Wpisy archiwalne w kategorii

Jakuszyce 2016

Dystans całkowity:84.41 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:42.20 km
Więcej statystyk

Dałnhil... znaczy się, z góry było.

Sobota, 3 września 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj jakoś średnio chciało mi się podjeżdżać, więc trasę wymyśliłem sobie złożoną głównie ze zjazdu. Zacząłem więc... podjazdem (logiczne, nie?) do kopalni "Stanisław". Tam wpakowałem się na czerwony szlak wiodący na Wysoki Kamień.
Od tego szlaku zacząłem swoją znajomość z Górami Izerskimi i z jazdą po górach na MTB w ogóle (wtedy jechałem w drugą stronę), ale teraz, 9 lat później, nadal uważam, że jest bardzo przyjemny.

W drodze na Wysoki Kamień

Panorama z Wysokiego Kamienia

Dotarłem na Wysoki Kamień, pierdzielnąłem panoramkę i zacząłem zjeżdżać żółtym szlakiem w stronę Zakrętu Śmierci. Szlak łatwy, ale przyjemny i jechało mi się zajebiście. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy tak szybko tamtędy nie zjechałem. Jechało mi się aż tak dobrze, że aż zacząłem się zastanawiać czy:
a) jazdy na rowerze się nie zapomina i zajebisty zjazd jest po prostu logiczną kontynuacją rozwoju umiejętności wraz z przejechanymi w górach kilometrami,
b) rower którym jechałem, miał największy skok, najłagodniejszy kąt główki i najbardziej zaawansowane konstrukcyjnie zawieszenie, ze wszystkich,którymi tędy jechałem i pozwalał naprawdę popierdzielać w dół szybciej niż na innych,
c) jechałem jak emeryt, ale z racji długiej przerwy w jeżdżeniu po górach, miałem wrażenie że wchodzę w nadświetlną...
Nigdy się nie dowiem, choć obawiam się, że "c"...

Po dotarciu do Zakrętu śmierci postanowiłem dalej jechać żółtym szlakiem w dół. Do tej pory miałem okazję pojechać nim tylko kawałeczek, a do tego w górę. Okazało się, że w dół jest sympatycznie i szybko, z odpowiednią dawką kamieni i korzeni, by się nie nudzić.

Skały

Trafiła się nawet taka jakby naturalna banda.

Na żółtym szlaku

Zabawa na zjeździe połączona z papierowymi Rocket Ronami musiała się w końcu skończyć snejkiem, więc miałem okazję wymienić sobie dętkę, podziwiając taki oto uroczy widoczek.

Na szlaku
Na szlaku © bendus
Stamtąd już tylko kawałeczek było do Piechowic. Z nich asfaltem uderzyłem do Cieplic i ostatecznie do centrum Jeleniej Góry, by tam wsiąść w pociąg i odzyskać trochę straconej wysokości, czyli wrócić do Szklarskiej Poręby.

Rower w pociągu

Stamtąd podjechałem sobie kawałek (prawie z powrotem do Stanisława... a choroba głównie w dół miało być) i jakimiś szlakami narciarstwa biegowego wróciłem do Jakuszyc.

Li i tyle. Niedziela to już powrót autem do Łodzi.
Powrót,który również przedłużyłem sobie, zaliczając po drodze sporo górskich dróg wszelakich, bo autem po górach też jeździ się świetnie. Tak sobie dokładałem, że kilometrów, że trafiłem ostatecznie w Góry Sowie, nad Jezioro Bystrzyckie i dopiero wtedy zacząłem normalny, nudny już powrót do domu.

Zapora

Izerski klasyk ze zgonem.

Piątek, 2 września 2016 · Komentarze(0)
Jak w tytule - klasyka Gór Izerskich. Lajtowo raczej i bez eksperymentów, a i tak wystarczyło, by pod względem fizycznym mnie zniszczyć. Nie pomógł pewnie też fakt, że żarcie i picie na drogę, przez niedopatrzenie, zostało w pokoju. Jak mnie gdzieś po 20km zaczęło odcinać, to myślałem, że umrę. Całe szczęście udało się kupić jakieś żarcie i picie w schronisku pod Stogiem Izerskim (większość kasy też zostawiłem na kwaterze). Potem poszło lepiej i jakoś do Jakuszyc udało się wrócić z tarczą, a nie na niej :)









Audio również w stylu Synthwave...

The Vanishing Of Ethan Carter

Czwartek, 1 września 2016 · Komentarze(1)
Celem tego wyjazdu były Jakuszyce w Górach Izerskich, bo tylko tam była szansa, że rowerem będę jeździł, a nie ciągle pchał, z powodu braku formy. 
Ostatnią szansę, by wyrwać się na kilka dni z Łodzi, miałem w 2014 roku, więc wielkim wydarzeniem był już sam dojazd autem na miejsce. Z tej okazji to nie mogła być tylko nudna podróż autostradą/droga ekspresową. Każdą chwilę poza domem trzeba było wykorzystać w 100% .
Była więc jazda bocznymi drogami wijącymi się przez Pogórze Kaczawskie i zwiedzanie zapór na Bobrze.

Na pierwszym miejscu druga pod względem wysokości zapora w Polsce - zapora Pilchowice.

Wiąże się z nią w sumie ciekawa historia, bo o jej istnieniu dowiedziałem się z gry "Zniknięcie Ethana Cartera". W grze pojawia się wiele budowli z Dolnego Śląska, zaś same góry, w których rzecz się dzieje, mają wyraźnie sudecki charakter.

Stacja kolejowa na brzegu Jeziora Pilchowickiego. Ona też (w lekko zmienionej postaci) pojawia się w grze.


Perła Zachodu... na żywo mniej urokliwa niż to sobie wyobraziłem na podstawie oglądania zdjęć w internecie. Może dlatego, że na zdjęciach nie widać śmieci pływających w wodze :(




Ostatecznie, pod koniec dnia, dotarłem do "Leśniczówki" w Jakuszycach, która już wielokrotnie była moją kwaterą podczas rowerowych wypadów w Góry Izerskie.

...i nawet się Aerodeck załapał na zdjęcie :)

Ponieważ ostatnio mam fazę na Synthwave, czyli muzykę elektroniczną mocno inspirowaną latami 80-tymi, do posłuchania coś takiego: