- Kategorie:
- Beskid Sądecki.6
- Beskid Śląski.5
- Bez roweru.1
- Bory Tucholskie.7
- Dolina Bobru 2024.4
- Dookoła Tatr 2023.3
- eBike.3
- Gorce.3
- Góry.125
- Góry Bardzkie.1
- Góry Bialskie.1
- Góry Izerskie.51
- Góry Sowie.6
- Góry Świętokrzyskie.1
- Jakuszyce 2009.3
- Jakuszyce 2010.4
- Jakuszyce 2012.5
- Jakuszyce 2014.3
- Jakuszyce 2016.3
- Jeseník 2012.3
- Jeseník 2014.3
- Jeseniky.3
- Jura Krakowsko-Częstochowska.1
- Jura Wieluńska.1
- Karkonosze.14
- Krościenko 2011.3
- Łódź i okolice.369
- ŁRP.39
- Małe Pieniny.1
- Masyw Śnieżnika.20
- Międzygórze 2009.5
- Międzygórze 2010.6
- Międzygórze 2012.7
- Międzygórze 2014.2
- Międzygórze 2020.3
- Ochotnica Górna 2010.2
- Okolice Warszawy.4
- Pieniny.3
- Pilchowice 2017.2
- Piwniczna-Zdrój 2009.4
- Piwniczna-Zdrój 2024.2
- Po ciemku.39
- Po mieście.99
- Podsumowanie roku.4
- Pogórze Kaczawskie.1
- Polskie morze.1
- Praca.42
- Przyczepka.35
- Rolki.1
- Rychlebské hory.7
- Rzeczka 2011.3
- Sprzęt.41
- Świeradów-Zdrój 09.2013.5
- Świeradów-Zdrój 2011.5
- Świeradów-Zdrój 2013.2
- Świeradów-Zdrój 2020.4
- Świeradów-Zdrój 2021.2
- Syf, kiła i mogiła.0
- Szczyrk 2010.1
- Szklarska Poręba 2007.4
- Szklarska Poręba 2008.7
- Szklarska Poręba 2010.4
- Szklarska Poręba 2011.4
- Szklarska Poręba 2019.2
- Szklarska Poręba 2021.2
- Szklarska Poręba 2022.1
- Tatry.4
- Te fajne.30
- Tleń 2007.6
- Tleń 2012.2
- Trójwieś.88
- Wałbrzych 2012.2
- Wałbrzych 2013.2
- Warte przeczytania.0
- Wideło.16
- Wisła 2008.2
- Z Buta.1
- Z muzyką.91
- Z Tosią.82
- Zakopane 2012.2
- Zalew Sulejowski i okolice.12
- Zerowy przebieg.21
- Zittauer Gebirge.1
Opuchlizna!
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | dodano: 02.02.2017Kategoria Łódź i okolice
Wczoraj chciałem wyciągnąć Siwego na rower w nocy, ale się nie dał i w końcu pojechałem sam. Dzisiaj, dla odmiany, to on próbował mnie wyciągnąć na rower i okazał się być skuteczniejszy.
Pojechaliśmy w kierunku Łagiewnik i było miło, dopóki mu nie spuchłem. Piwna resuscytacja pomogła na chwilę i chwilę znów pokręciliśmy, ale starczyło tylko... do drugiego piwa.
Powrót do domu "krokiem" niepewnem, bo zgon był już wówczas totalny. Trzeba odstawić rower asfaltowy i zabrać się za jeżdżenie w terenie, bo asfalt daje złudne pojęcie o stanie aktualnym mojej formy.
A! Na którymś postoju Marcin pożyczył od jakiegoś dzieciaka monocykl i próbował jeździć. Wychodziło mu na tym monocyklu nawet gorzej, niż mi dzisiaj na rowerze normalnym.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pojechaliśmy w kierunku Łagiewnik i było miło, dopóki mu nie spuchłem. Piwna resuscytacja pomogła na chwilę i chwilę znów pokręciliśmy, ale starczyło tylko... do drugiego piwa.
Powrót do domu "krokiem" niepewnem, bo zgon był już wówczas totalny. Trzeba odstawić rower asfaltowy i zabrać się za jeżdżenie w terenie, bo asfalt daje złudne pojęcie o stanie aktualnym mojej formy.
A! Na którymś postoju Marcin pożyczył od jakiegoś dzieciaka monocykl i próbował jeździć. Wychodziło mu na tym monocyklu nawet gorzej, niż mi dzisiaj na rowerze normalnym.
Rower:[A] Tomac
Dane wycieczki:
44.78 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Krótkanoc
Niedziela, 8 kwietnia 2012 | dodano: 15.02.2017Kategoria Z muzyką, Łódź i okolice, Po ciemku
Ostatnio pogoda nie zachęcała do jazdy na rowerze i nic nie zapowiadało, że coś się w tym zakresie zmieni. Wieczorem jednak, po wielkim obżarstwie, wszedłem na wagę i uznałem, że niezależnie od dość niskiej temperatury, na rower wyjść muszę.
Jeśli nie spalić to co zjadłem, to przynajmniej by uspokoić sumienie.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/WD0Ox2KqSHk"> <embed src="http://www.youtube.com/v/WD0Ox2KqSHk" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jeśli nie spalić to co zjadłem, to przynajmniej by uspokoić sumienie.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/WD0Ox2KqSHk"> <embed src="http://www.youtube.com/v/WD0Ox2KqSHk" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Rower:[A] Scraper
Dane wycieczki:
29.80 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Do trzech razy sztuka
Niedziela, 25 marca 2012 | dodano: 17.01.2017Kategoria Łódź i okolice
Nad Jeziorsko miałem jechać w po koniec listopada zeszłego roku, ale w drodze do Poddębic zmarzłem i gdzieś na wysokości Dalikowa sobie odpuściłem. Miałem jechać wczoraj, ale też "jakoś nie wyszło".
Dzisiaj była zatem trzecia próba. Pogoda znacznie gorsza niż w sobotę, bo rano niebo zachmurzone i pizgawica straszna, ale nie było odwrotu. Ruszyliśmy z Jaśnie Marią i przez wiochy wszelakie (by ominąć drogę krajową nr 72) pojechaliśmy na zachód. Kierunek wybrany nad wyraz źle, bo jak na złość przez całe 60km do zalewu ciągle wiało prosto w pysk. Przynajmniej gdzieś w rejonie Małynia wyszło słońce i temperatura zaczęła się raczej dwucyfrowa robić, bo inaczej byłyby chyba dwa trupy w rowie.
Na zaporze zrobiliśmy ze dwa zdjęcia, przejechaliśmy na drugi brzeg, żeby "na długość prącia" zagłębić się w województwie wielkopolskim i drogą wzdłuż wschodniego brzegu zalewu pojechaliśmy na południe do Sieradza. Chciałbym napisać, że bez przygód tam dotarliśmy, ale to nie byłoby prawdą. Gdzieś dwadzieścia kilometrów od Sieradza zabrałem się za przestawianie siodła w rowerze Marysi (bo gniecie Anielkę (sic!)) i zerwałem gwint w jarzemku. Słit! Resztę drogi Marysia jechała zatem na moim rowerze (w którym BTW rozpieprzyłem obejmę podsiodłową opuszczając dla Niej siodło) a ja jechałem na Jej rowerze, dociskając nietrzymające się sztycy siodło własnym cennym dupskiem. Siodło tylko dwa razy mi odpadło. Raz gdzieś w Sieradzu, jak mnie jaki pies posrany zaatakował, a drugi raz przy wsiadaniu do pociągu. Nie wiem, co pomyśleli sobie współpasażerowie, ale mi od razu przypomniały się wszystkie dowcipy o chichoczących zakonnicach jadących na rowerze... Jedyna moja nadzieja na ocalenie twarzy była taka, że skoro w przedziale bagażowym jedzie para z dwoma rowerami, z których jeden jest duży i z siodłem, a drugi mały bez siodła, to z racji różnicy wzrostu, jak i różnic anatomicznych, od razu widać było który to "damka" :)
Do domu jednak dotarliśmy cali i bez powiększenia otworu mego pierdzącego.
Li i tyle. Reszta jest milczeniem?
Na początek takie zdjęcia z końca, z Sieradza, z kolorkami miłemi. Żeby może ktoś po zerknięciu na miniaturkę na głównej tu wszedł :)
A tak poza tym to:
Zalew: jest
Zapora: jest
Ptactwo wodne: jest
Dziadzio w limonkowym Borewiczu lansujący się na zaporze: jest
Wszystko było - można wracać.
Po drodze nad zalew przecięliśmy magistralę węglową i udało się złowić brutto ciągnięte przez EU07 w malowaniu PKP Cargo
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dzisiaj była zatem trzecia próba. Pogoda znacznie gorsza niż w sobotę, bo rano niebo zachmurzone i pizgawica straszna, ale nie było odwrotu. Ruszyliśmy z Jaśnie Marią i przez wiochy wszelakie (by ominąć drogę krajową nr 72) pojechaliśmy na zachód. Kierunek wybrany nad wyraz źle, bo jak na złość przez całe 60km do zalewu ciągle wiało prosto w pysk. Przynajmniej gdzieś w rejonie Małynia wyszło słońce i temperatura zaczęła się raczej dwucyfrowa robić, bo inaczej byłyby chyba dwa trupy w rowie.
Na zaporze zrobiliśmy ze dwa zdjęcia, przejechaliśmy na drugi brzeg, żeby "na długość prącia" zagłębić się w województwie wielkopolskim i drogą wzdłuż wschodniego brzegu zalewu pojechaliśmy na południe do Sieradza. Chciałbym napisać, że bez przygód tam dotarliśmy, ale to nie byłoby prawdą. Gdzieś dwadzieścia kilometrów od Sieradza zabrałem się za przestawianie siodła w rowerze Marysi (bo gniecie Anielkę (sic!)) i zerwałem gwint w jarzemku. Słit! Resztę drogi Marysia jechała zatem na moim rowerze (w którym BTW rozpieprzyłem obejmę podsiodłową opuszczając dla Niej siodło) a ja jechałem na Jej rowerze, dociskając nietrzymające się sztycy siodło własnym cennym dupskiem. Siodło tylko dwa razy mi odpadło. Raz gdzieś w Sieradzu, jak mnie jaki pies posrany zaatakował, a drugi raz przy wsiadaniu do pociągu. Nie wiem, co pomyśleli sobie współpasażerowie, ale mi od razu przypomniały się wszystkie dowcipy o chichoczących zakonnicach jadących na rowerze... Jedyna moja nadzieja na ocalenie twarzy była taka, że skoro w przedziale bagażowym jedzie para z dwoma rowerami, z których jeden jest duży i z siodłem, a drugi mały bez siodła, to z racji różnicy wzrostu, jak i różnic anatomicznych, od razu widać było który to "damka" :)
Do domu jednak dotarliśmy cali i bez powiększenia otworu mego pierdzącego.
Li i tyle. Reszta jest milczeniem?
Na początek takie zdjęcia z końca, z Sieradza, z kolorkami miłemi. Żeby może ktoś po zerknięciu na miniaturkę na głównej tu wszedł :)
A tak poza tym to:
Zalew: jest
Zapora: jest
Ptactwo wodne: jest
Dziadzio w limonkowym Borewiczu lansujący się na zaporze: jest
Wszystko było - można wracać.
Po drodze nad zalew przecięliśmy magistralę węglową i udało się złowić brutto ciągnięte przez EU07 w malowaniu PKP Cargo
Rower:[A] Scraper
Dane wycieczki:
118.83 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Debiut Tomasza
Sobota, 24 marca 2012 | dodano: 30.01.2017Kategoria Łódź i okolice
Miała być szosowa wyprawa nad Jeziorsko, ale z powodu drobnej różnicy zdań zrezygnowaliśmy. Zamiast tego, klika godzin później pojechaliśmy po raz pierwszy zakurzyć Tomac'a.
Po drodze spotkaliśmy się z "sekciarzami" i razem z nimi zaliczyliśmy wyśmienite piwko u Wojtka zwanego Józkiem.
Opuszczony młyn w Szynkielewie
Oficjalne, pierwsze zdjęcie skończonego MNR - Mojego Nowego Roweru
Działa, działa :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Po drodze spotkaliśmy się z "sekciarzami" i razem z nimi zaliczyliśmy wyśmienite piwko u Wojtka zwanego Józkiem.
Opuszczony młyn w Szynkielewie
Oficjalne, pierwsze zdjęcie skończonego MNR - Mojego Nowego Roweru
Działa, działa :)
Rower:[A] Tomac
Dane wycieczki:
33.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Łowy na grubego zwierza
Sobota, 17 marca 2012 | dodano: 30.01.2017Kategoria Łódź i okolice
Zachciało mi się zapolować na lokomotywy. Na liniach kolejowych w Łodzi trochę brakowało mi egzotyki (ciągle tylko ET22, EN57 itp), więc postanowiłem spróbować szczęścia na magistrali węglowej.
Pociągiem podjechaliśmy do Zduńskiej Woli i stamtąd, już rowerkiem, pojechaliśmy do Karsznic. Plan zakładał zwiedzanie skansenu przy Zakładzie Taboru Karsznice, a potem czyhanie z aparatem gdzieś przy magistrali. W skansenie jednak byliśmy nieco dłużej, niż zakładałem i z łowów na jeżdżące loki za wiele nie wyszło.
Powrót już rowerem, ale niekoniecznie najprostsza drogą.
BTW Próbowałem dziś szczęścia z konwerterem szerokokątnym i efekt mi się nie podoba - ostrość miejscami jak na zdjęciach z telefonu komórkowego :(
Ty246
...i żeby zrozumieć ogrom tej lokomotywy: Marysia na tle kół napędnych
Ty45
Ty43
TKb 10
Px48
SM41
i trochę jeżdżącego taboru: mój ulubieniec - Gagarin (choć wolę ST44 z wielkimi światłami w wiaderkach). Stał długo, a jak w końcu ruszył (jezu, jak on ładnie brzmi!), to byłem w takim miejscu, że zasłaniały mi go drzewa :/
ET42
181 ČD
i na koniec kolejowych zdjęć, zupełnie nie w moim guście: EuroSprinter ES 64 F4
Koleżanka ze Skansenu, czyli pies, który jeździł koleją
O! Kolejny gruby zwierz!
Czuć wiosnę. Na stawach lód, ale cała wycieczka praktycznie tylko w bluzie i krótkich portkach. Rano, przy 5 stopniach, nogi trochę płakały, ale potem byłem zadowolony z takiego wyboru stroju.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Pociągiem podjechaliśmy do Zduńskiej Woli i stamtąd, już rowerkiem, pojechaliśmy do Karsznic. Plan zakładał zwiedzanie skansenu przy Zakładzie Taboru Karsznice, a potem czyhanie z aparatem gdzieś przy magistrali. W skansenie jednak byliśmy nieco dłużej, niż zakładałem i z łowów na jeżdżące loki za wiele nie wyszło.
Powrót już rowerem, ale niekoniecznie najprostsza drogą.
BTW Próbowałem dziś szczęścia z konwerterem szerokokątnym i efekt mi się nie podoba - ostrość miejscami jak na zdjęciach z telefonu komórkowego :(
Ty246
...i żeby zrozumieć ogrom tej lokomotywy: Marysia na tle kół napędnych
Ty45
Ty43
TKb 10
Px48
SM41
i trochę jeżdżącego taboru: mój ulubieniec - Gagarin (choć wolę ST44 z wielkimi światłami w wiaderkach). Stał długo, a jak w końcu ruszył (jezu, jak on ładnie brzmi!), to byłem w takim miejscu, że zasłaniały mi go drzewa :/
ET42
181 ČD
i na koniec kolejowych zdjęć, zupełnie nie w moim guście: EuroSprinter ES 64 F4
Koleżanka ze Skansenu, czyli pies, który jeździł koleją
O! Kolejny gruby zwierz!
Czuć wiosnę. Na stawach lód, ale cała wycieczka praktycznie tylko w bluzie i krótkich portkach. Rano, przy 5 stopniach, nogi trochę płakały, ale potem byłem zadowolony z takiego wyboru stroju.
Rower:[A] Scraper
Dane wycieczki:
77.99 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ostatnia okazja?
Niedziela, 11 marca 2012 | dodano: 01.02.2017Kategoria Łódź i okolice, Z muzyką
W tym samym składzie co wczoraj, ale dziś bez deszczu i bez gum. Dokończyłem trasę, której wczoraj nie udało się zrobić.
Śladem znikających łódzkich fabryk. Po drodze m.in. Wi-Ma, Anilana, Uniontex i inne atrakcje. Trzeba oglądać, bo niedługo pewnie do końca "zrewitalizują" buldożerami.
Ponadto muzeum Radegast i Stary Cmentarz przy Ogrodowej.
Audio na dzisiaj: Fall of Efrafa - "The Burial"
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/lsQydM5WLyE"> <embed src="http://www.youtube.com/v/lsQydM5WLyE" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Śladem znikających łódzkich fabryk. Po drodze m.in. Wi-Ma, Anilana, Uniontex i inne atrakcje. Trzeba oglądać, bo niedługo pewnie do końca "zrewitalizują" buldożerami.
Ponadto muzeum Radegast i Stary Cmentarz przy Ogrodowej.
Audio na dzisiaj: Fall of Efrafa - "The Burial"
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/lsQydM5WLyE"> <embed src="http://www.youtube.com/v/lsQydM5WLyE" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Rower:[A] Scraper
Dane wycieczki:
39.35 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Śladami tego, co było
Sobota, 10 marca 2012 | dodano: 01.02.2017Kategoria Łódź i okolice
Z Izą i Marcinem po Łodzi, w poszukiwaniu śladów przeszłości. Zaczęliśmy od Browaru nr 3 a potem było jeszcze kilka smutnych ruin.
Deszcz, oraz złapana przeze mnie guma spowodowały jednak, że do większości zaplanowanych atrakcji nie dotarliśmy.
Z powodu deszczu nie chciało mi się wyciągać aparatu z plecaka, więc zdjęcie tylko jedno - tor kolarski KS "Społem".
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Deszcz, oraz złapana przeze mnie guma spowodowały jednak, że do większości zaplanowanych atrakcji nie dotarliśmy.
Z powodu deszczu nie chciało mi się wyciągać aparatu z plecaka, więc zdjęcie tylko jedno - tor kolarski KS "Społem".
Rower:[A] Scraper
Dane wycieczki:
26.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dalej jazda do roboty, je**ne nieroby!
Sobota, 3 marca 2012 | dodano: 02.02.2017Kategoria Łódź i okolice
Po "aktywnym" styczniu, luty okazał się być bardzo nierowerowy. Zawsze było coś innego do roboty, albo pogoda nie taka, albo się nie chciało... No ale dziś przerwane zostało to długie pasmo bezczynności. Pogoda w sam raz, asfalty suche, to i jeżdżone było. W granicach miasta, ale i tak całkiem sympatycznie i wiosennie - nawet był posiłek w plenerze (na ławeczce pod "Biedronką", ale zawsze).
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:[A] Scraper
Dane wycieczki:
39.21 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Coś się kończy, coś się zaczyna
Poniedziałek, 30 stycznia 2012 | dodano: 02.02.2017Kategoria Sprzęt, Zerowy przebieg
Po trzech razem spędzonych latach, przyszła pora, by rozstać się z Prophetem. Rozstajemy się w przyjaźni, ale po prostu oboje uznaliśmy, że trochę nudzimy się w tym związku. Prorok rusza w świat, a ja pocieszenia szukam u boku Tomka. Tomek silny i przystojny, bo to wojskowy... ponoć snajper :)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: min/km,
prędkość maks: min/kmTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Hipotermia
Środa, 25 stycznia 2012 | dodano: 02.02.2017Kategoria Łódź i okolice, Z muzyką
Umówiłem się z Panem "nie-myślę-że-jestem-zajebisty"'m w Swędowie. Miałem jakieś graty rowerowe dla niego od wujka z hameryki, a i przejechać się chciałem. Pierwotnie chciałem podjechać do niego pod fabrykę i udawać jego chłopaka (uściski, buziaczki, szczypasek w pupę i takie tam), żeby chłopakowi "szakunec" w robocie podskoczył, ale dałem sobie spokój.
Ostatecznie dojechałem do Swędowa, usiadłem na miejscówce koła "dworca" i poczekałem. Jak już się zjawił, pojechaliśmy do Zgierza, gdzie Siwy oddał mi klucz do suportu i zniknął w ciepłym mieszkaniu, a ja rozpocząłem mozolny powrót do Łodzi. Byłem tak zmarznięty, że zaliczyłem taki zgon, jakiego już dawno nie miałem (bolały mnie ręce, ledwo jechałem prosto i byłem tak otępiały, że nawet za bardzo nie widziałem czegokolwiek poza własną kierownicą). Ledwo doturlałem się do domu, a jak wlazłem do wanny z ciepłą wodą, to w niej zasnąłem.
Zdjęcie z mojej super miejscówy w Swędowie.
A tak w innym temacie, to niedawno dotarł do mnie zamówiony jakiś czas temu zestawik Cult of Luna - Eternal Kingdom CD + koncertowe DVD "Fire Was Born". Z tej okazji:
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/4U9c9gv_zns"> <embed src="http://www.youtube.com/v/4U9c9gv_zns" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ostatecznie dojechałem do Swędowa, usiadłem na miejscówce koła "dworca" i poczekałem. Jak już się zjawił, pojechaliśmy do Zgierza, gdzie Siwy oddał mi klucz do suportu i zniknął w ciepłym mieszkaniu, a ja rozpocząłem mozolny powrót do Łodzi. Byłem tak zmarznięty, że zaliczyłem taki zgon, jakiego już dawno nie miałem (bolały mnie ręce, ledwo jechałem prosto i byłem tak otępiały, że nawet za bardzo nie widziałem czegokolwiek poza własną kierownicą). Ledwo doturlałem się do domu, a jak wlazłem do wanny z ciepłą wodą, to w niej zasnąłem.
Zdjęcie z mojej super miejscówy w Swędowie.
A tak w innym temacie, to niedawno dotarł do mnie zamówiony jakiś czas temu zestawik Cult of Luna - Eternal Kingdom CD + koncertowe DVD "Fire Was Born". Z tej okazji:
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/4U9c9gv_zns"> <embed src="http://www.youtube.com/v/4U9c9gv_zns" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Rower:[A] Mieszczuch
Dane wycieczki:
50.90 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)