W przerwie między burzami objeżdżaliśmy dawno nie odwiedzane rejony na północ od Zgierza. Ponieważ ja sprawiłem sobie Marina, to On-One (w kolejnej odsłonie) trafił do Marysi i teraz jest jej szutrowo-szosowym popierdalaczem.
Pojechaliśmy "na Leśniki" w Chatce Górzystów. Nie najprostszą trasą, tylko przez Rozdroże pod Cichą Równią a potem po kładkach na niebieskim (bodajże) szlaku. "Leśniki" dobre jak zwykle, choć niestety (jak już od kilku lat) sprzedawane jako połówki. No i tym razem nie było takiej niesamowitej kolejki jak w zeszłym roku.
W drodze powrotnej przez Halę Izerską padły mi chińskie zapadki z aliexpress w tylnej piaście, ale całe szczęcie miałem oryginalne DT w plecaku, więc mogłem szybko wymienić i kontynuować jazdę.
Bejboracz radził sobie świetnie, choć miał mały kryzys w rejonie "kładek". W zeszłym roku śmigała jak dzika, a w tym miała jakieś opory i nie obyło się bez kilku łez. Podejrzewam, że to trochę przez stosunkowo nowy, większy rower, na którym chyba nie czuła się zbyt pewnie. Ostatecznie jednak dała radę, a nawet zażądała przedłużenia wycieczki i zamiast władować się w auto w Jakuszycach, dojechała do Szklarskiej Poręby o własnych siłach.
Bez planu, bez celu, ale ostatecznie skończyliśmy w "Dolinie Skrzatów". A tytuł taki, bo nasza stajnia rowerowa wygląda obecnie jak linia produkcyjna Forda model T - wszystkie pojazdy czarne.
W rejonie Grotnik. Był plan na więcej, ale uszkodzona obejma podsiodłowa powiedziała "dość" i przestała trzymać sztycę. Jazda z opadającym siodłem była średnio przyjemna, więc zawróciłem.
Grafik na 3 maja miałem dość napięty i nie sądziłem, że uda się znaleźć czas na rower. Całe szczęście (?) zapomniałem wyłączyć budzik i zadzwonił on o zwykłej "służbowej" porze, czyli o 6 rano. Dzięki tej zupełnie nieplanowanej pobudce, udało się wygospodarować chwilę na krótką wycieczkę po lesie.
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)