bendus.bikestats.plblog rowerowy

avatar bendus
Jedlicze A

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(5)

Moje rowery

GT Grade 32 km
Epic EVO 412 km
MotoRower 289 km
Supernormal 310 km
[A] Moon 180 km
[A] Mike 1113 km
[A] Canyon 116 km
[A] Zumbi 182 km
[A] Spitfire 104 km
[A] Chińczyk 2104 km
[A] 45650b 2669 km
[A] Tomac 2998 km
[A] Prophet 3754 km
[A] Enduro 903 km
[A] Poison 330 km
[A] Scraper 2525 km
[A] Amstaff 1239 km
ŁRP 249 km
[A] Kryptoszosa 656 km
[A] Mongoose
[A] Stevens 310 km
[A] Mieszczuch 632 km
[A] Marin 1479 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bendus.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Górski rower wodny

Wtorek, 17 sierpnia 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2010
Wtorek powitał nas pogodą iście jesienną - zachmurzonym niebem i temperaturą rzędu 12 stopni. Do tego nastroje też niebezpiecznie krązyły w rejonach zarezerwowanych zwykle dla jesiennej depresji. Wszystko z powodu, Marysi, która nie mogła wybaczyć mi, że gdy spała pożarłem jej orzechowe chrupki... W końcu jednak udało się jakoś Ją udobruchać (wystarczył kilkukilometrowy spacer do sklepu po nową paczkę) i poszliśmy na rower.
Plan wyjazdu nie był do końca sprecyzowany (a właściwie, to nie było go wcale). Uznaliśmy, że wjedziemy na Przełęcz Śnieżnicką i tam ocenimy sytuację pogodowo-siłowo-nastrojową.
Na miejscu okazało się, że jest mokro i zimno, a rejony już kilkanaście metrów powyżej przełęczy toną w chmurach (więc pewnie jest tam jeszcze bardziej mokro i zimno). W związku zpowyższym zjechaliśmy sobie do Kletna szlakiem narciarstwa biegowego. Tam podjechaliśmy pod Jaskinię Niedźwiedzią, gdzie ogrzaliśmy sie herbatą i pożarotwaliśmy z przysmaków serwowanych w lokalnym barze. W naszych wspomnieniach wciąż żywy był zjedzony tu w zeszłym roku legendarny hamburger, który chyba był knyszą, ale właściwie to nikt nic nie wie, poza tym, ze był obleśny. W tym roku przy pawilonie wejściowym cos strasznie śmierdziało i podejrzewaliśmy, że to właśnie wita nas On...
Po tych przygodach kulinarnych bryknęliśmy w kierunku Siennej. W planach był zjazd na sam dół i wjazd na Czarną Górę wyciągiem. Całe szczęście po drodze coś nas tknęło i postanowiliśmy zadzwonić i upewnić się, ze w dniu dzisiejszym wyciąg działa. Okazało się, że nie. Darowalismy sobie zatem niezbyt pasjonujący zjazd asfaltem i nie tracąc cennych metrów nad poziomem morza wskoczyliśmy na szlak rowerowy wiodący na Żmijową Polanę. Wiódł szutrówką przecinająca narciarskie trasy zjazdowe i trasę downhillową z Czarnej Góry. Po drodze okazało się, że od zeszłego roku bikepark na Czarnej Górze trochę się rozbudował. Oprócz trasy DH (raczej nie na nasze umiejętności) powstała np. trasa oznaczona jako "FR", będąca sympatycznym singlem. Normalnie wypadałoby nią zjechać, ale to byłoby odrobinę nie po drodze, więc poznaliśmy ja "od dupy strony", czyli jako podjazd. W każdy inny dzień byłoby to nierozsądne i naraziłoby nas na czołowe zderzenie z pędzącymi w dół rowerzystami, ale teraz przy niedziałającym wyciągu i w strugach deszczu (gdzieś w Kletnie nieśmiała mżawka zmieniła się w normalną ulewę) na Czarną Górę nie zaglądał nawet pies z kulawą nogą i bylismy bezpieczni.
Trasa FR okazała się fajna i wielce polecam. Ale raczej jednak w dół :)
Gdy wreszcie dotarliśmy na Żmijowa Polanę, byliśmy tak nakręceni jazdą fajnym singielkiem, ze ochota na dalszą jazde była ogromna. Rozważalismy różne mozliwości - wjazd z powrotem do Schroniska pod Snieznikiem i ekspoloracja niebieskiego szlaku na zboczu Goworka, wizyta na szczycie Czarnej Góry... Jednak chmury spowijające wszystko w połączeniu z zacinającym deszczem i niska temperaturą szybko ostudziły nasz zapał. Zapadła decyzja o powrocie. Dojechaliśmy do zielonego szlaku wiodącego z Jaworowej Kopy na Igliczną i zjechalismy nim do niebieskiego, który ostatecznie zawiódł nas do centrum Międzygórza. Oba te szlaki zasługują na własne wypracowanko. Były bowiem super i polecam każdemu, kto choć odrobine lubi jazdę terenową na rowerze górskim. Zielony był w miare szybki i niestromy, ale za to ze sporą dawką kamieni i korzeni - jakby szyty na miarę dla rowerów górskich. Niebieski zaś, mimo zupełnie niewinnego początku szutróweczką, szybko zmienił się w orgiastyczną walkę z kamieniami i nastromieniem. Dwa razy strzeliłem orzechami w tył siodła, raz poślizgnąłem sie i wpakowałem po kostki w strumyk i raz przefrunąłem przez kierownicę, a i tak było zajebiście. Marysia zaś zawstydzała mnie i przemykała po kamieniach z gracja kozicy.
No ogólnie, to było tak fajnie, że prawie wrócilismy na górę, by przejechać je jeszcze raz. Ale tylko prawie :)

Fotek dużo, ale raczej średnich, bo światło tego kiepskawe i nasz kompakcik nie za bardzo sobie radził.

Widoczek z podjazdu niebieskim szlakiem na Przełęcz Śnieżnicką. Chmury wisza nisko, więc szanse na jakieś porywające widoki są dosyć marne.


Trochę poniżej przełęczy. Chmury już prawie na wyciągnięcie ręki.


Zaczęło padać. Podjeżdżamy na Czarną Górę. Najpierw szlakiem rowerowym, czyli szutrowo-kamienną autostradą...


...a później pod prąd trasą "FR"






Wracamy w chmury




"Mokrość" :)


Zjazd zielonym i niebieskim szlakiem z Czarnej Góry








Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 32.41 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!