesełkowym złapałem gumę w tylnym kole i zmuszony byłem zrobić mały serwis. Trwało długo, bo co chwila z góry słyszałem: "Guma?" no i wypadało odpowiedzieć :)
W miejscu gdzie stalismy przechodziła też wytyczona wzdłuż wyciągu trasa DH. Przemykali nią co chwilę kolesie na całkiem konkretnych sprzętach (Iron Horse Sunday, Trek Session i inne takie). Wmieniłem dętkę i zjechaliśmy. Nie trasą downhillową, ale też szybko (cały czas ca. 50km/h).
W Siennej kupilismy bilety na wyciąg, poczekaliśmy chwile w kolejce (pogadaliśmy ze zjazdowcami... kurczę! To tez ludzie!) i w bardzo komfortowy sposób odrobilismy straconą wysokość siedząc wygodnie na krzesełkach wyciągu. Obsługa bardzo miła, spowalniała wyciąg by ułatwić władowanie się bikerom ze sprzętem, pomagała powiesić rowery na krzesełkach, zaopatrzonych zresztą w odpowiednie wieszaczki na rower... no full serwis!
Na górze darowaliśmy sobie wieżę widokową, bo trzeba byłoby rowery wnieść na plecach, i nartostradą B1 dojechalismy znów na Żmijowa Polanę. Tu spojrzenie w mapę, gadka z Panem na rowerze i jazda żółtym szlakiem do niebieskiego. Na tym odcinku na liczniku pojawiło mi sie 64,96 km/h - bez żadnego kręcenia. Spokojnie byłoby więcej, ale bałem się przeoczyć zjazd na niebieski szlak.
Potem już bryknęliśmy stokówkami na Górę Parkową i dalej niebieskim do domu.
Wycieczka wyszła megaprzyjemna i sympatyczna. W sam raz na pożegnanie z "Królem"
Jutro transfer do Piwnicznej. Beskid Sądecki czeka.

TRASA: Międzygórze "Kaskada" (640 mnpm) - Hala pod Śnieżnikiem (1218 mnpm) - [czerwony szlak] - Przełęcz Snieżnicka (1123 mnpm) - Żmijowiec (1153 mnpm) - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - [zielony szlak rowerowy] - Sienna - [wyciąg krzesełkowy] - Czarna Góra (górna stacja wyciągu - ca.1160 mnpm) - [trasa narciarska B1] - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - [zielony szlak rowerowy] - [niebieski szlak] - [stokówki] - Góra Parkowa - Międzygórze "Kaskada" (640 mnpm)



Pożegnalny podjazd do Halę pod Śnieżnikiem






Na czerwonym przez Żmijowiec, a w tle wieczne czujny Śnieżnik.




Idziemy na łatwiznę? :)


Przełęcz Puchaczówka widziana z wyciągu krzesełkowego na Czarną Górę


Rower + góry, ale z takiej trochę innej perspektywy :)


Trasa DH wzdłuż wyciągu (Park Rowerowy Czarna Góra)

Sudeckie Bieszczady

Piątek, 7 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Z braku pomysłu na kolejną traskę w Masywie Śnieżnika, postanowiliśmy zwiedzić sąsiadujące z nim Góry Bialskie. Machalasem śmignęliśmy na Przełęcz Płoszczynę (którą odwiedziliśmy też podczas niedzielnej wycieczki), a stąd (już na rowerach, oczywiście) ruszyliśmy na graniczny, zielony szlak. Dzisiaj coś nastrój mi nie dopisywał i jakoś nie umiałem czerpać radości z jazdy. Szkoda, bo sam szlak był całkiem niezły (wręcz bardzo niezły). Początkowo była to kamienista, bądź pozarastana trawą droga, która dosyć szybko zmieniła się w pięknego singla, który przez kilka kilometrów wił się po korzeniach, wśród wielkich połaci porośniętych krzaczkami jagód.
Pomału toczyliśmy się, zdobywając wysokość, aż osiągnęlismy najwyższy punkt tego dnia - Rudawiec. Zaraz za nim szlak zagłebił się w las i poprowadził nas przez rezerwat "Puszcza Śnieżnej Białki". Byłby to w mojej ocenie najlepszy na tym wyjeździe zjazd, bo choć niezbyt stromy, to wiódł przez piękną puszczę jaworową (no i cały czas singielkiem). Byłby, bo co chwilę drogę blokowały zwalone drzewa. Przez niektóre dało się przejechać, ale większość zmuszała do opuszczenia siodła i tachania roweru na plecach.
Po opuszczeniu rezerwatu miejsce singla zajęły stokówki, ale trochę bardziej zapuszczone niż te w Masywie Śnieżnika (ale równie miejscami strome). Czyniło to jazdę nimi całkiem emocjonującą. Zawiodły nas one do doliny Białej Lądeckiej. Tu posiedzieliśmy chwilę na głazach, a potem szlakiem rowerowym ruszyliśmy na Przełęcz Suchą. Nieco przed przełęczą przyszło nam jechać kawałek asfaltem i to do tego przeprowadzonym prawie idealnie wzdłuż poziomic. Dziwne uczucie jechać po raz pierwszy od pewnego czasu "po płaskim" :)
Z przełęczy znów leśna droga (Droga Marianny), którą wytraciliśmy sporo wysokości i dojechaliśmy do asfaltu prowadzącego z powrotem na Przełęcz Płoszczynę. Tu Marysia postanowiła się poopalać, a ja asfalcikiem bryknąłem pod górę po samochód.
Było ładnie, ale ja stanowczo przechodziłem dzisiaj kryzys. Niemniej jednak rejony te polecam :)

A wieczorem bryknąłem jeszcze z kwatery do centrum Miedzygórza po napoje odkwaszające i tez dobiłem ze 3 km :)

TRASA: Przełęcz Płoszczyna (817 mnpm) - [zielony szlak] - Jelenia Kopa - Jawornik Graniczny (1026 mnpm) - Rude Krzyże (1053 mnpm) - Rudawiec (1106 mnpm) - [zielony szlak do Baiłej Lądeckiej] - [czerwony szlak rowerowy] - Przełęcz Sucha (1002 mnpm) - [Droga Marianny (zielony szlak)] - [Droga Morawska] - Przełęcz Płoszczyna (817 mnpm)



Najpierw mega-seks-lans filmik... No dobra. Jest czerstwy, ale za to gra Kyuss :)
... co w sumie niekoniecznie jest zaletą...
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/emlrDPm38kE"> <embed src="http://www.youtube.com/v/emlrDPm38kE" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Singielkiem przez morze jagód




Raczę się jagodami pod szczytem Rudawca, a gdzieś tam daleko, na tym przepalonym horyzoncie widać Śnieżnik

... o właśnie tam.


Gdzies na zielonym, na zjeździe z Rudawca.




Biała Lądecka


Pod górę, wśród zielonej zieloności.


Wieczorne odkwaszanie ;)

Z głową w chmurach

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Oprócz głowy, w dniu dzisiejszym były i nogi i ręce i dupsko, bo tak pogoda dopisała. W niedzielę w nocy nad Kotlina Kłodzka (i ponoć nad sporą częścią Polski) przeszła spora burza. W związku z tym postanowilismy dać szlakom jeden dzień na przeschnięcie i na rowery wsiąść dopiero we wtorek. Liczyliśmy, że wtedy znów wróci pogoda z gatunku zajebiaszczych.
Niestety nie wróciła. O dziewiątej temperatura wynosiła 16 stopni i jakoś uparcie nie chciała za bardzo wzrosnąć. Dodajmy do tego niski pułap chmur, a otrzymamy receptę na wycieczkę w iście jesiennych klimatach.
Na dzisiaj plan nie był w 100% wyklarowany, a ostateczną decyzję o doborze trasy podjąć mieliśmy dojechawszy na Przełęcz Śnieżnicką. Tym razem wjechaliśmy na nia zielonym szlakiem z centrum Międzygórza, przez przełęcz między Smrekowcem a Żmijowcem. Na Przełęczy Snieżnickiej postanowiliśmy zmierzyć się z Czarną Górą. Nie był to chyba najlepszy wybór... Zwykle z zcerwonego szlaku prowadzący przez Żmijowiec i Przełęcz Żmijowa Polana oraz z samego szczytu Czarnej Góry roztaczają się pewnie świetne widoki. Dzisiaj widoczność była miejscami rzędu kilkunastu metrów, więc za wiele nie zobaczyliśmy. Wdrapaliśmy się na szczyt (końcówka trudna, do "wygładzenia z buta", ale i tak sporo jazdy), zobaczyliśmy wieżę widokową (dzisiaj niezbyt widokową) a potem dostaliśmy się, to jadąc, to prowadząc rowery po mokrych kamieniach i korzeniach, do nadajnika. Tu Marysia uznała, że szuterkiem zjeżdżać nie chce i że mamy zjechać jakąś drogą (przynajmniej na mapie było to zaznaczone jako droga leśna) prawie bezpośrednio na Przełęcz Puchaczówkę. "Droga" ta okazała się być kamienistym, błotnistym itp. szlakiem, który na odcinku około 700 metrów miał nachylenie około 32%. Siodło w dół i ogień....
Na dole uśmiech na twarzy oraz syczenie kropli wody, które wrzały na rozgrzanych tarczach hamulcowych. Potem już lajtowy (v max 54,96km/h) zjazd Na Puchaczówkę i dalej Do siennej. Tu miał być obiad, ale jedyną knajpą okzała się "Karczma" z cenami stanowczo nie na nasza kieszeń i z eleganckim wnętrzem stanowczo nie na nasze zabłocone tyłki. Ruszyliśmy więc w drogę i zielonym szlakiem rowerowym wróciliśmy na Przełęcz Żmijowa Polana. Z niej już prawie cały czas w dół, najpierw czerwonym, a potem zielonym pieszym na Igliczną. Tutaj po zapiekance a potem żółtym szlakiem w dół do Międzygórza z małym międzylądowaniem w Ogrodzie Bajek (ultra kiczowatym, acz sympatycznym).
Wyszło nam za mało kilometrów, więc leśnymi duktami wspięlismy się jeszcze na Górę Parkową i z niej śmignęliśmy do domu niebieskim szlakiem.
Rowery były solidnie ubłocone, więc zafundowaliśmy im jeszcze na koniec mycie w potoku.

TRASA: Międzygórze - [zielony szlak] - Góra Parkowa - [zielony szlak] - Przeł. Śnieżnicka (1123 mnpm) - Żmijowiec (1153 mnpm) - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - Przeł. Pod Jaworową Kopą (1132 mnpm) - Czarna Góra (1205 mnpm) - Przeł. Puchaczówka (862 mnpm) - Sienna - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - Lesieniec - Igliczna (845 mnpm) - Międzygórze - [stokówki] - Góra Parkowa - Międzygórze




Żmudnie zdobywamy kolejne mnpm'y zielonym szlakiem.








Na czerwonym szlaku przez Żmijowiec


Podjazd na Czarną Górę




Z braku widoków, największą atrakcją Czarnej góry były wielkie ilosci krzaczków jagód. Jak widać, skusiłem się:)


Czerwony szlak poniżej szczytu




"Przełajowy" zjazd poza szlakiami. Nie widać, ale cały czas około 30% nachylenia.




Nieczynny w dniu dzisiejszym wyciąg na Czarną Górę


Atrakcje Ogrodu Bajek :)




Moje "stanowisko pracy" :)


Mycie rowerów w Wilczce. Dużo fajniej niż w domu w wannie :)


Nowe hampelki Marysi na myjni. XT rulez! Na pohybel Soczystym!:)

Z wizytą u Króla Śniegu

Niedziela, 2 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Dzień wcześniej, widoczny z wielu punktów na trasie Śnieżnik zdawał się mówić "Przybywaj". Odpowiedziałem oczywiście "Spoko, spoko!" :)
Wstaliśmy więc dzisiaj rano i po skromnym śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Początek był dość intensywny, bo z około 640 mnpm dostać mieliśmy się na 1425 mnpm.
Wbiliśmy się na niebieski szlak i powoli toczyliśmy się pod górę. Po drodze na chwilę opuściliśmy niebieski szlak, bo spotkani rowerzyści powiedzieli, że jest "łatwy i przyjemny". Łatwo i przyjemnie to my nie lubimy :) Odbiliśmy więc na czerwony rowerowy, który na Przełęcz Śnieżnicką powiódł nas drogą prowadzącą poniżej szczytu Smrekowca. Stamtąd do Schroniska pod Śnieżnikiem był tylko rzut beretem, więc chwilę później się tam znaleźlismy. Pogadaliśmy chwile z kilkoma rowerzystami, wciągnęliśmy po gofrze i ruszyliśmy zielonym na górę.
Szlak był w części nawet przejezdny, szli ludzie i wypadało się trochę ponapinać. Wcisnąłem wiec w pedały i Marysia została nieco z tyłu. Pod szczytem postanowiłem na nią poczekać poczekać. Najwyraźniej wtedy, podróżując inną trochę ścieżką, Marysia wyprzedziła mnie i powędrowała na szczyt. Ja zaś zestresowany długim czekaniem i zaniepokojony jej nieobecnością, wróciłem aż pod samo schronisko. Gdy wreszcie udało się nam ze sobą skontaktować (zasięg telefonii komórkowej w górach do najlepszych nie nalezy), nie pozostało mi nic innego jak ponownie władować się na górę.
Trochę jazdy, trochę pchania i spotkaliśmy się na Śnieżniku.
Zrobiliśmy kilka fotek i czerwonym szlakiem ruszyliśmy na czeską stroną. Szlak ten, wg. wszelkich relacji znalezionych w necie, zacnym miał być wielce. Rzeczywiście taki był. Ładne widoczki, ciekawa nawierzchnia i kilkaset metrów utraconej wysokości. Po drodze zahaczyliśmy o miejsce dawnego czeskiego schroniska pod Śnieżnikiem i sfotografowaliśmy sie pod stojąca tam rzeźbą słonia, stojącą obok ruin dawnego schroniska księcia Liechtensteina na Śnieżniku.
Podczas dalszego zjazdu Marysia prawie została skasowana przez czeską turystkę, która postanowiła pokazać nam, że szlak ten nie jest otwarty dla ruchu rowerowego. Zrobiła to za pomocą wielkiego drąga (służącego jej za laskę), którym dość gwałtownie zagrodziła jej drogę tuż przed nosem. Ominęliśmy tą wstrętną, gruba babę na butach i kawałek dalej wsiedliśmy znów na rowery i pomknęliśmy szlakiem jak należy - w siodle.
Czerwonym dojechaliśmy do asfaltowej drogi na Staré Město i wspięliśmy sie nią do granicy czesko-polskiej. Stamtąd leśnymi duktami dojechaliśmy do Kletna, gdzie pod Jaskinią Niedźwiedzią zatrzymaliśmy sie na popas.
Uzupełniwszy kalorie wspięliśmy się znów na Przełęcz Śnieżnicką (1123mnpm) i z niej zjechaliśmy do Międzygórza. Zjazd niebieskim szlakiem nie był zbyt trudny technicznie (znaczy się nie był wcale trudny technicznie), ale bez wątpienia był szybki. 58km/h (hamowałem) na kamienistej drodze wynagrodziło mi wysiłek, jaki włożyłem w drugie tego dnia zdobycie przełęczy Śnieżnickiej.
Wycieczka wyszła solidna. Śnieżnik to póki co nasz rekord rowerowej wysokości (do tej pory była Barania Góra).


Trasa: Międzygórze "Kaskada" (ca.640mnpm) - Góra Parkowa [niebieski szlak] - rozdroże pod Smrekowcem - [czerwony rowerowy+zielony pieszy] - Przeł. Śnieżnicka (1123mnpm) - Schr. pod Śnieżnikiem - Śnieżnik (1425mnpm) - [czerwony szlak] - 720mnpm - [asfalt-czeska droga 446] - Przeł. Płoszczyna (817mnpm) - Przeł. Staromorawska (794mnpm) - Porębek - Kletno - Jaskinia Niedźwiedzia - Przeł. Śnieżnicka (1123mnpm) [niebieski szlak]- Międzygórze "Kaskada" (ca.640mnpm)



Widok spod schroniska pod Śnieżnikiem


W drodze na szczyt Śnieznika




Szczytowy lans na rekorodowej jak dotąd wysokości (1425 mnpm woot!)


Widoczek z czerwonego szlaku poniżej Śnieżnika. Widać Mały Śnieżnik, Goworek i Trójmorski Wierch.


Śnieżnicki słonik






Powitanie z górami

Sobota, 1 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
Pierwszy dzień urlopu. Zameldowaliśmy się w Międzygórzu o całkiem rozsądnej porze i... podczas wyładowywania klamotów z samochodu przekonalismy się, że mój rower jednak nie skrzypi. W związku z tym nie było gadania - trzeba było ruszyć w góry. Niebieskim szlakiem dojechaliśmy do zielonego na Igliczną i puściliśmy sie nim na zachód, w kierunku Sanktuarium Marii Śnieżnej. Sanktuarium zobaczyliśmy z zewnątrz... nawet za bardzo nie chciało się nam wchodzić:)
Potem czerwony w dół do "centrum" Międzygórza, stamtąd na zaporę, potem spory kawałek wzdłuż Wilczki i z powrotem do szosy do Wilkanowa. Ponieważ wyszło za mało kilometrów, to jeszcze żołtym rowerowym wbiliśmy się na Jawor i potem na czuja przez las wrócilismy od góry na kwaterę.
Potem jeszcze wizyta w centrum po zakupy i do "domciu".
Na dzień dobry wyszła miła wycieczka, która pozwoliła przypomniec sobie jak to po górach sie jeździ.
No i Prophet nie skrzypi :D



Marysia pozuje na zjeździe z Lesieńca...

...Potem trzeba było już prowadzić


Gdzieś przed Igliczną


Widok z zapory na Wilczce


Nad brzegiem Wilczki, między zaporą, a wodospadem.


Igliczna widziana spod szczytu Jawora.
Cannondale Prophet