Dziś świętowaliśmy Światowy Dzień Hamburgera. Przedwcześnie, bo wypada on 28.V, ale na niedzielę były już inne plany. Ponieważ świętować mieliśmy z Tosią, nie mogliśmy wybrać lokalu zbyt odległego od domu i padło na bar w Malince. Młoda wytrzymała całą drogę "tam bez postoju i nawet za bardzo nie ryczała (tylko podczas przeprawy przez chaszcze dała koncert). Przed samą Malinką usnęła, wymuszając dodatkową pętelkę szosami, bo w naszym docelowym barze jakieś przeboje, czy inne disco-polo leciało i było ryzyko, że Ją obudzi i się spodoba. Jak się obudziła, pojechaliśmy na żarcie. Jak to jest, że gdzie nie pojedziesz, to dla bejborów zawsze są tylko nuggetsy? Upiekliby kawał zwykłego mięsa i byłoby milion razy zdrowsze, niż to zmielone gówno z byle czego, ale cóż... Z braku laku, Młoda wszamała nuggetsy. My poszliśmy (zgodnie z planem) w hamburgery i wszyscy ostatecznie byli zadowoleni. Potem jeszcze "szybki" tlababaw i można było wracać.
A wieczorem kino i Alien: Covenant (bez progenitury, oczywiście)
Tosię dziś znów udało się "sprzedać" babci, pogoda świetna, więc znów wybraliśmy się z Jaśnie Marią na rower.
Zaczęliśmy od Lasu Łagiewnickiego i rejonów Dobrej, a potem jakoś samo się wszystko potoczyło. Gdzieś po drodze, w rejonie Marcjanki, pojawił się pomysł, by zjeść hamburgera w barze gdzieś pod Rosanowem. Pogoda trochę jednak pokrzyżowała nasze plany, bo zaczęło zajebiście wiać, a droga prowadziła dokładnie pod wiatr. Tempo spadło nam drastycznie i doszliśmy do wniosku, że nie wyrobimy się na czas z powrotem (a będąc rodzicem dwulatki, trzeba bardzo pilnować "rozkładu jazdy"). W związku z tym w Dąbrówce-Strumianach odbiliśmy na południe i hambuksem uraczyliśmy się w Malince. Trudno, B&B w Rosanowie odwiedzimy innym razem.
Wieczorkiem wpadł Siwy i zaproponował rower. Niby już tego dnia jeździłem, ale... czemu nie. Pomysłu na trasę za bardzo nie było, ale pojawiła się myśl, by zaliczyć singletrack nad Lindą i tam właśnie pojechaliśmy - przez Brużycę i Aniołów, by ostatecznie w las wpaść w (nomen omen) Lućmierzu -Lesie. Potem singlami potoczyliśmy się do Grotnik. Tutaj zachciało się na m czegoś ciepłego, więc dalej droga zaprowadziła nas do całodobowego Baru Leśnego przy DK91 (byłem tam tydzień wcześniej, również w nocy), gdzie walnęliśmy po zestawie mistrzów (zupa+herbata). Potem doszliśmy do wniosku, że jednak trochę zimno i jakby późno (zbliżała się pierwsza w nocy) i przez Rosanów wróciliśmy do domu (Siwy do ZGR, a ja na Teo). Ostatnie kilometry po rozstaniu z Maricnem przejechałem trochę na autopilocie, bo przyznam, że nie do końca je zapamiętałem.
Zdjęć nie ma,bo..było ciemno. Zamiast tego - 64 odcinek "Roadkill" :)
Do pracy pojechałem się dziś rowerem. Wybrałem najbardziej odpowiedni, czyli fulla ze skokiem 160mm - w sam raz na ścieżki rowerowe :) Droga do pracy była nudna, ale już powrót odrobinę urozmaiciłem zaliczając górkę na Retkini i poligon.
Przygotowania do dzisiejszej wycieczki przypominały przygotowania do dwutygodniowego wyjazdu w góry - samochód, rowery na dachu, bagażnik pełen gratów, dziecko w foteliku... cyrk na całego. Wszystko to, by zawieźć Tosię do babci i z Marysią pojeździć się przez chwilę po Lesie Łagiewnickim
Sama przejażdżka z tych "uneventful", trasa znajoma, a pogoda raczej przeciętna (całe szczęście udało się skończyć, zanim spadł deszcz). Mimo to, fajnie było pojechać z
Babą Wstrętną™, po przystrojonym w świeżą, wiosenną zieleń lesie.
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)