Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:307.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:51.22 km
Więcej statystyk

Piep...ć aktywny wypoczynek. Dajcie mi leżak!

Niedziela, 29 maja 2011 · Komentarze(0)
Dawno nie odbyła się żadna grupowa wycieczka i nic nie zapowiadało, że w ten weekend taka się trafi. Tymczasem w sobotę zadzwonił Siwy i powiedział coś, co w telegraficznym skrócie można ująć tak: "Adamie, Mario, jutro przyjeżdża Iza, więc jutro jedziemy na wycieczkę. Ruszcie dupska, lenie!"
No to pojechaliśmy. Niewiele brakowało, by wszystko spaliło na panewce, bo rano pojawiły się dosyć poważne problemy z wyrobieniem się na pociąg. Ostatecznie jakoś się udało (tętno przedzawałowe podczas szaleńczej gonitwy przez miasto na dworzec) i jakoś dotarliśmy do Piotrkowa Trybunalskiego.
Stamtąd pojechaliśmy do Sulejowa. Można kulturalnie asfaltem, a można przez las. Wybraliśmy oczywiście las. Po drodze było trochę błota.



Dzięki takim atrakcjom nasze wypucowane rowerki szybko osiągnęły mniej więcej taki stan.


Całe szczęście błoto dość szybko się skończyło i do ujścia Luciąży dotarliśmy już bez problemów.

Tam Siwy zasnął podczas robienia wheelie (całą noc dłubał przy rowerze Izy i się biedak nie wyspał) i się wywalił. Przypadkiem byliśmy tam z kamerą :)

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/tBnmWSgCFzs"> <embed src="http://www.youtube.com/v/tBnmWSgCFzs" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Gleba go trochę obudziła i dzięki temu do knajpy mieszczącej się w budynkach opactwa Cystersów w Podklasztorzu dojechaliśmy już bez dalszych przygód. Tu nastąpiła przerwa na piwko, soczek, zupkę, inne atrakcje (np. obsrały mnie ptaki) i związane z nimi mycie głowy:)

Z Podklasztorza potoczyliśmy się krótkim odcinkiem asfaltu, gdzie wszyscy zaliczyli po focie (ja nie:/)






Asfalt skończył się szybko i znów wpadliśmy w las.





i "pomknęliśmy" brzegiem zalewu w kierunku zapory. Po drodze było kilka postojów. Podczas jednego z nich starałem się nauczyć wszystkich starochińskiej techniki lewitacji, ale coś nie wyszło :(


Na kolejnym postoju trochę popluskaliśmy się w wodach zalewu i pogapiliśmy się na windsurferów. (Siwy bił brawo przy każdej glebie.. nie wiem, czy jak wywalasz się na wodzie to nadal gleba, zaliczonej przez nich), a potem pojechaliśmy na lody koło zapory w Smardzewicach.


Potem jeszcze fota grupowa poniżej zapory i "biegiem" do Tomaszowa na gofry (i pociąg, którym wróciliśmy do Łodzi).


Honorowy patronat nad wycieczką objął Super Lover

Sport to zdrowie?

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Szosa z chorą.
Po 40km padło "Wczoraj miałam gorączkę". Po 70 "Dziś też mam gorączkę"
Fun, fun, fun :)

Zdjęć niewiele - jedno: Kaplica cmentarna pw. Przemienienia Pańskiego z 1854r. w Bełdowie.

Ghost Trail

Czwartek, 12 maja 2011 · Komentarze(0)
Do "Dymano" zostawić damper w serwisie. W sumie to prawie całego rozbebeszyłem go wczoraj w nocy, ale doszedłem do wniosku, że przydało by się też przeserwisować tłumik, a nie tylko przesmarować komorę powietrzną i uszczelki. Nie mam oleju, żeby po wszystkim od nowa go zalać, więc wyszło jak wyszło.
Z tego powodu do środy jestem uszosowiony. Może nawet na dłużej...

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/tBS97enOQA0"> <embed src="http://www.youtube.com/v/tBS97enOQA0" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>Powoli się rozkręca, ale gdzieś od 2:50 zaczyna robić się świetne, by od 9:20 urwać głowę :)

Wycieczka za 200zł... prawie :)

Niedziela, 8 maja 2011 · Komentarze(0)
Umówiłem się z Siwym na krańcówce autobusowej na Szczcińskiej, a potem przez Las Okręglik ruszyliśmy w kierunku Lasu Łagiewnickiego. Na początku jeszcze nawet była uczciwa jazda, ale odkąd nad stawami w Arturówku zabraliśmy się za montowanie w rowerze Swiego ex-marysiowego Eastona, wyjazd zmienił się w relaksacyjną, piwno-kiełbasianą eksplorację lasu.
W którymś momencie, tak gdzieś po kiełbasie z frytkami i między drugim a trzecim piwem, spotkaliśmy się z Irminą i Mateuszem, by przeprowadzić terenowy chrzest roweru tej pierwszej. Ponieważ Ravena Poison już terenowo ochrzczony, to był to dla niego kolejny jakiś sakrament. Nie wiem jeszcze tylko, czy to było kapłaństwo czy małżeństwo. Nieważne :)
Na koniec jeszcze mały epizod ze Strażą Miejską, która pragnęła wręczyć mi za brak lampek karnecik na 200zł, ale dzięki bogu udało się jakoś tego uniknąć. Trochę mi się należało, ale na swoją obronę powiem tylko, że akurat ulica którą jechaliśmy była zamknięta dla ruchu samochodowego. No i tyle.

Cała ekipa na punkcie widokowym w Dobrej. Mnie na zdjęciu reprezentuje plecak.


Ponieważ na poprzedniej fotce Raven się schował za Siwym, to tutaj w całej okazałości, wraz z Prophetem.

El Siete de Mayo

Sobota, 7 maja 2011 · Komentarze(0)
Zimą założyłem do Propheta mostek 60mm i od tamtej pory na nim jeździłem. Długa przerwa w jeżdżeniu spowodowała, że nie umiałem ocenić jak zmieniło się prowadzenie roweru w porównaniu z mostkiem 90mm. Dzisiaj więc założyłem z powrotem Thomsona, zrobiłem krótką rundkę i... jak ja mogłem tak jeździć przez dwa lata?! Kierownica 710mm, łagodny kąt główki + długawy mostek dają w efekcie bardzo krowiasto prowadzący się rower. 90mm znów wylatuje.
Może ktoś chce kupić Thomsona X4 90mm?

A! Odebrałem dzisiaj dyplom i jestem od już oficjalnie "magistrem sztuki". Jak to zobaczyłem w papierach, to prawie się posikałem, bo brzmi idiotycznie :)
I Wbrew pozorom nie jest to tak całkiem nie na temat, bo w projektowej części był silny akcencik rowerowy :)


Audio na dziś: Black Cobra - "Sugar Water". Niesamowite ile hałasu mogą narobić zaledwie dwie osoby.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/guLn00BO4xQ"> <embed src="http://www.youtube.com/v/guLn00BO4xQ" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

Wiadoma rzecz – stolyca

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(0)
Plany na majówkę były wielkie: większą ekipą w góry! A co!
Niestety splot przeróżnych okoliczności spowodował, że trochę nie wyszło.
Zamiast tego, w sobotę po pracy wpakowaliśmy mandżur do auta i na zaproszenie Magdy i Michała ruszyliśmy do Warszawy.
Mimo nizinnego charakteru rejonu, w który się wybieraliśmy, plany były ambitne - rowery, kajaki na Wkrze...
Cóż... Niedzielne osiem stopni zakrapiane deszczem trochę nas uziemiło.
W poniedziałek pogoda była lepsza - nadal temperatura jednocyfrowa, ale przynajmniej bez deszczu.
Pojechaliśmy więc i było miło. Zimno, ale miło :)
Najpierw wzdłuż Kanału Żerańskiego udaliśmy się nad Jezioro Zegrzyńskie, by ostatecznie dotrzeć do punktu, gdzie Bug łączy się z Narwią.
Potem obiad (niesamowicie smaczna karkówka w barze w Borkach) i w drogę, by zahaczając o Fort Beniaminów, przez Lasy Drewnickie, szlakami rowerowymi dotrzeć z powrotem do naszej przeuroczej kwatery :)

Pora na foty. Dla odmiany wszystkie zrobione jako pseudo HDR'y

Na początek napotkany w Porcie Police indor. Pasuje, bo początkowo pogoda raczej na Indoor Cycling była :)


Dotarliśmy do punktu widokowego, w rejonie ujścia Bugu. Usiedliśmy na kłodzie, zrobiłem ze dwa zdjęcia i szybko zwialiśmy bo zimno.


Żurawie nad zalewem


Jakoś do tej pory nie miałem okazji pochwaleniem się kolejną odsłoną piwnych gadżetów w rowerze, więc proszę: Beer-Bomber w drodze na obiad :)


A tu... nie wiem... Beer-Marysia?


Fort Beniaminów


Wnętrze.. Nie wiedziałem, którą fotkę wolę, więc wrzucam obie :)




I na koniec moi radośni towarzysze i towarzyszki :)