bendus.bikestats.plblog rowerowy

avatar bendus
Jedlicze A

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(5)

Moje rowery

Chińczyk 2074 km
Epic EVO 306 km
MotoRower 289 km
Supernormal 310 km
45650b 2669 km
[A] Amstaff 1239 km
[A] Prophet 3754 km
[A] Enduro 903 km
[A] Spitfire 104 km
[A] Zumbi 182 km
[A] Poison 330 km
[A] Canyon 116 km
[A] Mike 1113 km
[A] Tomac 2998 km
[A] Moon 180 km
[A] Scraper 2525 km
[A] Stevens 310 km
[A] Mongoose
[A] Kryptoszosa 656 km
ŁRP 249 km
[A] Marin 1479 km
[A] Mieszczuch 632 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bendus.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zalew Sulejowski i okolice

Dystans całkowity:945.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:07:07
Średnia prędkość:11.85 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:78.83 km i 3h 33m
Więcej statystyk

Mikrowyprawa 2/2

Piątek, 31 maja 2024 | dodano: 04.06.2024Kategoria Z Tosią, Zalew Sulejowski i okolice
Dzień drugi. Dziś już wszystko poszło zgodnie z planem - nie było żadnych ulew, skracania trasy itp. 
Na końcu mały zgrzyt w postaci braku miejsc na rower w dwóch kolejnych pociągach InterCity w stronę Łodzi. W efekcie musieliśmy czekać ponad dwie godziny na dworcu w Tomaszowie, ale nadal mają tam bar z goframi, jak przed laty, więc nie był to do końca stracony czas :)

Bejborowi wycieczka się podobała i wyraża chęć na kolejne. Super.



Inowłódz - Niegdyś synagoga, dziś sklep

Inowłódz - Niegdyś synagoga, dziś sklep

Inowłódz

Przydrożny krzyż w Brzustowie

Linia kolejowa z Tomaszowa do Opoczna

Nad Zalewem Sulejowskim

Gdzieś nad Pilicą

Betonowa kładka gdzieś na brzegu PIlicy

Gofr na dworcu w Tomaszowie Mazowieckim

ŁKA do domu
Rower:Chińczyk Dane wycieczki: 48.55 km (0.00 km teren), czas: 04:15 h, avg:11.42 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Mikrowyprawa - 1/2

Czwartek, 30 maja 2024 | dodano: 03.06.2024Kategoria Z Tosią, Zalew Sulejowski i okolice
W "bożocielny" weekend postanowiłem wyciągnąć rodzinę na malutką wyprawę rowerową. Dystans nie mógł być zbyt długi, z uwagi na możliwości dziewięcioletniej rowerzystki, musiało być w miarę płasko, niezbyt trudno pod względem terenowym, musiało być sporo miejsc na postoje w fajnych miejscach i najlepiej jeszcze, żeby dojazd na start wyprawy był pociągiem (bo Młoda uwielbia jazdę pociągami). Wszystkie te warunki spełniały rejony Zalewu Sulejowskiego, więc w czwartek rano wsiedliśmy do pociągu w naszych Grotnikach i po jakimś czasie zameldowaliśmy się w Tomaszowie Mazowieckim. 
Stamtąd to już wielokrotnie niegdyś przerabiany klasyk - Niebieskie Źródła, zapora w Smardzewich, Jeleń i Spała. 
Był plan na trochę więcej, ale po drodze, kawałek przed Jeleniem, złapała nas ulewa i kompletnie przemoczyła. W związku z tym zamiast kręcić dalej po lasach, pojechaliśmy do kwatery w Spale, by się porządnie wysuszyć i przygotować na drugi dzień jazdy. 
Skansen Rzeki Pilicy

Niebieskie Źródła

Staw w lesie koło TKSM

Prawym brzegiem Pilicy w stronę Smardzewic

Zapora w Smardzewicach

Szutrową autostradą przez las

Stary budynek stacji w Jeleniu

W schronie kolejowym w Jeleniu
Rower:Chińczyk Dane wycieczki: 35.80 km (0.00 km teren), czas: 02:52 h, avg:12.49 km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Czacha dymi

Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano: 31.01.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice
Dzień dzisiejszy zaczął się bardzo wcześnie - budzik zadzwonił o 4.30. Wstawanie o takiej porze do łatwych nie należy, ale trzeba było złapać pociąg o 6.03 z Kaliskiego, więc wyboru nie było. Już w pociągu spotkaliśmy towarzyszy naszego dzisiejszego szwędania - Izę i Marcina.
Pociąg ruszył punktualnie, do Tomaszowa dojechaliśmy o 7:40 i... dupa! W Tomaszowie leje. Spuściwszy nosy na kwintę pojechaliśmy na żarło do McDonald's, by tam w cieple przemyśleć nasze plany wycieczkowe. Ostatecznie uznaliśmy, że jednak jedziemy zgodnie z planem.
Potoczyliśmy się w stronę Zalewu Sulejowskiego, zatrzymując się (jak zawsze) na fotkę przy progu poniżej zapory.

Od lewej: Jaśnie Maria, Jaśnie Marcin, Jaśnie ja i Jaśnie Iza.


Potem szybki transfer na zaporę i już mogliśmy podziwiać zalew i "piękne" widoki.


... co niezbyt dobrze wpływało na mój humor (nie znoszę deszczu).
.

Nie było jednak co rozpaczać, tylko trzeba było brać dupska w troki i jechać dalej.
Poprowadziłem grupę przez lasy, kierując się z grubsza na Inowłódz.




Klimat był mocno jesienny, ale jechało się w miarę miło, a do tego po jakimś czasie pogoda zaczęła się nawet klarować.




I tak jechaliśmy, jechaliśmy, aż dotarliśmy do dobrze nam znanego czerwonego szlaku, na którym to Siwy miał okazję zemścić się i pokonać na rowerze Słomiankę, czyli rzeczkę, która poprzednio sprawiła nam tyle trudności.


Potem Inowłódz, zakupy...


...ognisko i synchroniczne picie piwa:)


Jeśli ktoś pomyślał sobie, oglądając powyższe zdjęcie, że nie powinno się używać kasku jako podpórki pod patyk z kiełbasą, to... ma rację! Efekty bowiem moga być tragiczne, a mianowicie może mieć miejsce:
EPIC FAIL


Po obiadku przy ognisku ruszyliśmy w drogę do Spały, jadąc wzdłuż brzegu Pilicy.






Jechało się tak dobrze, że wszyscy się nieźle rozgrzali i trzeba było zdjąć "obciski" :P


Potem była Spała, Konewka i leśno-polna (z małymi wstawkami drogowymi") wariacja na temat powrotu do Tomaszowa. Urozmaicone to wszystko przeprawą przez stary jaz na rzece Gać.




Potem już tylko ciapąg do Łodzi...

... z przesiadką w Koluszkach (i obowiązkowym cykaniem zdjęć lokomotywom)...


...i w końcu przydługi przejazd przez miasto ze stacji Łódź-Widzew do domu.

Było miło, a gdyby odmeldowali się wszyscy, którzy zapowiadali swoją obecność, to byłoby jeszcze milej. Niech Ci, którzy się nie wybrali, żałują że wybrali kiszenie się w fotelu :P

P.S. Ludzie potrafią być zdrowo popieprzeni. W porannym pociągu z Koluszek do Tomaszowa jechała z nami jakaś para - baba koło 40-50 i jakiś trochę młodszy koleś. Oboje, wbrew zakazowi, palili namiętnie. Oczywiście, żeby być z fajami jak najdalej od konduktora, robili to na samym końcu składu, czyli obok przedziału dla podróżnych z większym bagażem ręcznym, który zajmowaliśmy my z rowerami. Mimo próśb ze strony Siwego, odmówili zgaszenia fajek, a rozmowa dość szybko zmieniła się w niezgorszą pyskówkę. Nie chcieli zgasić petów, a do tego w dość brzydkich słowach opieprzali dziewczyny, ze siedzą tak, ze zajmują dwa miejsca (a "dobrze wychowane panienki nie robią"). Oczywiście argument chybiony, zwłaszcza, że w całym pociągu jechało raptem z 10 osób. Awantura rozwijała się pięknie (już z udziałem wezwanego przez Siwego kierownika pociągu) - były flugi, groźby - baba bardo głośno odgrażała się, że nam przypieprzy. Ostatecznie trzasnęliśmy jej przed nosem drzwiami, co wkurzyło ją tak, że wpadła do nas, kopnęła Marysię i wysiadła z pociągu... O_o
Dzięki tej przygodzie krew szybciej płynąć zaczęła i przynajmniej wszyscy dobrze się wybudziliśmy :)
Lubię jeździć pociągami, ale ludzi którzy nimi podróżują nie znoszę.
Rower:[A] Tomac Dane wycieczki: 90.54 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Piep...ć aktywny wypoczynek. Dajcie mi leżak!

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice, Wideło
Dawno nie odbyła się żadna grupowa wycieczka i nic nie zapowiadało, że w ten weekend taka się trafi. Tymczasem w sobotę zadzwonił Siwy i powiedział coś, co w telegraficznym skrócie można ująć tak: "Adamie, Mario, jutro przyjeżdża Iza, więc jutro jedziemy na wycieczkę. Ruszcie dupska, lenie!"
No to pojechaliśmy. Niewiele brakowało, by wszystko spaliło na panewce, bo rano pojawiły się dosyć poważne problemy z wyrobieniem się na pociąg. Ostatecznie jakoś się udało (tętno przedzawałowe podczas szaleńczej gonitwy przez miasto na dworzec) i jakoś dotarliśmy do Piotrkowa Trybunalskiego.
Stamtąd pojechaliśmy do Sulejowa. Można kulturalnie asfaltem, a można przez las. Wybraliśmy oczywiście las. Po drodze było trochę błota.



Dzięki takim atrakcjom nasze wypucowane rowerki szybko osiągnęły mniej więcej taki stan.


Całe szczęście błoto dość szybko się skończyło i do ujścia Luciąży dotarliśmy już bez problemów.

Tam Siwy zasnął podczas robienia wheelie (całą noc dłubał przy rowerze Izy i się biedak nie wyspał) i się wywalił. Przypadkiem byliśmy tam z kamerą :)

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/tBnmWSgCFzs"> <embed src="http://www.youtube.com/v/tBnmWSgCFzs" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Gleba go trochę obudziła i dzięki temu do knajpy mieszczącej się w budynkach opactwa Cystersów w Podklasztorzu dojechaliśmy już bez dalszych przygód. Tu nastąpiła przerwa na piwko, soczek, zupkę, inne atrakcje (np. obsrały mnie ptaki) i związane z nimi mycie głowy:)

Z Podklasztorza potoczyliśmy się krótkim odcinkiem asfaltu, gdzie wszyscy zaliczyli po focie (ja nie:/)






Asfalt skończył się szybko i znów wpadliśmy w las.





i "pomknęliśmy" brzegiem zalewu w kierunku zapory. Po drodze było kilka postojów. Podczas jednego z nich starałem się nauczyć wszystkich starochińskiej techniki lewitacji, ale coś nie wyszło :(


Na kolejnym postoju trochę popluskaliśmy się w wodach zalewu i pogapiliśmy się na windsurferów. (Siwy bił brawo przy każdej glebie.. nie wiem, czy jak wywalasz się na wodzie to nadal gleba, zaliczonej przez nich), a potem pojechaliśmy na lody koło zapory w Smardzewicach.


Potem jeszcze fota grupowa poniżej zapory i "biegiem" do Tomaszowa na gofry (i pociąg, którym wróciliśmy do Łodzi).


Honorowy patronat nad wycieczką objął Super Lover
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 80.26 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Nogi mi się palą!

Sobota, 16 kwietnia 2011 | dodano: 01.02.2017Kategoria Wideło, Zalew Sulejowski i okolice
"Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata" Niech mi ktoś powie, że to nie jest prawdą, to szczelę w japę, albo moje drugie imię nie jest Stefan (a nie jest). Ale.. po kolei:
W sobotni poranek budzik zadzwonił kilka minut po piątej. Pora wybitnie nieboska, za oknem -1 °C, ale wstać trzeba, bo pociągi na maruderów nie czekają. Gdzieś po drodze na Łódź Fabryczną spotykaliśmy Siwego i już we trójkę zalogowaliśmy się na pokładzie EN-57 do Tomaszowa Mazowieckiego.
Na miejscu szybki pączek i w drogę. Najpierw klasycznie: Niebieskie Źródła, schron kolejowy w Jeleniu, ale potem postanowiłem, że przecież nie można jechać zwyczajnie asfaltem i zaczynamy jazdę "na czuja". Dopóki nie znaleźliśmy się w bezpośredniej bliskości Pilicy, wszystko szło super. Potem jednak zaczęło robić się mokro, aż skończyło się brodzeniem w rzece Słomiance (próbowaliśmy z Marcinem most zbudować, ale nie wyszło) i zabawą w Jezusa na jakimś bagienku.
Wszystko to odbywało się dosłownie kilkadziesiąt metrów od wygodnego, znakowanego szlaku, ale cóż... przynajmniej było ciekawie:) Dobrze, że chociaż pogoda poprawiła się znacznie od rana i słoneczko ogrzało świat do blisko 20 stopni. Gdyby przyszło brnąć przez wodę w takim zimnie, jak rano, to podejrzewam, że Siwy do spółki z Marysią powiesiliby mnie na pierwszym lepszym drzewie, a potem sami pomarli z wyziębienia. Całe szczęście taki finał z rodem z greckiej tragedii nie był konieczny, a w nagrodę za trudy była kiełbasa upieczona na ognisku i zimny browarek wypity na brzegu Pilicy.
W drodze powrotnej przyszło nam znowu zamoczyć nogi w Słomiance, bo mostek na czerwonym szlaku się wziął i się zarwał. Moi towarzysze zdjęli buty, podkasali spódnice i przebrnęli przez rzeczkę, a ja sforsowałem ją jak panbuk przykazał - w butach i skarpetach.
Potem, w Spale, znów było piwo (na rozgrzewkę i odkwaszenie, a więc w celach stricte terapeutycznych) i na koniec przejazd czerwony szlakiem do Tomaszowa. Podczas przejazdu owego na zmianę z Marcinem spinaliśmy się, żeby na filmiku wyszło, że jedziemy szybko i obojgu nam przyszło to potem odchorować.
Następna wycieczka musi być bez moczenia nóg i bez napinania. Wszystkim to na zdrowie wyjdzie :)

A teraz filmik i zdjęcia lub jak kto woli "multimedia".

Pierwej filmik. Jeśli przeszkadzają komuś słowa na 11 literę alfabetu (sztuk:6), to proponuję, by raczej bez dźwięku obglądnął :)

Muzyka: Beastie Boys "Sabotage" [Alex Metric re-edit]

Zdjęcia kiepściuchne, ale marysiowy soniak robi foty prawie tak kiepskie jak telefon komórkowy... cóż...
Do tego będzą nie po kolei, bo chronologia to imperialistyczny wymysł, mający zniewolić masy (?)

Razem z Siwym rozpalamy ognisko. Jak zwykle pomocne okazują się bilety PKP. Dpdatkowo na zdjęciu świetnie widać moją aero-fryzurę :P


"Dworzec" autobusowy, czyli najbardziej lanserska miejscówka w Inowłodzu. Przykro mi, ale jeśli nie masz tu słit foci, to jesteś nikim.


Wg. słownika języka polskiego, ambona to: 1. przyścienna mównica w kościołach chrześcijańskich, służąca do wygłaszania kazań; 2. platforma nadziemna, stosowana podczas polowań do obserwacji zwierzyny
Powiedzmy, że widocznym tu bohaterom udało się połączyć obydwie funkcje - weszli na ambonę "2", i pieprzyli głupoty jak to zwykle robią ludzie z ambony "1"


Jazda też była. O, np przez las


Myślałem, że gorzej już nie będzie, ale nie wiedziałem jeszcze, że za najbliższymi drzewami płynie rzeka, a za nią jest bagienko. Dość powiedzieć, że dotarcie do widocznego w oddali lasu zajęło nam ponad godzinę.


Budynek stacji kolejowej w Jeleniu. Li i tyle.


Nasza nowa świecka tradycja - zdjęcie Marysi z rowerem, w rezerwacie Niebieskie Źródła.

(a tu foty z: V.2007, III.2008, V.2008 i VI.2009

Błotnista ścieżka na brzegu Pilicy przed Inwołodzem.


Bezalkoholowe ;)


Pożyczone :D
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 70.82 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

36 STOpni

Sobota, 17 lipca 2010 | dodano: 17.01.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice, Łódź i okolice
 Rano rzuciłem propozycję: wyprawa nad jakąś wodę. Właściwie, to miałem zamiar jechać samochodem, ale jakoś tak się porobiło, że pojechaliśmy (ja i Marysia) rowerami.
Było dosyć ciężko - pogodynka pokazuje, że temperatura osiągnęła dziś w łódzkiem 36 stopni. W słońcu i nad asfaltem musiało być dużo więcej. Miejscami koła przyklejały się do nawierzchni i odrywały się od niej z nieprzyjemnym, prawie chlupoczącym dźwiękiem.
Mimo to jechało mi się dobrze. Nie mogę powiedzieć tego samego o Marysi. Najpierw zbuntowało się jej zjedzone naprędce śniadanie z McDonald's, a potem przeszła w stan z pogranicza udaru cieplnego. Dzięki bogu dłuższy postój w cieniu pomógł i jakoś dojechaliśmy nad Pilicę w rejonie Smardzewic. Tutaj rozłożyliśmy ręczniczki (w cieniu) i chwilę poleżeliśmy oraz zaliczyliśmy rytualną, orzeźwiającą kąpiel.
Długo się nie wylegiwaliśmy (no bo ile można?) i pojechaliśmy do Tomaszowa, by tam zjeść po gofrze (wyśmienite mają na dworcu PKP. Gorąco polecam) i już na pokładzie "kibelka" wrócić do Łodzi. Setka stuknęła całkiem przypadkowo, ale biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne, to jestem z niej całkiem dumny.
Z Marysi też jestem dumny :)







Gofr na dworcu kolejowym, czyli tomaszowskie "the best of..."

Ta chusta na głowie, to jedyny sposób, bym po rowerze nie miał opalonych na głowie kropek przez otwory wentylacyjne w kasku, ale potraktować można ją jako piracką chustę, a więc również taki mały manifest: "Tak, jestem pastafarianinem!" :)

Temperatura nie zachęcała do postojów i fotografowania, więc zdjęcia raczej parszywe wyszły i dlatego się nad nimi tak poznęcałem.
Rower:[A] Kryptoszosa Dane wycieczki: 100.78 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

"Wcale nie jest tak głęboko"

Niedziela, 14 czerwca 2009 | dodano: 15.02.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice, Wideło
Pobudka bardzo wczesna (6 rano), ale nie wypadało się spóźnić, bo dzisiejsza wycieczka miała odbyć się w nieco szerszym gronie niż zwykle. Spotkanie zarządziłem o wczesnej godzinie, aby za sprawą miłosiernie nam panujących PKP ruszyć w świat. Na Dworcu Fabrycznym stawiliśmy się w komplecie: ja, Marysia i Marcin (miała być jeszcze Kinga ale nie wyszło). Władowaliśmy się w "kibelka" i po dwudziestu kilku minutach powitaliśmy piękne miasto Koluszki. Stamtąd drogami polno-leśnymi (oraz pewną ilością pól, ale już bez dróg) dotarliśmy do Tomaszowa Mazowieckiego. Po drodze było kilka kałuż i inncyh atrakcji, które pomogły mi i Marysi wytworzyć na rowerach, ciuchach i twarzach solidną ochronną warstewkę błota. W Tomaszowie okazało się, ża Marcin jest w miarę czysty, więc radośnie, jadąc tuż przed nim wjechałem w kałużę. Głośne "Córa Koryntu!" (czy jakoś tak) usłyszane z tyłu dało mi znać, że mój plan się powiódł i teraz Siwy też będzie mógł ze mną podrywać gimnazjalistki na maseczkę błotną.
Gimnazjalistek jak na złość nie było, ale była pizza. Nie była łatwa i kazała czekać na siebie aż do godziny dwunstej. Kiedy jednak zjawiła się, to skonsumowaliśmy ją grupowo, nie bacząc, że przy stolikach siedzą obcy ludzie.
Potem szybki transfer dróżkami na zaporę w Smardzewicach (+mały foto-stopik przy Grotach Nagórzyckich) a dalej... singlowo-leśna, rowerowa orgietka brzegiem zalewu aż do Bronisławowa. Jadąc brzegiem co chwilę napomykałem o tym, że "coś dużo wody w zalewie". Fakt ten miał okazać się dość istotny w dalszym stadium wyprawy. A tak poza tym, to po drodze jedna z dużych kałuż "korciła mnie" i w efekcie zanurzyłem w niej nogi. Tak gdzieś na głębokość 10 cm powyżej kostki i kurort Bronisławów przywitałem wydając butami odgłosy, jak rozdeptywana żaba.
Postanowiliśmy wyprzeć z organizmów wilgoć za pomocą bursztynowego trunku wypitego na plaży. Chyba pomogło i po krótkiej wymianie pobożnych życzeń ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze przyszło nam pokonać małą zatoczkę, nad którą zbudowano wąską kładkę. Normalnie jest ona kilkadziesiąt centymetrów nad wodą. Ale nie dzisiaj:) (bo "coś dużo wody w zalewie") Już sćieżka prowadzaca do niej była pod wodą, ale Marcin stwierdził, że "Wcale nie jest tak głęboko" więc pojechaliśmy. Gdy w wodzie zanurzyły się już buty, uznaliśmy, ze gorzej i tak nie będzie (to pewnie przez to wypite piwo). A jednak mogło być gorzej. Znacznie. Kładka również byłą pod wodą i do tego była cholernie śliska. Szczegółów przeprawy nie opiszę, bo nie umiem, ale na samym dole jest filmik, więc zapraszam do "lektury".
Dalej już bez większych przygód dotarliśmy do zapory, a stamtąd wzdłuż Pilicy, zahaczając o rezerwat "Niebieskie Źródła" i o "Małe Groty" dotarliśmy do Tomaszowa. Na koniec po dworcowym goferku i za sprawą PKP znów dotarliśmy do Łodzi. Wycieczka wyszła ogólnie całkiem zajebista :) Jedyny minus jest taki, ze opaliły mi się paski do kasku i jutro w robocie będę wyglądał jak upośledzona, czerwona zebra :)

W dordze z Koluszek do Tomaszowa: "Udawaj, że jedziemy szybko" Prędkość rzeczywista rzedu 7km/h :)


Kolejna sesja leśnego lansu


I jeszcze jakiś "landszafcik", żeby nie na każdej focie nasze paszcze widac było


Pomagamy babce uruchomić kaszlaka. Odpalił i odjechała w dal. Nawet nie podziękowała. To jędza :)


Inside joke: wrzosowisko :D


Off-road, off-path, on-pole :)


Marcin robi triki przed spożywczakiem. Pewnie wypatrzył gdzieś gimnazjalistkę jakąś :)


Groty Nagórzyckie


i Jeszcze jednen "landszafcik"


Całe stadko nad Pilicą


Zapora w Smardzewicach...


...i ptoki


Zalew Sulejowski


Ja robię serwis, a Siwy się pręży... pewnie znów te gimnazjalistki szły. A ja cholera nie patrzyłem i przegapiłem :/


Costa del Beton


Zatoczka


"Mówiłeś, że nie jest głęboko!"...


"...bo... za blisko jechaliście"


Kładka prawdy, słupki nadziei...


Marcin uzupełnie węglowodany, bułkowodany, masłowodany, szynkowodany i inne składniki odżywcze


Marcin znów robi triki (w krzkach była pewnie jakaś gimnazjalistka). Ja lansowałem sie na tych skałkach w zeszłym roku przed grupką pań w wieku circa 50 lat, więc uznałem, że dla marnej gimnazjalistki nie będe się wysilał :) Poza tym trochę zaczynało nam się na pociąg spieszyć.


Kolejne foto do kolekcji

A tu numer: 1, 2 i 3

Dworcowy przysmak. I zagadka: jaki owoc ukrywa się pod tą oczojebną zielenią? :)


Mój light-bike robi dziury w asfalcie


A na koniec obiecany film. Dramat "Przeprawa", czyli 6:28 hardkoru :)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/r5aL008wAeg"> <embed src="http://www.youtube.com/v/r5aL008wAeg" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Opis tej wycieczki u Marcina i u Marysi
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 92.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Spalskie Tournée łódzkiej ekipy bikestats.pl/forumrowerowe.org

Niedziela, 1 czerwca 2008 | dodano: 09.01.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice
Realizacja rzuconego tydzień temu pomysłu i trasa, którą chciałem w gronie forumowym zorbić od blisko roku. Wczoraj wieczorem szybka rozmowa i o ósmej rano znalazłem się przed McDonald's na Retkini, skąd odebrał mnie silenoz i pojechaliśmy zapakować rowery na jego Hellwagon. Trochę to trwało, ale wysiłki nasze zwieńczone zostały sukcesem. Potem na parking przed Castoramą, szybkie dopięcie roweru demvariego i w dorgę.
Dojechaliśmy do Tresty nad Zalewem Sulejowskim, zdjęliśmy graty z bagażnika i w zaczęliśmy jazdę na serio.
Nie było łatwo - upał straszny, chmary robactwa, skrzypiąca sztyca w rowerze Marcina. Do tego jakieś problemy zdrowotne u Marcina, a później u mnie. Mimo wszystko byliśmy twardzi i założoną trasę zrobiliśmy (mniej więcej). Jak zwykle w bunkrach zimno, czerwony szlak fajny, a w Spale tłumy. Chciałoby się jeszcze powiedzieć, że piwo zimne, a kobiety gorące, ale dzisiaj była kompletna abstynencja i tryb sportowy (co poniektórzy to nawet tłuszcz z szaszłyka odcinali;)), a kobiety (sztuk: 1) zostały w Łodzi.
Jak wróciliśmy do Tresty, to jeszcze trafiła nam się wyżerka z grill'a, za co wielkie dzięki należą się rodzinie Darka.

Po powrocie do Łodzi jeszcze wizyta u Marysi i potem już ścieżkami rowerowymi do domu.

Trasa: Teo - RTK - [Hellwagonem do Tresty] - Tresta - Smardzewice - Kopalnia Biała Góra - Rezerwat Niebieskie Źródła - Wąwał - Jeleń - Ceibłowice Duże - Spała - Konewka - Królowa Wola - Inowłódz - Gasek (?) - Spała - Glinnik - Tomaszów Mazowiecki - Nagórzyce - Smardzewice - Tresta - {Hellwagonem do Łodzi] - Rondo Solidarności - RDG E - Teo

A na fotkach mnie prawie nie ma, bo pełniłem rolę nadwornego poskramiacza optyki i zawsze prawie stałem po tej drugiej stronie obiektywu.

Rzeźba z metalu i rzeźbiarze przy pracy


"Małe Groty"


Niebieskie Źródła


Jeleń


Jeleń - w bunkrze kolejowym.


Jeleń - 2/3 naszej ekipy w bunkrze technicznym


Napis, który zrobiła Marysia podczas zeszłorocznej, majowej wycieczki nadal jest :)


Cała ekipa w komplecie: ja, demvari i silenoz.


Bunkier w Konewce - nie zadzieraj z silenozem


...z demvarim chyba też nie :)


Ale ja i tak mam największy kaliber




Nagórzyce - demvari ma lekki rower,...


...a silenoz ma dzieci (?) :)
Rower:[A] Enduro Dane wycieczki: 92.17 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

A wiosna przyszła pieszo...

Niedziela, 30 marca 2008 | dodano: 09.01.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice
Pierwsza większa wyprawa tego roku. Były już dłuższe dystanse, ale dopiero ta wycieczka miała w sobie coś z beztroskiego, wakacyjnego włóczenia się po bezdrożach z dala od domu.
Grupa miała być trochę większa, bo zabrać miał się jeszcze siwy84 z forumrowerowe.org, wraz ze swoją dziewczyną, ale cóż.. nie wyszło. Pojechaliśmy we dwójkę: ja i Marysia.
Ruszyliśmy rano - żwawy przejazd na Łódź Fabryczną, rowery do pociągu i jedziemy do Koluszek. Zgodnie z planem mieliśmy zwiedzać lasy w pobliżu tego węzła kolejowego, ale w mojej głowie zrodził się plan zahaczenia o Tomaszów Mazowiecki. W zwięzku z tym, klucząc w pobliżu torów kolejowych ruszyliśmy na południe. Na początku było mało wiosennie - słońce zasłaniała jakaś złośliwa chmura, ścieżki i drogi były błotniste, a temperatura była daleka od obiecanych w prognozie kilkunastu stopni.
Po parunastu kilometrach zrobiło sie jednak ładniej. Teran jakby trochę obsechł i zaczęło pokazywać się słońce.
W Tomaszowie zjedliśmy pożywny obiad w "restauracji innej niż wszystkie" (ktoś jeszcze pamięta to ich stare hasło reklamowe?) i zaczęliśmy tą fajniejszą część wycieczki. Pojechaliśmy do Grot koło miasta, pojeździliśmy po ścieżkach w okolicznych lasach i robiąc masę postojów na robienie zdjęć dojechaliśmy do zapory w Smardzewicach. Tutaj po praz pierwszy naprawdę poczuliśmy, że jest wiosna. W okolicznych barach tłumy, do każdej budy z lodami ustawiały się kolejki, a do tego plątała się grupa kilkunastu motocyklistów, którzy robili sporo hałasu. Szybko opuściliśmy to zatłoczone miejse i samym brzegiem Pilicy pojechaliśmy do rezerwatu "Niebieskie Źródła". Kilka fotek i dalej już kulturalnie na dworzec, na pociąg do Łodzi. Tutaj miła niespodzianka - zamiast starym EN52, trasę do Koluszek pokonaliśmy na pokładzie ED59 (aka "Acatus")

No i obyło się bez gleb z winy Crank Bros. Marysi - udany dzień :)

Droga z Koluszek do Tomaszowa


Momentami było mokro - tutaj wracamy już na drogę, bo tu (jak iwidać) zaczyna się ten suchy odcinek


Gdzieś koło Skrzynek - zagrodzony podwójną linią ogrodzeń z drutu kolczastego obiekt o nieznanym przeznaczeniu. Ktoś wie co tam było?


W Lesie za Tomaszowem - wiosna na całego

j.w.

i tu też


Marysiowy rower (Stanisław II ):)


Groty Nagórzyckie - prawie jak góry :)




Nagórzyce - prawie jak chaszcze


Widok na Marysię (i zaporę w Smardzewicach)


Próg wodny poniżej zapory




Zalew Sulejowski. Kwiat lotosu, pięść mistrza Zen? :]


Pilica - singletrack


RTWD na 115mm i cisnę podjazd. Obiektyw spłaszcza, ale tym razem na serio było stromawo.


"Niebieskie Źródła" jeszcze w niezbyt wiosennych barwach (a rok temu, w maju było tu tak)




ED59, czyli limuzyna do Koluszek
Rower:[A] Enduro Dane wycieczki: 77.58 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Trochę dalej...

Środa, 15 sierpnia 2007 | dodano: 30.01.2017Kategoria Zalew Sulejowski i okolice
Wymyśliłem sobie przejażdżkę w rejonie Koluszek i Tomaszowa. Chciałem wyjechać pociągiem o 6 rano, ale jakoś nie udało się wstać na czas (ciekawe czemu). W końcu pojechałem pociągiem ok. 8.30. Z Koluszek trasa biegła początkowo twardą leśną drogą, którą miałem okazję poznać kilka tygodni wcześniej. Potem jednak droga odbiła od torów, a ja konieczne chciałem podąża wzdłuż "żelaznej drogi". W efekcie musiałem przedzierać się przez wysokie po pas trawy, przez las i inne atrakcje. W Tomaszowie zahaczyłem o rezerwat Niebieskie Źródła a potem wzdłuż Pilicy pojechałem do zapory w Smardzewicach. Ścieżka wzdłuż rzeki, którą w maju jechałem z Marysią, nadal jest super.
Nad zalewem tłumy ludzi, dla których stanowiłem najwyraźniej nie lada atrakcję, gdy między gęsto rozłożonymi ręcznikami jechałem plażą wzłuż brzegu. Na wysokości Tresty Rządowej odbiłem od brzegu, gdyż postanowiłem dotrzeć do Jelenia. Na początku szło mi nieźle, ale potem we wsi Potok zmyliłem drogę i pojechałem w dokładnie odwrotnym kierunku niż powinienem. Z błedu wyprowadziły mnie dopiero jakieś dzieciaki w Syskach. Potem, gdy jużwiedziałem gdzie jestem, zrobiło się dużo łatwiej :) Szybko śmignąłem przez Zajączków, Potok (znowu), Celestynów i Unewel.
Za Unewelem spotkałem jakiegoś autochtona na rowerze.Spytałem go, którędy dojecha do Jelenia i niestety posłuchałem jego rady. W efekcie skręciłem za wcześnie i do samego Jelenia przedzierałem się przez haszcze wysokie po pas. Dobrze, ze przynajmniej wypłoszyłem jakąś sarnę - dzięki temu miałem wydeptaną "ścieżkę". W Jeleniu odwiedziłem bunkier (nie zmienił się od maja), obfotografowalem budynek stacji i pojechjalem do Tomaszowa.
Na miejscu okazało się, że ostatni pociąg do Koluszek odjechał przed kilkoma minutami i jeśli chcę dosta się do Łodzi, to musze bryknąć z powortem do Koluszek. Przeżywałem właśnie mały kryzys po przejchaniu setki, ale ruyszyłem w drogę. Po pięciu km. padłem - zerwłem w czyimś sadzie kilka jabłek, położyłem się na środku drogi i zacząłem zdychać. Dzięki bogu telefonicznie ustaliłęm, że znad Zalewu wraca autem rodzina, więc uda się zabrać z nimi.
Gdy dochechałiśmy do Łodzi, złożyłem rower "do kupy" i z zapasem nowych sił dojechałem na Teofilów.

Teo - Łódź Fabryczna PKP / Koluszki PKP - Zaosie - Skrzynki - Cekanów - Tomaszów Mazowiecki - Rezerwat "Niebieskie Źródła" - Smardzewice - Tresta Rządowa - Karolinów - Rezerwat "Twarda" - Potok - Wydraków - Syski - Zajączków - Potok - Celestynów - Unewel - Jeleń - Wąwał - Rezerwat "Niebieskie Źródła" - Tomaszów Mazowiecki / Łódź Retkinia (samochodem) - Teo












Rower:[A] Amstaff Dane wycieczki: 124.98 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)