W planach mieliśmy środkową pętlę szlaku osad młyńskich i ekofarm nad Grabią. Wystartowaliśmy z parkingu w centrum Kolumny i początkowo jechaliśmy zaplanowaną trasą, ale Jamborku okazało się, że smażalnia ryb działa dopiero od kwietnia i z jedzenia nici. Dziecię nam się w związku z powyższym zbuntowało i trzeba było improwizować. Najbliższe sensowne żarcie było wg. Google Maps w Dłutowie i właśnie tam się udaliśmy.
Po napełnieniu brzuchów nastrój potomstwu się wyraźnie poprawił i powrót do Kolumny przebiegł raczej w dobrej atmosferze i nawet bez większych fochów .
Pierwsza w 2025 jazda na rowerze. W gronie trójwiejskim pojechaliśmy na rundkę po lesie. Po drodze, na skutek nagabywań dzieci, cel zmienił się i ostatecznie wylądowaliśmy w KFC w Zgierzu.
Rodzinnie do Sokolnik. Jak zwykle, żeby wyciągnąć Córkę z na rower, trzeba obiecać jej żarcie :) Dziś obiecane żarcie było w restauracji "Nasza Chata" w Sokolnikach.
Temperatura niby spora, ale jednak te 17-19 stopni w październiku to jakoś nie to samo co ta sama temperatura wiosną, czy latem - zmarzłem nieprzyzwoicie.
Po wcześniejszej przejażdżce wykąpałem się, przebrałem w czyste ciuch i wtedy wróciła Żona™ z Córką®. Oświadczyły, że jedziemy rowerem na obiad, bo w domu w lodówce jest tylko światło. No to pojechaliśmy na hambuksy u Brzóski. Powrót już po ciemku, bo niestety dzień już się wyraźnie skrócił :(
Na wyraźne życzenie Córki, w ostatni dzień wakacji pojechaliśmy bić Jej życiowy rekord dystansu (poprzedni był 48km). Pojechaliśmy pociągiem do Zgierza, a potem, głównie szuterkami, ruszyliśmy w stronę Głowna. Na miejscu zjedliśmy obiad i mając już koło 40km w nogach, pojechaliśmy z powrotem do Zgierza. Prowadziłem cały czas wzdłuż torów kolejowych, aby w razie czego można było przerwać wycieczkę i w miarę szybko wrócić pociągiem. Okazało się to niepotrzebne - przy każdym mijanym przystanku kolejowym, Młoda mówiła, że jedziemy dalej, więc dotarliśmy aż do Zgierza, gdzie wsiedliśmy w pociąg do domu, poprawiwszy poprzedni jej rekord o przeszło 25km. Jak na dziewięcioletnią dziewczynkę, to... wow!!! Chapeau bas!
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)