bendus prowadzi tutaj blog rowerowy

bendus.bikestats.pl

Turkish Turqoise Coast

Sobota, 3 kwietnia 2010 | dodano: 17.01.2017

 Kolejna po zeszłotygodniowej wycieczka szlakiem elektrowni opalanych węglem brunatnym. Tym razem padło na Elektrownię Adamów w Turku. Wymyśliłem, że pojadę tam i zrobię kilka fotek o wschodzie słońca.
Słońce wschodzi około 5:30, więc musiałem ruszyć bardzo wcześnie. Do tego cała wyprawa stała pod wielkim znakiem zapytania, bo pogoda raczyła (jak zwykle) zepsuć się na weekend. Jednak o 1 w nocy budzik zadzwonił, a ja wyjrzawszy za okno ustaliłem, że nie pada i że da się jechać. Zatem szybkie pakowanie, symboliczne śniadanie i w drogę ruszyłem około 1:40.
Potem było trochę ponad 70km prawie ciągłego kręcenia przy świetle jakichś chińskich diodówek i czołówki Petzl'a. Na początku lekko świrowałem ze strachu w miejscach, gdzie nie było latarni, bo to był mój pierwszy wypad nocny po drogach krajowych, ale poszło spokojnie. Na miejscu byłem na czas i mogłem zobaczyć wschód słońca, który zbyt widowiskowy nie był. Dzięki grubej powłoce chmur czerń nocy po prostu przeszła powoli w szarość poranka. Pod względem fotograficznym - padaka :/ Spod elektrowni ruszyłem zobaczyć punkt 2-gi programu, czyli "lazurowe jezioro". Jest to dawne wyrobisko kopalni odkrywkowej wykorzystywane jako składowisko popiołów z pobliskiej elektrowni. Dzięki nim, woda w jeziorku ma dość niespotykaną barwę (i odczyn pH 12). Dzisiaj nie było słońca, a i zieleni o tej porze niezbyt wiele, więc krajobraz nie był tak pocztówkowy, jak pewnie latem, ale i tak widok niesamowity.
Od jeziora zacząłem już wracać i odbiłem tylko na chwilę na jakieś polne drogi, by zbliżyć się do widocznej na horyzoncie wielkiej koparki pracującej na odkrywce. Za blisko nie udało mi się podjechać drogą, którą wybrałem, a bałem się, że szukając innej, zmęczę się walcząc na slickach z podmokłym terenem i zabraknie sił na powrót. Dotarłem więc do drogi asfaltowej i wróciłem do Łodzi tą samą trasą, którą przyjechałem. Dzięki bogu w nocy nie widać było dosłownie nic, więc nie nudziłem się w drodze powrotnej, bo z widocznością nieograniczoną do małego placka światła kilka metrów przed rowerem było jak jazda w zupełnie nowej okolicy :) Jak na złość, gdzieś na wysokości Uniejowa niebo zaczęło się przecierać, by w okolicy Poddębic już otwarcie kpić ze mnie brakiem najmniejszej chmurki. Jakby nie mogło tak nad Turkiem :/

Dzisiejszy cel - Elektrownia Adamów, w dwóch nocnych odsłonach




Cel nr2: tureckie "lazurowe wybrzeże" :) (turkusowe?)

Latem można focić i wmawiać, ze to jakieś Karaiby, czy insiejsze antypody :D
Fota letnia bardziej znaleziona na tym blogu

A na horyzoncie dinozaury majaczyły...


... bliżej zaś, gadziny mniejsze :)


A potem niebo zrobiło się takie, a mnie szał brał, że nie mogło tak kilkadziesiąt kilometrów wcześniej.


A na dowód (?), że nocka była:
Kościół w Poddębicach


Zamek w Uniejowie widziany z mostu nad Wartą


EDIT: Już nieaktualne, ale przez sporą część dnia było:

Miło :)




komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!