36 STOpni
-
DST
100.78km
-
Sprzęt [A] Kryptoszosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano rzuciłem propozycję: wyprawa nad jakąś wodę. Właściwie, to miałem zamiar jechać samochodem, ale jakoś tak się porobiło, że pojechaliśmy (ja i Marysia) rowerami.
Było dosyć ciężko - pogodynka pokazuje, że temperatura osiągnęła dziś w łódzkiem 36 stopni. W słońcu i nad asfaltem musiało być dużo więcej. Miejscami koła przyklejały się do nawierzchni i odrywały się od niej z nieprzyjemnym, prawie chlupoczącym dźwiękiem.
Mimo to jechało mi się dobrze. Nie mogę powiedzieć tego samego o Marysi. Najpierw zbuntowało się jej zjedzone naprędce śniadanie z McDonald's, a potem przeszła w stan z pogranicza udaru cieplnego. Dzięki bogu dłuższy postój w cieniu pomógł i jakoś dojechaliśmy nad Pilicę w rejonie Smardzewic. Tutaj rozłożyliśmy ręczniczki (w cieniu) i chwilę poleżeliśmy oraz zaliczyliśmy rytualną, orzeźwiającą kąpiel.
Długo się nie wylegiwaliśmy (no bo ile można?) i pojechaliśmy do Tomaszowa, by tam zjeść po gofrze (wyśmienite mają na dworcu PKP. Gorąco polecam) i już na pokładzie "kibelka" wrócić do Łodzi. Setka stuknęła całkiem przypadkowo, ale biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne, to jestem z niej całkiem dumny.
Z Marysi też jestem dumny :)
Gofr na dworcu kolejowym, czyli tomaszowskie "the best of..."
Ta chusta na głowie, to jedyny sposób, bym po rowerze nie miał opalonych na głowie kropek przez otwory wentylacyjne w kasku, ale potraktować można ją jako piracką chustę, a więc również taki mały manifest: "Tak, jestem pastafarianinem!" :)
Temperatura nie zachęcała do postojów i fotografowania, więc zdjęcia raczej parszywe wyszły i dlatego się nad nimi tak poznęcałem.
Kategoria Zalew Sulejowski i okolice, Łódź i okolice