W pogoni za hamburgerem

Sobota, 20 maja 2017 · Komentarze(2)
Tosię dziś znów udało się "sprzedać" babci, pogoda świetna, więc znów wybraliśmy się z Jaśnie Marią na rower.
Zaczęliśmy od Lasu Łagiewnickiego i rejonów Dobrej, a potem jakoś samo się wszystko potoczyło. Gdzieś po drodze, w rejonie Marcjanki, pojawił się pomysł, by zjeść hamburgera w barze gdzieś pod Rosanowem. Pogoda trochę jednak pokrzyżowała nasze plany, bo zaczęło zajebiście wiać, a droga prowadziła dokładnie pod wiatr. Tempo spadło nam drastycznie i doszliśmy do wniosku, że nie wyrobimy się na czas z powrotem (a będąc rodzicem dwulatki, trzeba bardzo pilnować "rozkładu jazdy"). W związku z tym w Dąbrówce-Strumianach odbiliśmy na południe i hambuksem uraczyliśmy się w Malince. Trudno, B&B w Rosanowie odwiedzimy innym razem. 






Nocne single

Sobota, 13 maja 2017 · Komentarze(1)
Wieczorkiem wpadł Siwy i zaproponował rower. Niby już tego dnia jeździłem, ale... czemu nie. 
Pomysłu na trasę za bardzo nie było, ale pojawiła się myśl, by zaliczyć singletrack nad Lindą i tam właśnie pojechaliśmy - przez Brużycę i Aniołów, by ostatecznie w las wpaść w (nomen omen) Lućmierzu -Lesie. Potem singlami potoczyliśmy się do Grotnik. Tutaj zachciało się na m czegoś ciepłego, więc dalej droga zaprowadziła nas do całodobowego Baru Leśnego przy DK91 (byłem tam tydzień wcześniej, również w nocy), gdzie walnęliśmy po zestawie mistrzów (zupa+herbata). 
Potem doszliśmy do wniosku, że jednak trochę zimno i jakby późno (zbliżała się pierwsza w nocy) i przez Rosanów wróciliśmy do domu (Siwy do ZGR, a ja na Teo).
Ostatnie kilometry po rozstaniu z Maricnem przejechałem trochę na autopilocie, bo przyznam, że nie do końca je zapamiętałem. 

Zdjęć nie ma,bo..było ciemno. Zamiast tego - 64 odcinek "Roadkill" :)


"Sobota pracująca"

Sobota, 13 maja 2017 · Komentarze(2)
Do pracy pojechałem się dziś rowerem. Wybrałem najbardziej odpowiedni, czyli fulla ze skokiem 160mm - w sam raz na ścieżki rowerowe :)
Droga do pracy była nudna, ale już powrót odrobinę urozmaiciłem zaliczając górkę na Retkini i poligon.



  



Na Złotnie miła niespodzianka - VW Karmann Ghia


Piękną jesień tej wiosny mamy.

Niedziela, 7 maja 2017 · Komentarze(2)
Przygotowania do dzisiejszej wycieczki przypominały przygotowania do dwutygodniowego wyjazdu w góry - samochód, rowery na dachu, bagażnik pełen gratów, dziecko w foteliku... cyrk na całego. Wszystko to, by zawieźć Tosię do babci i z Marysią pojeździć się przez chwilę po Lesie Łagiewnickim

Sama przejażdżka z tych "uneventful", trasa znajoma, a pogoda raczej przeciętna (całe szczęście udało się skończyć, zanim spadł deszcz). Mimo to, fajnie było pojechać z  Babą Wstrętną™, po przystrojonym w świeżą, wiosenną zieleń lesie.





Znów Grotniki

Wtorek, 2 maja 2017 · Komentarze(0)
Familijnie - z Marysią, Tosią i Babcią "Tenią".
Do Grotnik podjechaliśmy pociągiem z Łodzi Kaliskiej. Na miejscu pokazaliśmy "naszą" działkę, a następnie pokręciliśmy się po lasach i pobyczyliśmy się na kocyku rozrzuconym gdzieś w lesie. Ostatecznie skończyliśmy tam gdzie prawie zawsze kończymy z Tosią, czyli na placu zabaw. Tym razem w Ustroniu. 
Powrót też pociągiem.

I tu taka dygresja. Zdaję sobie sprawę, że obecnie, gdy pociągami nie podróżuje tak wiele osób, jak kilkadziesiąt lat temu, na większości linii EN57 jest za duże i wiezie głównie powietrze. Do tego jest głośne, ma wysoko podłogę i wiele innych wad. Ma jednak jedną wielką zaletę - wielki przedział bagażowy na końcu składu. Kiedy akurat nie odbywa się w nim jakaś menelska popijawa z fajami i piwami/winami, to jest to super sprawa przy przewożeniu rowerów. Do Grotnik jechaliśmy "Kiblem" Przewozów Regionalnych i było git. Powrót już FLIRT'em Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. Ciszej, nowocześniej i jeśli podróżuje się "na butach", to dużo wygodniej. Z kilkoma rowerami, to już słabo. Wieszaki na rowery dzielą przestrzeń z rozkładanymi fotelami i ZAWSZE ktoś te fotele zajmie, mimo, że jest pełno innych miejsc. Można wdawać się w dyskusje, prosić i apelować, ale wypadałoby wg. mnie po prostu wywalić te 3 (słownie: trzy) miejsca siedzące i sprawę rozwiązać.
No! koniec stękania. Teraz mega zdjęcia z komóry!

 
Dwa (z trzech, bo jeszcze jeden z własnym rowerem) kursy przez Lindę. Obok jest bród, z którym z chęcią bym się zmierzył, ale przyczepka ma nisko umieszczoną podłogę i bałem się, że umoczę Bejbora.

Uczucia z odzysku

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · Komentarze(0)
Ojcostwo nie sprzyja jeździe na rowerze, więc (mimo, że dzień coraz dłuższy) ciągle jeżdżę po nocach, 
Dzisiaj pomysłu na traskę za bardzo nie było, ale postanowiłem, że przejadę kawałek pociągiem, żeby trochę punkt startowy zmodyfikować i dzięki temu pojeździć gdzieś indziej. Decyzję tą podjąłem nie sprawdzając rozkładu jazdy i postawiłem na zupełny spontan. W efekcie, na szansę, by ta wycieczka była fajna, spóźniłem się 12 minut. Tyle przed moim dotarciem na dworzec odjechał skład ŁKA do Kutna (przez Grotniki). Jedynym co mi zostało, był pociąg na Łódź-Widzew. Cóż... na bezrybiu...
Wysiadłszy na Widzewie, ruszyłem na północ w kierunku PKWŁ. Ulicami Arniki, Iglastą, Hanuszkiewicza itp. dotarłem do Wzgórza "Radary". Stamtąd niedaleko już do Lasu Łagiewnickiego, więc też go odwiedziłem.
Ogólnie, to nocna jazda polnymi drogami  jest trochę monotonna - świat ogranicza się do tych kilkunastu/kilkudziesięciu metrów błotnistej nawierzchni oświetlonej lampką na kierownicy. W lesie chociaż w polu widzenia śmigają z prawej i z lewej drzewa (dlatego Las Łagiewnicki był stanowczo punktem kulminacyjnym wycieczki).
Rozrywką (główną) była muzyka. Dziś powrót do "staroci". Najpierw Tool z krążków Ænima i Undertow, a pod koniec, Thursday z 2009, czyli "Common Existence".