Ten rok bez wątpienia przejdzie do historii, jako najmniej rowerowy w całym życiu. Przejechałem póki co mniej, niż w nawet najgorszych latach młodzieńczego buntu. Dzisiejsza wycieczka była chyba dopiero siódmą w roku... Nieźle. Przejechałem 35km, odwiedzając okolice oczyszczalni ścieków i Lublinka, i jestem skrajnie padnięty.
Całą drogę słuchałem tego utworu rosyjskiej grupy Sistra. Wpadł mi w ucho przypadkiem, podczas oglądania jakiegoś filmiku rowerowego w internecie i coś z ucha tegoż wypaść nie chce.
Swego czasu bar "Modrzewiak" był praktycznie stałym celem naszych wycieczek rowerowych bez planu. Praktycznie za każdym razem, gdy nie było jakiegoś konkretnego celu, kończyło się na piwie właśnie tam. Po pewnym czasie zrobiło się to nudne i zaczęliśmy unikać tego miejsca. Ciąża Marysi i narodziny Tosi spowodowały, że w zeszłym roku nie byliśmy tam ani razu.
Teraz, gdy drugi raz w tym roku udało się zostawić Młodą z Babcią, dawno nie widziany bar stał się oczywistym celem. Piwo tym razem było bezalkoholowe, ale i tak było sympatycznie :)
Pierwsza od baaaardzo dawna wycieczka rowerowa Żoną (a trzecia w ogóle dla mnie w tym roku). Że to w ogóle doszło do skutku i że nikt po drodze nie umarł, to coś tak jakby cud :)
Pierwszy od dawna weekend kiedy nie chorujemy,nie balujemy, nie upijamy się, nie pada. W związku z powyższym - rower. Trochę PKWŁ, trochę po mieście, trochę z Wujkiem Witkiem®
Aparat miał tym razem baterię, ale... rozładowaną. Nie szkodzi, bo i tak nie było w nim karty pamięci.
Dobrze, że jazda na rowerze jest jak... jazda na rowerze - ponoć nigdy się nie zapomina tej umiejętności. Gdyby było inaczej, to z powodu długich przerw miedzy wycieczkami, musiałbym dzisiaj uczyć się wszystkiego od nowa. Skoro jednak nie musiałem, to z jaśnie Małżonem pojechaliśmy gdzieś w rejon Łaznowa, na działkę jakowąś i wróciliśmy stamtąd z jaśnie Ojcem. Nie mogę powiedzieć, że jazda była cały czas przyjemna, bo człowiek się od siodła z lekka odzwyczaił, a z racji szosowego charakteru wyprawy, nie mógł piwem (bezalkoholowem ;)) zmasakrowanego tyłka znieczulić, ale... dziewięć dych jakoś wpadło, a parafrazując niejakiego Geralda R. Massie: any trip you can walk away from, is a good one :)
A ponieważ: a) opis krótki b) prawie nikt tu nie wchodzi i mogę wrzucać dowolny szajs :) wrzucę zdjęcie "nowej" zabawki, która ma taką (bynajmniej nie główną) zaletę, że da się nią całkiem sprawnie (B18C4, bejbe!) rowery na wakacje zatargać :)
Pierwsza wycieczka na rowerze od bardzo, bardzo dawna. Wszyscy spragnieni...jazdy(?), więc trzeba było udać się do Modrzewiaka. Tam tak pojechaliśmy, że nie ma co! ;)
Przy okazji była to inauguracyjna wycieczka na "nowym" rowerze, który zastąpił sprzedanego jakiś czas temu Krossa . Trzeba zmienić kierownicę, bo przesiadka z 74-centymetrowej w góralu na jakieś 58cm w tym rowerze, jest kompletną porażką. Poza tym OK.
Fakt, że za każdym razem trzeba dodać tytuł wycieczki, staje się powoli męczący. Czasem łatwo coś wymyślić, ale generalnie, po tylu latach prowadzenia tego bloga, bardzo trudno wpaść na cokolwiek ciekawego. Chyba zacznę po prostu numerować wpisy. Co do wycieczki zaś, to była to wizyta w Rydzynkach na działce.. u szwagra (jezusie przenajświętszy, do czego to doszło!) . Z okazji, że to śmigus-dyngus, polałem wodą... samochód teściowej (jezusie przenajświętszy, do czego to doszło!) Trasa głównie szosowa, bo czas gonił, ale udało się poganiać też po leśnych ścieżkach.
Gdy nie robi się świątecznych porządków, nie sprząta w szale całego mieszkania, nie święci się jajek itp., ma się dużo czasu na inne rzeczy. Np. rower.
Jajka dostaliśmy w prezencie, więc pół drogi z takimi ozdobami.
Po długiej przerwie wracam na bikestats'a.
W życiu ostanio działo się wiele dużych rzeczy i nie za bardzo była okazja by myśleć o blogu. W związku z tym w 2014r. skasowałem swoje konto, bo i tak na nie nawet nie zaglądałem. Zauważyłem jednak, że brakuje mi tej odrobiny rowerowego ekshibicjonizmu i że bez tego kołaczącego się po głowie zdanka: "Będzie fajny wpis", trudno skłonić się nieraz do wymyślenia ciekawej trasy, do zrobienia podczas wycieczki zdjęcia, czy w ogóle do wyjścia na rower.
Teraz pomału odtwarzam zawartość bloga z zapisanego kiedyś pliku csv (trochę się wpisów przez 8 lat uzbierało) i mam nadzieję, że będę miał tez okazję dodawać nowe wycieczki bo chciałbym bardzo wrócić do rowerowania :)