Wpisy archiwalne w kategorii

Tatry

Dystans całkowity:282.65 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:10
Średnia prędkość:17.28 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:70.66 km i 5h 35m
Więcej statystyk

Dookoła Tatr - dzień 3 - "Bój to będzie ostatni, Krwawy skończy się trud,..."

Niedziela, 28 maja 2023 · Komentarze(1)
Dzień, którego się trochę obawiałem. W nogach już ponad 200km, a przed nami koło stu kilometrów i do tego konieczność przebicia się przez Magurę Spiską. Mogło być ciężko.
Zaczęło się lajtowo, ścieżką rowerową do Białej Spiskiej, a potem dalej do Zdziaru. Tam zjedliśmy wczesny obiad, by zgromadzić kalorie na pojazd i zaczęliśmy wspinaczkę. Było monotonnie, dość wolno i nudno (jak to podjeżdżanie na asfalcie), ale mimo wszystko całkiem znośnie. Cały czas jednak czekałem na tą ścianę nie do pokonania... a ona się nie pojawiła. Wjechaliśmy na 1125mnpm i zaczął się szaleńczy zjazd z prędkościami rzadko poniżej 50km/h, aż do wsi Osturňa. Potem znów trochę podjeżdżania na Hanušovské sedlo i dalej już tylko w dół przez Hanuszowce i Starą Spiską Wieś aż do Polski, pod zaporę w Niedzicy.
Ostatecznie przeprawa przez góry, której tak się obawiałem okazała się całkiem spoko.
Z Niedzicy spokojnie (nie licząc dość groźnie wyglądającej gleby kolegi), trasą Velo Dunajec pomknęliśmy do Nowego Targu, gdzie zostawiliśmy busa. 
I tyle. Udało się.
Przez trzy dni przejechaliśmy łącznie 323,52 km i pokonaliśmy ca. 3500m przewyższenia.
Nie sądziłem, że dam radę, bo od kilku ładnych lat bardzo mało jeździłem, ale okazało się, że z odpowiednim nastawieniem i w dobrym towarzystwie wszystko jest możliwe :)

Ścieżka rowerowa z Wierzbowa do Kieżmarku

Ratusz w Kieżmarku
Ratusz w Kieżmarku

Tatry i rzepak - taki trochę Leitmotiv tego wyjazdu.
Tatry widziane z okolic Białej Spiskiej

"Przprawa" przez Poprad.
Wisząca kładka nad Popradem

Tatry, ale tym razem już za Białą Spiską
Tatry widziane ze ścieżki rowerowej kawałek za Białą Spiską

Wjeżdżamy do Zdziaru.
Wjeżdżamy do Zdziaru

Ždiarsky Dom
Muzeum/restauracja

Widoczek przy obiedzie.
Widok z tarasu restauracji.

Widok z podjazdu na Hanušovské sedlo.
Widoki z podjazdu na Hanušovské sedlo

Widać Trzy Korony - jesteśmy u kresu drogi.
Trzy Korony widziane ze Starej Wsi Spiskiej

Zamki w Niedzicy i Czorsztynie widziane z zapory na Jeziorze Czorsztyńskim. 
Jezioro Czorsztyńskie widziane z zapory

Juczne "konie"
Nasze rowery na zaporze w Niedzicy

Jezioro Czorsztyńskie widziane z trasy Velo Dunajec
Widok na Jezioro Czorsztyńskie z Velo Dunajec

Velo Dunajec

Ostatnie kilometry przez Nowym Targiem.
Velo Dunajec

Dookoła Tatr - dzień 2 - Ten z widokami

Sobota, 27 maja 2023 · Komentarze(0)
Dzisiejsza trasa prowadziła z Liptowskiego Mikułasza do Wierzbowa, krawędzią Niżnych Tatr i przez dolinę Czarnego Wagu a potem przez Świt, Poprad i ostatecznie do Wierzbowa.
Ten dzień miał być tym przejechanym na spokojnie. Miało nie być za dużo przewyższeń, ostrych ani długich podjazdów, a do tego dystans miał być krótszy - wyraźnie poniżej setki.
No i owszem, wszystko było, ale był też wiatr w twarz osiągający wg. apek w telefonie nawet 21km/h. W efekcie jechało się ciężko. Część trasy wiodła w dolinkach górskich, przez lasy i wtedy było ok, ale gdy opuściliśmy osłonięte miejsca zaczynała się walka. Za Popradem zrobiło się naprawdę ciężko i z wielką ulgą przywitaliśmy Vrbov, gdzie mieliśmy wykupioną kwaterę na noc.
Ale żeby nie było, że narzekam tylko, to wspomnę, że pogoda się poprawiła i tego dnia wreszcie mieliśmy widoki na Tatry. No i przejechaliśmy założony odcinek, czyli wszystko git. 

Fotostop kawałek za wsią Liptovská Porúbka. Dziś wreszcie widać Tatry
Widok na Wysokie Tatry

Pole rzepaku w mniej więcej w tym samym rejonie, ale tym razem spojrzenie w kierunku wschodnim.
Rzepak

Zaporowy zbiornik Čierny Váh.
Zbiornik zaporowy Čierny Váh

Szlak wzdłuż rzeki Wag.
Szlak wzdłuż Czarnego Wagu, trasą dawnej linii kolejowej

Przeprawa przez stary most kolejowy nad Benkovskim Potokiem.
Przeprawa

Zjazd szosą w kierunku wsi Szczyrba (Štrba)
Zjazd szosą w kierunku wsi Szczyrba (Štrba)

Widoczek na Tatry jako nagroda z asfaltowy podjazd kawałek za Popradem z wiatrem wiejącym prosto w twarz.
Wysokie Tatry widziane z okolic Popradu

Wysypisko kilka kilometrów dalej - najwyraźniej jak bociany lecą na południe, to właśnie tutaj :)
Bociany nad wysypiskiem

Ostatnie kilometry na dziś - śmigamy pod wiatr, w kierunku wsi Žakovce
Droga na Žakovce

Zakopane - dzień 2

Sobota, 6 października 2012 · Komentarze(0)
Drugi dzień pobytu w Zakopanem i główna atrakcja, czyli podjazd do schroniska "Murowaniec" na Hali Gąsiennicowej. Szlak niezbyt fajny, ale liczyliśmy na niesamowite widoki na górze. Nie zawiedliśmy się. Pogoda była świetna, więc dane nam było zerknąć na praktycznie wszystkie szczyty od Żółtej Grani aż po Kasprowy Wierch. Od czasu ostatniego mojego pobytu w tym miejscu minęło bardzo wiele lat, więc widok zrobił na mnie wielkie wrażenie. Na tyle duże, że byłem w stanie zapomnieć o kiepskim podjeździe (znów te "kocie łby") i o tłumach turystów walących od górnej stacji kolei liniowej na Kasprowym w kierunku Kuźnic.
Zjazd niestety tą samą drogą co podjazd. Miałem zamiar trochę pokombinować, ale uznałem że w sobotę, przy ładnej pogodzie byłoby to zbyt ryzykowne, bo ktoś z tłumu turystów mógłby się przyczepić (w końcu zakaz itp...) i byłyby kłopoty.
Zjechaliśmy więc do Brzezin (znów zagrzany damper, jak wczoraj przy zjeździe z Kalatówek) i pojechaliśmy na Antałówkę.
Z Antałówki żółtym szlakiem (lajtowym, ale z widokiem na całe polskie Tatry) bryknęliśmy do Harendy i zaczęliśmy wspinać się na pasmo Gubałówki. W tym czasie słońce schowało się za Gubałówką i Tatry zniknęły w cieniu. Wobec tego zniknął główny powód, by ładować się na Gubałówke, czyli zajebisty widok.
Zjechaliśmy więc do Zakopca i wróciliśmy przez Bystre na Antałówkę, zerkając jeszcze raz na tonące w mroku Tatry i rozświetloną Wielką Krokiew, na której miały odbywać się jakieś zawody.

Wyjazd się skończył - objeździliśmy w Tatrach wszystko co można legalnie i tyle. Pewnie nieprędko wrócę do Zakopanego z rowerem, ale być może, zachęcony widokami, wrócę kiedyś by znów pozwiedzać Tatry na butach?

A! Jeszcze jedno: rekord wysokości na rowerze. 1510 mnpm, czyli 19m wyżej niż zaliczone w sierpniu tego roku 1491 mnpm Pradziada.

Fotki w trochę losowej kolejności. Panoramki oczywiście dostępne po kliknięciu w większym rozmiarze)




Na tej trochę mnie photoshop przy klejeniu panoramy zdeformował :)


























I specjalnie dla k4r3l'a dodaję muzyczkę.
Coś co co kiedyś, dawno bardzo lubiłem, czyli Coheed nad Cambria i tytułowy utwór z albumu z "In Keeping Secrets of Silent Earth: 3" będącego kolejną (z 4-ech) częścią epickiej, kosmicznej opowieści wymyślonej przez wokalistę Claudio Sancheza, czyli człowieka o najgorszej fryzurze w showbiznesie. Pompatyczne dzieło z chórkami, klawiszami i wszelkim "oooooaaa" i "uuuha" i "lalala", Ostentacyjnie monumentalne... trochę jak Tatry :)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/hlhmRJ8N4tU"> <embed src="http://www.youtube.com/v/hlhmRJ8N4tU" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

Rajtki pod Giewontem

Piątek, 5 października 2012 · Komentarze(0)
Decyzja o wyjeździe do Zakopanego zapadła w środę (początkowo miała być Wisła), a już w czwartek siedzieliśmy w aucie i mknęliśmy na południe. Na miejscu zaopatrzyliśmy się w mapę (wszystkie moje mapy Tatr pochodzą sprzed kilkunastu lat) i zaczęliśmy snuć plany na piątek. Wybór zbyt duży nie jest, bo na terenie TPN'u szlaków otwartych dla rowerzystów jest tyle co kot napłakał. Na dobra sprawę szłoby to w jeden dzień objechać.
Nam się nie udało, ale też za bardzo się nie staraliśmy, bo co byśmy potem w sobotę robili?
Pierwsza wycieczka w Tatrach to przejazd z naszej kwatery na Antałówce pod Wielką Krokiew, a następnie Droga pod Reglami i Dolina Chochołowska. Lajtowa wycieczka, ale widoki (na Polanie Chochołowskiej, bo reszta prawie cały czas przez las) niczego sobie. Powrót tą samą drogą i na zakończenie podjazd dennym szlakiem na Kalatówki. Nagrodą za 1,5km podjazdu po kocich łbach rodem z koszmaru był świetny widok na Myślenickie Turnie i Kasprowy Wierch. Niestety za długo się nim nie nacieszyliśmy, bo słońce się schowało, a wiatr chciał nam głowy pourywać. Szybko więc zebraliśmy klocki i przez polanę dojechaliśmy do wschodniej nitki niebieskiego szlaku i zjechaliśmy do Kuźnic. Zjazd po kocich łbach nieprzyjemny, by ująć to delikatnie. Zawiecha się napracowała strasznie (damper na dole był gorący), a i tak wytrzęsło mnie niesamowicie.
Potem asfalcik z Kuźnic na Antałówkę i tyle. Pierwszy dzień minął pozostawiając po sobie pewien niedosyt.

Na zakończenie powiem jeno jeszcze, że zapomniałem spakować szortów i jeździłem w samych kolarskich rajtkach. Okropne uczucie. Wiem, że ponad pół BikeStats'a tak śmiga, ale nie zmienia to faktu, że czułem się jakbym normalnie gołym tyłkiem świecił. Porażka i nigdy więcej! :)