Bardzo udany wieczór

Środa, 17 lutego 2010 · Komentarze(0)
Marysia śmiga na nartach w rejonie Wierchomli, więc ja muszę sobie sam jakoś popołudnia zorganizować. Dzisiaj, mimo padającego za oknem deszczu, udało mi się to znakomicie i czas spędziłem bardzo przyjemnie - dłubałem przy rowerach. Swój skończyłem, Marysiowy prawie. Na nowych kołach zrzuciłem jakieś 650-700g i tym samym Prophet wreszcie przekroczył granicę 14kg. Marysi kółka wyszły trochę cięższe mimo bardzo lekkich piast, ale za to są milion razy ładniejsze niż moje. Planowałem założenie w jej rowerze oponek Syncros Point'n Chute, które pierwotnie kupiłem dla siebie, ale teraz dochodzę do wniosku, że poszukam czegoś lżejszego (może nawet Rocket Rony, skoro na asfalty jest już inny rower). Wówczas Stanisław III powinien zachować rozsądną wagę.







Nalepek na moich obręczach już nie ma. Zbyt odpustowo wyglądały i poszły w cholerę :)





W góry ;)

Sobota, 13 lutego 2010 · Komentarze(0)
Gdzie blisko Łodzi są góry, spytacie. Najwyraźniej koło Zgierza.
Muszą być to góry, skoro jest wyciąg i zimą są narciarze. Nawet nazywa się to Góry Wilamowskie... a ja narzekałem, że w góry to muszę pół dnia samochodem jechać :)
Jaśnie Maria z moim ojcem i znajomymi pojechała szlifować technikę jazdy na nartach na stoku (stoczku) w Malince (czy nauka prawie od zera to też szlifowanie?). Mnie też chcieli zmusić do zabrania nart, ale ja do desek czuję niechęć wielką i udało mi się wymigać. Zamiast tego do Malinki pojechałem rowerem. Radosną ekipę przyłapałem na piciu piwka w barze na dole. Ładna mi nauka:) Chwilę popatrzyłem jak jeżdżą, ale szybko zacząłem marznąć i pojechałem dalej. Odwiedziłem Rosanów, Zgierz i Aleksandrów, moknąc przy tym niemiłosiernie. Zrobiło się ciepło i na drogach pełno kałuż.

I nich mi nikt nie mówi, że na nartach prezentuje się człowiek dumnie :)


"Górski" widok


Na głównych drogach mokro, na bocznych jak zwykle...

Przebudzenie

Wtorek, 9 lutego 2010 · Komentarze(0)
Po ostatniej wieczorno-nocnej jeździe z Marcinem na trochę odstawiłem rower, bo zaczęło mnie brać jakieś przeziębienie (tak to jest, jak się podczas jazdy na kilkunastostopniowym mrozie miele jęzorem...a może mle jęzorem?), ale najwyższa pora wrócić na siodło.
Właściwie to miałem pojeździć już w niedzielę, ale jakoś zapodziałem klucz od piwnicy, gdzie nocuje teściowóz i dopiero dzisiaj udało mi się do niego dostać.
Dzisiaj, mimo wieczorowej pory, tylko minus osiem stopni, więc nawet dałem radę jechać z odsłoniętą twarzą i nawet palce u stóp za bardzo nie bolały.
Normalnie czuć wiosnę :D

Chyba wszyscy łodzianie mają w blogach zdjęcie tej górki ze śniegu zebranego na parkingu Manufaktury, więc ja też :)


Piotrkowska nadal bardzo świąteczna


A poza tym, to długie wieczory można poświęcić np. na zaplatanie kół do Propheta. Boję się trochę o trwałość tych obręczy, ale waga i wygląd jak najbardziej na plus.

Teraz tylko centrowanie i gotowe :)

Kryptoszosa. Teil zwei

Środa, 3 lutego 2010 · Komentarze(0)
EDIT 08.02.2010:
Czytających zapraszam do wątku na forum, w którym toczy się dyskusja o wsparciu dla Błażeja i kupnie dla niego roweru. To w ramach gestu od ludzi korzystających z serwisu, który przecież dla nas tworzy.
Zbiórka to symboliczna kwota 5-10zł (w trakcie ustalania), więc im więcej chętnych tym lepiej.

Zapraszam na forum tutaj: temat na forum


Odebrałem ramę i widelec od lakiernika i ponownie złożyłem rower.
Brakuje jeszcze kilku gratów - śrub do korb (stare rozwaliłem), łańcucha, kasety no i niestety będę musiał kupić nową kierownicę, bo okazało się, że odziedziczony po Marysi Holzfeller ucierpiał we we wrześniowym wypadku i jest z lekka krzywy.

No ale... Przejdźmy do sedna wpisu. Ta dam!

Sneak peek

Poniedziałek, 25 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Mój projekt pod znakiem pt. "asfaltowy rower z resztek" nabiera ostatecznego kształtu. Części to w 99% pozostałości po wszelakich upgrade'ach roweru mojego (hamulce, siodło), Ojca (rama, mostek, przerzutki, sztyca) i Marysi (koła, korba i kierownica). Póki co jedyną rzeczą kupioną konkretnie do tego roweru był "ultralekki" (waży jedynie 1,56kg) sztywny widelec Dartmoor Cromax, którego wsadziłem w miejsce pierwotnie założonej RST Gila TnL (2,67kg).


EDIT 27.01.2010: Rower już w kawałkach (w sumie to tylko złożyłem, cyknąłem fote i znów rozkręciłem). Jutro zawożę ramę i widelec do malowania. Nie jestem tylko pewien jaki kolor wybrać...

EDIT:29.01.2010: Żeby nie dodawać kolejnego zerowego wpisu, kolejny raz edytuję ten.
Ponieważ do Kryptoszosy podpieprzyłem koła Marysi, do jej roweru potrzebny będzie nowy zestawik. W związku z tym dzisiaj na poczcie odebrałem takie paczuszki:

...a w nich było to:


Dla ludzi, których takie rzeczy bawią: waga przedniej i tylnej

Freeze-ride

Czwartek, 21 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Wczoraj koszmarnie zmarzłem i siedząc dziś w pracy postanowiłem, że na czas dużych mrozów daruję sobie jazdę na rowerze, a przynajmniej jazdę w nocy.
Około 20 jednak zadzwonił Marcin i cały plan wziął w łeb - pół godzinki później kręciłem na północ.
Umówiliśmy się przy Castoramie na Zgierskiej i stamtąd myknęliśmy do Arturówka, a potem do klasztoru i dalej prawie pod Smardzew i do Zgierza.
Po drodze było trochę śmiechu, gdy przyszło nam zmagać się przez kilka km z trochę jakby zasypaną drogą polną przed Smardzewem i kawałek dalej z lodem na jezdni. Trochę bluźnienia, kilka prawie-gleb, brak czucia w palcach rąk i nóg... Było super! :)

Miała być pamiątkowa fota, ale jakoś nie chciało mi się na tym zimnie stawać. Tylko przed domem cyknąłem sobie taką fotkę, by pokazać, jak ładnie para z oddechu zamarzała na kołnierzu.

"Inteligentny" znaczy "lepszy"?

Środa, 20 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Z muzyką, Po ciemku
 Koło 21-ej wsiadłem na rower i zrobiłem rundkę na lotnisko. Zimno jak jasna cholera.

Systemy "inteligentnego" sterowania sygnalizacją świetlną najwyraźniej ignorują rowerzystów. Stałem na jakimś skrzyżowaniu i wszystkie samochody z innych ulic miały zielone ze dwa razy, a u mnie dupa. Dopiero jak koło mnie stanął na światłach jakiś samochód, to pojawiło się zielone. Inteligencja?

Dzisiaj jechałem sobie przy Fear Factory

Syndrom zimnej stopy

Niedziela, 17 stycznia 2010 · Komentarze(0)
  <object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/JA21Nddh9IU"> <embed src="http://www.youtube.com/v/JA21Nddh9IU" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>Pierwsza w tym roku wizyta w lesie Łagiewnickim. Na górala warunki idealne, na teściowóz - średnie. Przejechałem kawałek czerwonym szlakiem od kapliczek do Modrzewiaka, ale generalnie byłem skazany na utwardzone nawierzchnie.




Dzisiaj po raz kolejny spróbowałem rozwiązać problem marznących stóp. Między dwie pary skarpet wpakowałem sobie takie ogrzewacze. Niestety nie sprawdziły się. Po powrocie do domu wyjąłem je z butów zimne :( Wstrząsnąłem i po chwili były ciepłe, ale w czasie jazdy za wiele nie dały.

Idzie nowe

Piątek, 15 stycznia 2010 · Komentarze(0)
2010-01-15 0 Nie lubię dodawać wpisów bez kilometrów, ale w ostatnich dniach w naszym rowerowym (pół)światku zadziało się sporo, choć niekoniecznie w siodle.
Marysia doszła do wniosku, że w okolicy Łodzi (która to okolica nie obfituje w góry) przyda się jej jakiś rower do szosowch wypadów. Jak to zwykle u niej, błyskawiczenie przeszła od słów do czynów i obecnie firmą kurierska idzie do nas takie cudo:

Giant FCR3.

Ja też jestem w trakcie składania czegoś na asfalt. Mój rower to będzie sztywny MTB na slickach, a nie takie wyspecjalizowane jeździdło jak to Marysi, ale po prostu wykorzystuję części pozostałe po uprgradeach naszych i Ojca MTB. Nie wiem, czy nadążę za Marysią na jej nowym rowerze, ale będę się starał :)

Nocą nogi się pocą (ale nie przy -10)

Piątek, 15 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Zupełnie nie miałem ochoty iść dzisiaj na rower. Tzn. chciałem pojeździć, tylko jakoś ruszać z domu mi się nie chciało. Ostatecznie jednak po 21-ej ruszyłem.
Zero pomysłu na trasę. Zupełny spontan. Najpierw pojechałem do Aleksandrowa. Jechało się świetnie - drogi czarne, prędkość niezła, więc postanowiłem, że wrócę do Zgierza i spróbuję wyciągnąć na rower Siwego. Po drodze jednak mignął mi drogowskaz "Grotniki 7", więc uznałem, że Siwemu pewnie lepiej w ciepłym domu, a ja z chęcią zobaczę jak się te Grotniki mają. Otóż mają się nieźle, ale toną w śniegu. Zbiornik na Lindzie przykryty warstewką śniegu i właściwie to znacznie ładniejszy niż latem.
Stamtąd chciałem pojechać do Rosanowa przez las, ale teściowóz powiedział "nie" i miał rację. Leśna droga przykryta kilkudziesięcio centymetrową kołderką śniegu. To nie był materiał na slicki. Trochę lepsza była droga na Lućmierz i właśnie ją wybrałem. Na góralu byłoby super, ale teściowóz na wąskich oponkach trochę się zapadał. Musiałem jechać jakąś koleiną, bo inaczej zakopywał się powyżej obręczy... ale i tak było super:)
Po drodze, na skraju lasu o zawał serca prawie przyprawił mnie przyczajony na środku drogi kot, którego wziąłem za jakiś syf. Gdy "syf" nagle poruszył się i przyjął postawę bojowo-obronną to prawie spadłem ze strachu z roweru i chyba troszkę krzyknąłem 0_o;

Potem powrót przez Zgierz do Łodzi był już lajtowy. W domu byłem kilka minut po północy.

Kąpielisko w Grotnikach


Nieostra droga, niekoniecznie na slicki


Kot "prawie-zawałowiec"


EDIT (17.01.2010 05:21am)
Zarwałem nockę i wreszcie skończyłem nowy, bardzo różowy szablon do bloga Marysi.
Zachęcam do zerknięcia, skomentowania...

Mam nadzieję, że niedługo skończy się zima i zaczną się tam pojawiać nowe wpisy.