Wpisy archiwalne w kategorii

Wideło

Dystans całkowity:664.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:41.51 km
Więcej statystyk

Mieszczuch kontra zima - 1:0

Wtorek, 7 lutego 2017 · Komentarze(0)
Śnieg tak ładnie padał, że musiałem wyjść na rower. Mieszczuch dzielnie walczył w parkach i na poligonie, ale szersze opony wiele by ułatwiły.





Pod koniec wycieczki zauważyłem, że dorobiłem się takich uroczych śniegowych owiewek.
Z muzyką poszedłem dziś na całość - pojechałem w "domowych" słuchawkach AKG - jakość dźwięku niesamowita, jak na jazdę rowerem po śniegu, a do tego w uszy ciepło jak w nausznikach :)

RS1

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Pierwsza czeska wycieczka tego wyjazdu musiała być na Rychlebské stezki. W niedzielę darowaliśmy sobie jazdę, bo był upał, bo na RS byłoby sporo ludzi, bo jesteśmy leniwi. W poniedziałek nie było już wymówek i pojechaliśmy - przez Jeseník Lazne i prosto na Superflow. W tym roku wydawał się fajniejszy niż ostatnio :)

Na końcu świata

Piątek, 10 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Ostatni (choć ruszając na tą wycieczkę jeszcze o tym nie wiedzieliśmy) dzień jazdy po czeskich górach. Tym razem, zamiast eksplorować Jeseníky, poznać mieliśmy dokładniej Góry Rychlebskie (czy jak kto woli, Złote).
Do tej pory kojarzyły się one nam głównie z Rychlebskimi Stezkami, ale teraz zapuścić mieliśmy się w dziksze rejony, a mianowicie na granicę polsko-czeską.
Wyprawa zaczęła się od dojazdu pociągiem do Ramzovej. Można było rowerem, ale zupełnie nie było warto. Ot 15km szoską. Po co?
Zamiast tego władowaliśmy się na pokład českego vlaka. Dla miłośnika kolei Czechy to prawdziwy raj. Pełno malowniczych linii kolejowych, którymi (w przeciwieństwie do polskich) jeżdżą regularnie pociągi. Nawet dla osoby, która w pociągu widzi jedynie sposób na dotarcie z punktu A do punktu B (ile tacy ludzie tracą...), podróż do Ramzovej może być atrakcją, bo widoki z okien przepiękne.





Z dworca ruszyliśmy na Smrk. Podjazd niebieskim szlakiem był łatwy, miły, przyjemny i niezbyt stromy.

Ot szutrowa droga.
Naprawdę ładnie zrobiło się, gdy dotarliśmy do granicy.




Miejsce urokliwe (drzewka, wiata pod którą można sobie przebiwakować, miejsce na ognisko) i do tego super widok na całkiem bliski już Masyw Śnieżnika. Wyraźnie widać Śnieżnik i Czarną Górę wraz z anteną, wyciągiem i trasami zjazdowymi.



Jak już sobie popatrzyliśmy, zaczęła się właściwa wycieczka.


Szlak przez wiele kilometrów wiedzie bez przerwy singlem.




Praktycznie cały w siodle. Na dobrą sprawą kompletnie nieprzejezdny jest jedynek odcinek prowadzący na szczyt Kowadła.
Właściwie, to chcieliśmy ominąć szczyt Kowadła zielonym, polskim szlakiem, który zgodnie z naszą mapą trawersował zachodnie zbocze i pozwalał nam oszczędzić sobie tachania rowerów. Nie wyszło. Okazało się, że w rzeczywistości przebieg szlaku odbiega od tego, co było w mapie. Ostatecznie rower kawałek na plecach jednak przebył i na szczyt Kowadła dotarł.


(a to taki eksperyment w postaci pionowej panoramki z widokiem spod Kowadła na polskie Bielice i Szeroką Kopę)


Żółtego szlaku trzymaliśmy się cały czas aż do rozdroża pod Špičákiem, gdzie opuściliśmy granicę, by czerwonym szlakiem dotrzeć do osady Hraničky, czyli do głównej atrakcji wycieczki.



Kiedyś była to ponoć normalna wieś, ale po drugiej wojnie światowej mieszkańców wysiedlono i została jedynie łąka, z pozostałościami po dawnych zabudowaniach.





Z tego miejsca mieliśmy dalej pojechać wzdłuż granicy na północ, ale jakoś zmęczenie i piękne okoliczności przyrody zachęcały do walnięcia się na zielonej trawce i trochę nam się przysnęło.



Po przebudzeniu, rozleniwieni, uznaliśmy, że nie ma mowy o dalszej walce z granicznym szlakiem. Wobec tego natrzaskaliśmy jeszcze zdjęć (niektóre robione nawet bez wstawania, bo aż tak nie chciało się dupska ruszyć z miejsca),...





... i w końcu pojechaliśmy.




Przez Červený Důl...




...zahaczając o Hrad Rychleby...

...dotarliśmy do Javornika, gdzie znów wsiedliśmy do pociągu (tym razem szynobusik serii 810) i pojechaliśmy do stacji Lipova Lazne. Podróż pociągiem znowu niesamowita. Linia niesamowicie kręta, widoki pierwsza klasa, tunel... Naprawdę warto było odbyć wycieczkę rowerową tylko po to, by się tym pociągiem przejechać :)
W Lipovej uwieczniłem troszkę taboru





... i pognaliśmy do domu, do Jesnieka.
W sobotę lało i z jazdy nic nie wyszło. Był więc ten piątek w Rychlebach ostatnim dniem naszych czeskich wakacji.


(profil bez dojazdu z kwatery na dworzec w Jeseniku i bez powrotu z Lipova lazne do Jesenika.

EDIT 28.09.2012: Dorzucam zmontowany wreszcie filmik z całego wyjazdu.


Powrót na Rychlebské stezky

Sobota, 9 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Rano nasi towarzysze (i jedna towarzyszka) wyjechali do domu i w Miedzygórzu zostałem tylko z Marysią. Ponieważ dwie osoby z rowerami na luzie wchodzą do naszego samochodu, to wybraliśmy się na Rychlebskie Ścieżki.
Kolejna (pierwszy raz byliśmy w 2010r.) wizyta, więc tym razem wiemy już co, gdzie i jak, zatem nie marnujemy czasu na szukanie początku traski, nie błądzimy po wsi w poszukiwaniu parkingu, a sama jazda płynna, miła, przyjemna i praktycznie bez postojów.
Podjechaliśmy szlakiem im. dr Wiessnera, potem Wales, Proklety, Tajemny, Mramrovy i Sjesdy.
Wyruszyliśmy trochę za późno, więc nie starczyło czasu ani na nowy fragment nad Czarnym Potokiem, ani na kolejną pętelkę po szlakach pod Sokolim Wierchem, ale i tak było zajebiście.

Niektóre zdjęcia to stop-klatki z kamerki, bo postojów na zdjęcia za bardzo nie było.

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/0NqyAchr8yM"> <embed src="http://www.youtube.com/v/0NqyAchr8yM" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>










Foto dej Międzygórze

Piątek, 8 czerwca 2012 · Komentarze(0)
To był ostatni dzień na jazdę w większej grupie, bo nasi towarzysze jutro mieli wracać.
Tymczasem ja w góry nie pojechałem.
Tak. Ten dystans to nie pomyłka. Właśnie tyle przejechałem. Rano kostka była nieco mniejsza niż wczoraj, ale bolała znacznie bardziej - to bardzo kiepski początek dnia, gdy na poranne szczanie trzeba skakać do kibla na jednej nodze.
W związku z takim rozwojem sytuacji, zrezygnowałem z jazdy. Radosnej grupce (w składzie (Izka, Marcin i Mateusz) opisałem traskę, która mogą zrobić, a ja z Marysią spędziliśmy dzień jak panbuk przykazał, czyli zwiedzając na butach park zdrojowy w Długopolu Zdroju.
Potem jednak telefon od Siwego - znaleźli gdzieś w Międzygórzu traskę zbudowaną przez miejscowe dzieciaki i potrzebowali jeszcze jednego aparatu, by udokumentować swoje przejazdy/przeloty (pewnie dla ubezpieczyciela, w razie wypadku :))

Ponieważ był to ostatni dzień, gdy byliśmy w Międzygórzu w piątkę, to najwyższa pora zamieścić filmik podsumowujący dotychczasowe "dokonania"

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/mUpikUauXqE"></object><iframe width="853" height="480" src="https://www.youtube.com/embed/mUpikUauXqE" frameborder="0" allowfullscreen="">Muzyka: Lorenzo's Music - "Indian Summer"

A teraz piątkowe foty (w większości robione serią, więc jakość taka sobie):














Ja za bardzo sobie nie pojeździłem. Głównie siedziałem :/




Ale chociaż przelansowałem się na kładce :)


A poza tym, to był tam lokalny dzieciak na co najmniej 20-kilowym markeciaku i... wymiatał, zawstydzając nas wszystkich.

Towarzyski nocniK

Poniedziałek, 14 maja 2012 · Komentarze(0)
Nocna jazda w składzie: ja, Marysia, Siwy, Raven i przez chwilę Emil.
Arturówek, niebieski szlak i wizyta w "Modrzewiaku".



(trzydzieści lat na karku, a dajcie mi kask, to na zdjęciu zawsze wyjdę jak uradowany przedszkolak...FML)




Raven-Cyclops


Był też eksperyment z kamerą, ale efekty mierne. Zamieszczam nie dlatego, że fajnie wyszło, a dlatego, że skoro już pół drogi w "staniku" cisnąłem, to chcę, żeby jakiś ślad pozostał.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/rdcy8j6qJK4"> <embed src="http://www.youtube.com/v/rdcy8j6qJK4" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

Od niechcenia.

Piątek, 5 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Nie chciało mi się. Ani trochę.
Mimo to zmusiłem jednak cielsko do opuszczenia łóżka. Potem ciało jechało rowerem. Za daleko nie dotarło, ino do Chatki Górzystów. Po drodze ciało opuściło szlak i przez ponad dwa kilometry targało rower przez strumienie, między drzewami i po kamieniach. Po wszystkim jaśnie ciało miało dość.

Nawet nie chciało mi się za bardzo po aparat sięgać, więc zdjęć nad wyraz mało.






Jak się mało jedzie, to nieraz człowiekowi bić zaczyna i potem są efekty :)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/dzMRhXIeQdY"> <embed src="http://www.youtube.com/v/dzMRhXIeQdY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

Jízda v horách

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Singletrek pod Smrkem po raz kolejny, ale tym razem trasa rozszerzona o nieotwarte jeszcze single po Polskiej stronie w rejonie Młynicy (niestety nie zaliczyliśmy tych łączących pętlę czeską z polską). Praca wre i ponoć już koło września/października również po polskiej stronie będziemy śmigali po super singlach.
U Czechów nie próżnują. Trasa rozwija się. Pod koniec czerwca przedłużono główną pętlę, teraz też w kilku miejscach widzieliśmy koparki i sterty żwiru. Do przyszłego roku, zgodnie z mapką na oficjalnej stronie, single bardzo znacznie się rozrosną. Trzeba będzie to sprawdzić :)

Po raz pierwszy nie dojechaliśmy do singli samochodem, więc miałem wielką nadzieję na piwko w knajpie "Obří sud". Niestety w poniedziałki i wtorki nieczynne :/ Całe szczęście w budce z pamiątkami też mieli piwo i mogłem usiąść sobie na trawce i wysączyć zimny izotonik (który lekko mnie później zniszczył, ale to już inna bajka).

Jak zwykle na singlach, mało zdjęć, ale za to jest króciutki, zmontowany na szybciora film.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/0NJmFBv4deI"> <embed src="http://www.youtube.com/v/0NJmFBv4deI" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>

Widoczek, który uprzyjemniał sączenia piwka.


Jedni piją isostar, inni wybierają to co smaczne i zdrowe. Piwo było moje. Marysia tylko pożyczyła do foty :P


Aparat, zapasowe dętki, łatki, łyżki, kilka kluczy, kamerka plus akcesoria, mapa, bukłak, ochraniacze... I niech mi ktoś powie, że w Polsce nie ma wielbłądów.


Za każdym razem, gdy tam jesteśmy, ktoś cyka jakąś fotę. Zawsze prawie w tym samym miejscu. Teraz też się przytrafiła, ale uważam, że ta z czerwcowej wizyty na Singlach jest jednak lepsza.


Świat jest mały

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Dzień jak każdy inny na rowerowych wypadach: mycie, śniadanie i na rower. W sumie, odstęp czasowy pomiędzy poszczególnymi punktami był dosyć spory, ale mniejsza o to. Ostatecznie w końcu się zebraliśmy.
Najpierw puściliśmy się asfaltem w kierunku Zakrętu Śmierci, ale po jakimś czasie opuściliśmy go i chwilkę pośmigaliśmy poza szlakami, poniżej Zakrętu. Potem był żółty szlak na Wysoki Kamień (jakiś, choroba, w tym roku bardziej stromy niż zwykle) i dalej czerwony do "Stanisława". (Po drodze Maricn zarył blatem o jakiś kamień i dzięki temu mieliśmy dodatkową chwilę na odpoczynek. Dobrze, bo po kilku dniach mniej lub bardziej intensywnej jazdy po górach, nogi odrobinę czułem i każda chwila wytchnienia była w cenie.) Za kopalnią wróciliśmy na czerwony szlak i cofnęliśmy się do Szklarskiej Drogi i potem niebieskim i żółtym dojechaliśmy do Chatki Górzystów. Po drodze spotkaliśmy Dominika, Ankę i Mirka z onthebike.com (których przy okazji pozdrawiam), a w schronisku Malaucha z emtb.pl. Z jednymi i z drugimi zamieniliśmy kilka słów i po wchłonięciu górzystowskiego obiadu "pomknęliśmy" do Jaluszyc i dalej do Szklarskiej. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o czarny szlak wzdłuż Kamieńczyka i tyle. Wyjazd się skończył. Pozostaje tylko miło wspominać i czekać na kolejny wypad w góry (a ten już stosunkowo niedługo)

Zdjęcia znów nie po kolei, ale trzeba jakieś "zajawkowe" na pierwszym miejscu walnąć, żeby ktoś może, po zobaczeniu miniaturki na stronie głównej bikestatsa, zajrzał tutaj :)

No to proszę: po raz któryś już na tym blogu - kopalnia "Stanisław"

...i jedna z porzuconych tam ciężarówek.


Podjazd żółtym szlakiem na Wysoki Kamień


Znów kładka na niebieskim szlaku


Kolejna nieprzyzwoicie przerobiona fota. Tym razem z Marysią na Hali Izerskiej


I w końcu asfaltowy finisz


...w dwóch odsłonach.


A jako bonus - witraż z dworca w Szklarskiej Porębie




A na koniec, z półrocznym opóźnieniem, krótki filmik z wyjazdu.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs"> <embed src="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

A vychutnejte si jízdu

Piątek, 24 czerwca 2011 · Komentarze(0)
W zeszłym roku, po jesiennej wizycie na czeskich singlach napisałem, że trzeba wrócić. No to wróciliśmy.
Marysia była zaraz po chorobie (albo nawet jeszcze w trakcie), więc podjechaliśmy do Novego Mesta samochodem, a Siwy z Izą dokulali się asfaltami przez Zakręt Śmierci i Świeradów.

A tak poza tym to było dokładnie jak w zeszłym roku: super i z deszczem na końcu :)

Filmik - przejazd pierwszym odcinkiem od asfaltu do "Hubertki" + bonus, czyli godowy taniec ciachona :D
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/KyDM1wfEhFU"> <embed src="http://www.youtube.com/v/KyDM1wfEhFU" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>


Česká radost


Kolejna knajpa przy singlu, a ja musiałem autem jechać i z piwa nici :(