Odrodzenie, czyli polska edycja MythbusterS
-
DST
55.98km
-
Sprzęt [A] Prophet
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj na pokładzie Srebrnej Dzidy przefrunęliśmy z Międzygórza do Jakuszyc, rozładowaliśmy graty i wypiliśmy piwo z gołą babą (na etykiecie była, a nie towarzyszyła nam w piciu. Niestety). Dzisiaj przyszła zaś kolej na jazdę na rowerze.
Postanowiliśmy wybrać się na Przełęcz Karkonoską. Cel niezbyt może ciekawy, ale skoro ten kawałek asfaltowego podjazdu owiany jest taką legendą, to wypada go zaliczyć.
Na początek zupełny lajcik, bo droga z Jakuszyc do Przesieki to przeszło dwadzieścia kilometrów leśnych duktów i do tego praktycznie cały czas delikatnie w dół. Dosyć szybko więc zameldowaliśmy się w Przesiece w rejonie "Złotego Widoku". Tam uzupełniliśmy kalorie, przygotowując się na podjazd i ruszyliśmy...
... i jakiś czas później zdobyliśmy przełęcz. Kiedyś szedłem tą drogą pieszo (jakoś w podstawówce jeszcze) i zapamiętałem ją jako asfaltową ścianę bez końca, a tymczasem, poza kilkoma momentami, nachylenie było całkiem rozsądne. Może dla szosowców ta droga może byc czymś w rodzaju Świętego Graala, ale dla kogoś kto choć kilka razy podjechał gdzieś pieszym szlakiem podjazd ten nie jest trudny tylko jest monotonny. Moze mój brak szacunku dla tego podjazdu wynika, że mam, w przeciwieństwie do szosowców, do dyspozycji zestawik 22/34, ale co tam...
Podjazd zaliczylismy i to się liczy.
W schronisku "Odrodzenie" zażyliśmy po dawce benzoesanu sodu i pojechaliśmy w kierunku "Petrovej Boudy", ciesząc się niesamowitymi widokami. Plan zakładał dojazd do schodzącego do Jagniątkowa czarnego szlaku i przedostanie się nim do stokówek wiodących do Szklarskiej Poręby. Przed wjazdem na szlak zagadał do nas jakiś turysta i ostrzegł przed patrolem KPN polującym gdzieś poniżej na motocyklistów. Wizja sklejenia mandatu za jazdę po terenie parku narodowego nie za bardzo mi się podobała, ale mimo to pojechaliśmy czarnym, a nie wróciliśmy na czerstwy asfalt do Przesieki. Jednak przez sporą część zjazdu miałem serce na ramieniu. Udało się jednak i nikt z KPN'u nie uszczuplił stanu naszych kont. Sam czarny szlak zaś był w początkowej części świetnym singielkiem urozmaiconym tu i ówdzie kamieniami. Jechało się fajnie, aż do momentu, gdzie zrobiła się z niego droga, a do tego strasznie zniszczona przez wodę i zawalona co kawałek wypłukanymi z ziemi rynnami odprowadzającymi wodę.
Potem były już raczej leśne drogi do Szklarskiej i dalej do Jakuszyc.
W domu kąpiel, piwko i seans z Arnoldem Braunschweiger'em ;)
Zdjęcie legendy - podjazdu na Przełęcz Karkonoską... ot taki sobie asfalcik
Marysia kończy walkę z podjazdem. W tle schronisko "Odrodzenie" i Mały Szyszak
"A mówiłeś, chamie, że nie podjadę!" :)
W drodze powrotnej nie obyło się bez małego dymanka.. dętki ofkors
Powrót do naszej kwatery w Jakuszycach.
Kategoria Góry, Jakuszyce 2010, Karkonosze