Zimówka dostała chińską kasetę, chińską przerzutkę (obie z aliexpress) i jakąś tanią manetkę suntour.
Pojechałem sprawdzić, czy ten mocno budżetowy zestaw działa w Śniegu.
Działa.
Temperatura w rejonie -14°C + śnieg, czyli piękna pogoda na rower. Wybrałem się na obiad do Mamy, przejeżdżając przez przysypany śniegiem "poligon". Powrót już po zmierzchu, przy świetle wiekowej Bocialarki, która nadal daje radę.
Pogoda trochę kupowata - w tygodniu była zima, a na weekend przyszło coś jakby odwilż. Mimo to Bejbor uparł się na bałwana i sanki.
Bejbor z Jaśnieżoną na miejsce dojechały autem, a ja rowerem.
Wizyta "gospodarska" na budowie domu i objeżdżanie singli w okolicznych lasach. Miły sposób na spędzenie Święta Niepodległości i odizolowanie się od wiadomości o napierdalających się z policją faszy... przepraszam, narodowcach.
Prognozy pogody na trzeci dzień "rocznicowoślubnego" wyjazdu były raczej kiepskie. Na horyzoncie przewalały się czarne chmury i zanosiło się na niezgorszą ulewę. Wycieczka była więc króciutka i raczej bez postojów. Wjazd na Żmijowa Polanę, a potem szybki dojazd do Pętli Międzygórze i ognień w dół, zanim nie lunie.
Nie lunęło, ale znów podjeżdżać nam się nie chciało, bo jesteśmy starzy i leniwi :P
Fot nie było, więc tylko wodospad Wilczki, zaliczony na butach, wieczorowa porą.
Odkąd ostatnio byliśmy w tych rejonach, zmieniło się sporo. Powstało np. kilkaset kilometrów singli w ramach projektu Singletrack Glacensis.
Sporym uchybieniem byłoby nie skosztować.
Dzień wcześniej, trasa wycieczki zahaczyła o Pętlę pod Śnieznikem, a dziś przyszła kolej na Pętlę Międzygórze.
Z racji dnia tygodnia, pory roku, pogody i epidemii, mieliśmy trasę tylko dla siebie.
Tosia koniecznie chciała odwiedzić park linowy w Szklarskiej Porebie, a ja koniecznie nie chciałem go odwiedzać. W efekcie odwiozłem moje obie Panie do Szlarskiej, a sam pojechałem do Jakuszyc, gdzie zostawiłem auto na parkingu i zaliczyłem Singletrack Jakuszyce, czyli trasę rowerową nr 14.
Po kilku wycieczkach z Tosią na holu, jadąc bez dodatkowego ciężaru miałem wrażenie, że rower nic nie waży, a podjazdy robią się same. Do tego, z racji środka tygodnia i wczesnej pory, miałem trasę tylko i wyłącznie dla siebie, więc jechało się świetnie.
Zrobiłem pętelkę, i gdy przy aucie rozważałem przejechanie jej jeszcze raz, odebrałem telefon od Marysi. Okazało się, że zaliczywszy park linowy, wybrały się do wodospadu Szklarki i gdzieś po drodze, w lesie, przybłąkał się do nich kot.
W efekcie, zamiast jechać drugi raz na singla, pojechałem autem do sklepu po transporterek dla kota, potem do weterynarza itp.
Skończyło się tak, że wracając z wakacji zabieraliśmy nie tylko wspomnienia i zdjęcia, ale również czarnego kota (a właściwie kotkę).
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)