Bez planu, bez celu, ale ostatecznie skończyliśmy w "Dolinie Skrzatów". A tytuł taki, bo nasza stajnia rowerowa wygląda obecnie jak linia produkcyjna Forda model T - wszystkie pojazdy czarne.
W rejonie Grotnik. Był plan na więcej, ale uszkodzona obejma podsiodłowa powiedziała "dość" i przestała trzymać sztycę. Jazda z opadającym siodłem była średnio przyjemna, więc zawróciłem.
Grafik na 3 maja miałem dość napięty i nie sądziłem, że uda się znaleźć czas na rower. Całe szczęście (?) zapomniałem wyłączyć budzik i zadzwonił on o zwykłej "służbowej" porze, czyli o 6 rano. Dzięki tej zupełnie nieplanowanej pobudce, udało się wygospodarować chwilę na krótką wycieczkę po lesie.
Będąc słomianym wdowcem w tegoroczną majówkę, przegoniłem bejbora swego i Ojca (swego również) po Lesie Grotnickim. Dla progenitury była to pierwsza poważna wycieczka na rowerze z kołami 24" i bez pomagania sztywnym holem. Na kilku bardziej piaszczystych/podjazdowych odcinkach podczepialem rower Młodej za pomocą linki Trax MTB, ale znakomitą większość dystansu pokonała sama.
Niedzielne pojeżdżenie po okolicy.
Muszę lepiej planować swoje trasy, bo za często ładuję się na piaszczyste drogi, na których oponki 700x37c sprawdzają się średnio.
Kilka tygodni temu przeprowadziliśmy się poza miasto i teraz mieszkam w odległości kilometra od jednego z największych kompleksów leśnych w okolicy Łodzi.
Dotąd nie było okazji skorzystać z tej bliskości, ale dziś rano wygospodarowałem chwilę, by na chwile trochę się od prac wykończeniowych w domu i pojeździć.
Było super. Wychodzę z domu i zamiast przez wiele kilometrów tłuc się przez miasto, po kilku minutkach mam takie widoczki. Niesamowite! Przewidując tą zmianę, jesienią przerobiłem On-One na budżetowego gravela. Nadal jest on w fazie docierania. Nadal nie wiem, czy docelowo będzie na dużych kołach z oponami 37c czy może na 6500b z czymś grubszym. Wszystko to wyklaruje się w miarę uzytkowania, ale jedno jest pewne - na okoliczne leśne drogi rower jest jak znalazł.
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)