The Dunwich Horror

Niedziela, 15 października 2017 · Komentarze(0)
Ładna pogoda wygoniła mnie na rower. Pokręciłem się po lasach w rejonie Rąbienia i Żabiczek.







Po drodze naszła mnie ochota na Lovecrafta, więc odpaliłem sobie audiobooka "The Dunwich Horror" :)

Parówkowy Smyczek

Poniedziałek, 2 października 2017 · Komentarze(3)
Z Tosią i pół drogi z Ojcem. Młodzież przez pół drogi spała, a drugie pół odbywało się z licznymi postojami na placach zabaw i na żarło. Jechaliśmy bez Marysi, więc nas podróżny jadłospis nie uzyskałby aprobaty żadnego dziecięcego dietetyka, ale co zrobić... c'est la vie...





Z pracy

Środa, 27 września 2017 · Komentarze(0)
Wreszcie wróciła ładna pogoda.

Ze staroci: VW Passat B3. Kiedyś częsty widok na naszych drogach, dziś rzadkość. Większość okazów pewnie, tak jak ten, uległa biodegradacji na zapomnianych parkingach, czy cichych osiedlowych uliczkach.

Święto ziemniaka i plonów w Szczawinie

Niedziela, 10 września 2017 · Komentarze(0)
Z Marysią, Tosią i Teściową do Szczawina, na Święto Plonów i Ziemniaka w Szczawinie. Święto słabe z lekka - z ziemniaka nie było nic do zjedzenia, oprócz frytek. Inne atrakcje też przeciętne.


Zdjęcie okropne, ale wrzuciłem, bo to taka ładna kolekcja różnych rozmiarów kół: 20" w przyczepce, 26" w Canyonie, 27,5 w On-One i 29" w Poisonie.

Reset

Środa, 30 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Nocna, szybka (no może nie do końca szybka, ale na pewno krótka) rundka na zresetowanie umysłu. Nie do końca się udało.

Rydzynki z Jasnieżoną

Sobota, 26 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Przepis na krótką wycieczkę z Jaśnieżoną:

1. Bejbora, Jaśnieżonę, rowery, nocnik, żarcie bejborowe, siebie w auto wpakować.
2. Na działkę w Rydzynkach zawieźć.
3. Bejbora uśpić
4. Pod opieką Babci Misi zostawić.
5. Jechać, acz niezbyt daleko, na zegarek baczenie mając.
6. Wrócić nim się Bejbor stęskni.

Hala Izerska z Bejborem

Środa, 23 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Drugi dzień dolnośląskich wakacji z Bejborem był dniem pieszym - odwiedziliśmy Szklarską Porębę i Wodospad Kamieńczyka.


Spacer czarnym szlakiem do wodospadu był trochę ciężki, bo ciągle myślałem, że jakiś czas temu popierniczało się tamtędy w dół na rowerze, ale cóż... czasy się zmieniają.




W środę z rana wsiedliśmy do "Aelodeta" i pojechaliśmy do Jakuszyc. Tam wyładowaliśmy rowery, zapakowaliśmy Bejbora do przyczepki i ruszyliśmy w drogę. Szło to przeciętnie dosyć, bo z "rydwanu" ciągle słyszałem narzekanie, że"trzęsie" i "tata nie skacz". W efekcie, choć nogi radę dawały, to tempo coraz bardziej spadało. Potem Bejbor usnął i nastała cisza (ale przyspieszyć nie szło, bo by Młodej głowa odpadła).

Tocząc się powoli, hamując okrutnie na zjazdach, dokulaliśmy się w końcu do Chatki Górzystów. Tutaj było żarcie. Znów można kupić naleśniki z jagodami, ale porcje zmalały o połowę. Kiedyś był cały naleśnik, dziś za te same pieniądze dostaje się pół... cóż...


Napełniwszy (powiedzmy) brzuchy, przez Halę Izerską pojechaliśmy z powrotem do auta, zaliczając po drodze przydługi postój nad Izerą i pomagając napotkanym rowerzystom z zerwanym łańcuchem.






Ogólnie wyszło nieźle, ale stanowczo był apetyt na więcej.