Do Rydzynek z Marysią, powrót samemu. Na miejscu grill, jakieś piwko może nawet... No relaks na całego. Zdjęć z drogi "tam" nie mam, bo była to jedna z niewielu okazji, by z Jaśnieżoną pogadać sobie na spokojnie bez Bejbora. Zdjęć z powrotu też nie ma, bo się śpieszyłem.
Ponieważ bez zdjęcia się nie liczy, fotka ostatecznej (póki co) wersji napędu w 45650b: tania kaseta 11-42 - CS-HG500, przerzutka X0 Type 2, która nie powinna działać z tą kasetą, ale działa i chińska zębatka narrow-wide 32T (Chińczyk z aliexpress miał nawet taką z napisem Deore XT :D). Na koniec kupiona okazyjnie prowadnica Mozartt HXR, bo jednak samym narrow-wide'om nie ufam. Li i tyle.
Mimo ładnej pogody, ostatnio nie było okazji, by pojeździć. Złożyło się na to wiele czynników, z których niepoślednim był fakt, że jakieś półtora tygodnia temu bejborzysko złamało sobie stopę. Teraz już sprawy trochę się uspokoiły i można było, w ramach zabawiania małej kuternogi, władować Ją do przyczepki i wywieźć na jakiś plac zabaw. Z gipsem nie mogliśmy na miejscu zbyt wiele zdziałać, ale nawet huśtawka dała Młodej dużo radości. Potem mała rundka tu i ówdzie, a potem lody, dla ukojenia duszy ;)
A na zdjęciu, kolejny wypełniacz czasu, który konkuruje z rowerem - budowany na działce domek dla bejbora. Ofc nieukończony jeszcze.
No właśnie.. chyba naprawdę przyszła wiosna. Z tej okazji odbyła się pierwsza dłuższa wycieczka z przyczepką.
Trasa bez rewelacji, bo wyznaczona przez place zabaw, budki z lodami, i restauracje, ale i tak było całkiem ok. Do tego krótkie portki i krótkie rękawki!
Musiałem Tosię Marysi sprzed oczu sprzątnąć na całe popołudnie. Młoda na pumptrack napalona jak łysy na grzebień, więc oczywiście trafiliśmy na Zdrowie.
Jak to ostatnio bywa, pojechaliśmy na Zdrowie. Ja rowerem, Marysia na rolkach, a Tosia w przyczepce. Cel? Oczywiście pumptrack. Młoda poczyna sobie coraz śmielej - popitala ostro, instruuje inne dzieci, drze się i śpiewa. Pełna profeska :)
Tym razem udało mi się też zrobić kilka rundek. Jako starszy pan z brzuszkiem, jeżdżę sobie jak panbuk przykazał, na małej trasie, z bejborami, które ledwo z pieluch wyrosły. Daleko mi jeszcze do poziomu jaki prezentują (rzucający kurwami i chujami jak starzy drwale) gimnazjaliści, albo jeszcze młodsze grzdyle, nakurwiające na "dorosłej" trasie. No ale powiedzmy, że nabieram jakiejś tam wprawy i udaje mi się przejechać pętlę kilka razy bez kręcenia korbami, czyi i tak jestem lepszy niż sakwiarze, którzy czasem tu przyjeżdżają. Zawsze coś... :)
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)