Bez deszczu... prawie
Czwartek, 14 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Łódź i okolice
We troje (ja, Marysia i El Padre) pojechaliśmy na lajtową przejażdżkę po szosie. Zarówno szosowość i lajtowość były na moją prośbę, bo ostatnio coś mi prawe kolano niedomaga.
W trakcie wycieczki współczynnik ulajtowienia wzrósł jeszcze na skutek wymuszonego ulewą postoju w Zgniłym Błocie (kiepska nazwa dla wsi, jeszcze gorsza dla ośrodka rekreacyjnego).
Ociec, Marysia,...

...po raz kolejny Marysia (na wyraźne życzenie tejże),...

...i Kogut Smierci

A tego Rollsa zobaczyliśmy pod sklepem w Grunwaldzie. Pojechał nim kolo w krótkich spodenkach i klapeczkach. Wysiadł, kupił paluszki i browca (albo coś w podobie) i odjechał. Ja tez tak chcę :)

Po drodze był tez taki 2CV na żółtych blachach, ale coś się za ładnie nie chciał zdjąć i nie widać jaki był odpicowany.
W trakcie wycieczki współczynnik ulajtowienia wzrósł jeszcze na skutek wymuszonego ulewą postoju w Zgniłym Błocie (kiepska nazwa dla wsi, jeszcze gorsza dla ośrodka rekreacyjnego).
Ociec, Marysia,...

...po raz kolejny Marysia (na wyraźne życzenie tejże),...

...i Kogut Smierci

A tego Rollsa zobaczyliśmy pod sklepem w Grunwaldzie. Pojechał nim kolo w krótkich spodenkach i klapeczkach. Wysiadł, kupił paluszki i browca (albo coś w podobie) i odjechał. Ja tez tak chcę :)

Po drodze był tez taki 2CV na żółtych blachach, ale coś się za ładnie nie chciał zdjąć i nie widać jaki był odpicowany.
