Szok! Wypas nad wypasy! ...albo i nie.

Niedziela, 16 lutego 2020 · Komentarze(0)
Wyruszyłem bez pomysłu na trasę, ale liczyłem, że po drodze jakaś koncepcja się sama wyklaruje.
Zacząłem od Torfowiska Rąbień, a potem Rąbinek, Rąbień, Żabiczki i wreszcie Kansas.
Po drodze natknąłem się na coś takiego: Czy to na pewno luty?

Zimowe grzyby
Uwieczniłem, bo pora roku jakby dość wczesna na tego typu wykwity.

W Kansasie zaliczyłem "Grodzisko". Powiem, że atrakcja równie ciekawa, jak reszta tego pięknego miasta. Ze szczytu tego wzniesienia, które jest ponoć "Stosunkowo dobrze zachowanym grodziskiem stożkowatym" rozciąga sie przepiękny widok na... Właściwie, to na nic.

Po takim mocnym akcencie, nie pozostało mi nic innego, jak nawiedzić inne atrakcje okolicy:
Pozostałości Zakładów Przemysłu Wełnianego "Konstilana",...
Konstilana
... pola wokół tychże, ...
Konstilan od d... strony
... oraz miejsca gdzie do Neru wpadają dumne rzeki, Jasieniec i Łódka. Zdjęć tych ostatnich cudów natury hydrologicznej nie umieszczam, ale zapewniam, że takowe posiadam, i pokazuję czasem córce, gdy chcę na niej ogromne wrażenie zrobić.

Wiercenie dziur w ramie i co z niego wynika.

Niedziela, 5 stycznia 2020 · Komentarze(7)
Przez zimę zaszło kilka zmian w 45650b. Zmieniłem droppera (myk-myka po polsku) na takiego z wewnętrznym prowadzeniem linki (KS Lev-DX zastąpiłem X-Fusin Manic). Wymagało to dość inwazyjnej modyfikacji ramy. Trochę się jej obawiałem, ale w końcu zebrałem się na odwagę, wychechłałem dziurę w podsiodłówce, dokleiłem przelotki do dolnej rury ramy et voila: DIY stealth cable routing!.

45650b z dziurą

Zrobiłem przejażdżkę po mieście, by sprawdzić jak działa nowy myk-myk i czy coś w ramie pod moją grubą dupą nie pierd... yknie, ale całe szczęście nie pierdyknęło.
No i tak jakby przy okazji wyszło, że była to inauguracja sezonu 2020.

Jak wróciłem do domu, przebrałem się i poszedłem inaugurować sezon z Progeniturą.
Styczniowa przejażdżka

Z wizytą w "Czesji"

Czwartek, 25 lipca 2019 · Komentarze(0)
Wycieczka, jak na naszą nieistniejąca formę i fakt, że targam przyczepkę, ambitna.
Pociągiem pojechaliśmy ze Szklarskiej poręby do Kořenova. Już sama jazda Koleją Izerską jest atrakcja samą w sobie - linia wiedzie przez góry, przeciska się między skałami, przecina liczne strumienie, a do tego po drodze jest tunel, z którego wyjeżdża się malowniczy most nad Izerą. Bajka! 

Rowery w pociągu

Łuk na trasie Kolei Izerskiej

Z Kořenova, już rowerami, pojechaliśmy do osady Jizerka. To takie magiczne miejsce, gdzie czas się chyba trochę zatrzymał. Złudzenie byłoby jeszcze pełniejsze, gdyby droga przez nią wiodąca nie była asfaltowa, ale to chyba nie byłoby po czesku. Czesi to kochany naród, ale ich tendencja do asfaltowania dróżek w górach jest dla mnie niepojęta.
Zrobiliśmy sobie tu postój, by napić się Kofoli, czyli paskudnej czeskiej ziołowej coli. Smakuje to trochę jak spocone jaja nietoperza, ale w "Czesji" jest bardzo popularne, a wiecie: jeśli wejdziesz miedzy wrony...
Osada Jizerka

Kofola!

Potem, jadąc głównie szuterkami, pomknęliśmy na Smrk. Generalnie softcore i leciało się z przyczepką wielce przyjemnie.
Gdzieś w

Sama końcówka była trochę gorsza, co pisząc mam na myśli, że prawie się z wysiłku zesrałem.
Ale wjechałem.
Podjazd na Smrk

Nagrodą był widok z wieży widokowej na szczycie.

Widok z wieży na Smrku

Potem zjazd na przełęcz Łącznik. Tzn. Marysia zjechała, a ja nie. Szlak jest super, ale z Bejboka w przyczepce zrobiłby się na tych kamieniach tatar. Grzecznie sprowadziłem więc rower, a Tosia człapała dzielnie obok mnie.

Od przełęczy znów dało się jechać, więc szybko zjechaliśmy na obiad (i gimnastykę, dla tych co mieli siłę o ochotę) w Chatce Górzystów. 

Chatka Górzystów



Potem już tylko powrót przez Halę Izerska do Jakuszyc i dalej do kwatery w Szklarskiej Porębie.

Na naleśniki, of course.

Poniedziałek, 22 lipca 2019 · Komentarze(0)
Pierwsza wycieczka musiała być do Chatki Górzystów na naleśniki. Drogą może niekoniecznie najprostszą, bo po drodze była też kopalnia Stanisław, Sine Skałki i zjazd znany w naszym wąskim gronie, jako "rozwodowy". 
Targanie przyczepki po górach męczy łydę wielce, ale jakoś poszło. Bejbor zniósł to raczej dobrze, więc była szansa, że nie będzie to ostatnia przejażdżka tego wyjazdu.

Rower Maryjny przy kopalni Stanisław. Rower, tak się składa, Stanisławem przez właścicielkę zwany
Stanisław na Stanisławie

Izerskie szuterki

Poszły w szkodę

Szczęście

Zjazd z przyczepką

Izera na Hali Izerskiej

Chwila relaksu - Torfowisko Rąbień

Piątek, 5 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Udało mi się wyrwać na rower po pracy - coś, co nie zdarza się ostatni za często (prawie nigdy).
Pokręciłem się po rezerwacie "Torfowisko Rąbień" oraz po okolicznych lasach i... było miło. 
Fajny reset po stresującym tygodniu w pracy.

On-one 45650b w najnowszej dosłonie

Torfowisko Rąbień