bendus.bikestats.plblog rowerowy

avatar bendus
Jedlicze A

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(5)

Moje rowery

Chińczyk 854 km
Epic EVO 104 km
MotoRower 215 km
Supernormal 310 km
45650b 2669 km
[A] Amstaff 1239 km
[A] Prophet 3754 km
[A] Enduro 903 km
Spitfire 104 km
[A] Zumbi 182 km
[A] Poison 330 km
[A] Canyon 116 km
[A] Mike 1113 km
[A] Tomac 2998 km
[A] Moon 180 km
[A] Scraper 2525 km
[A] Stevens 310 km
[A] Mongoose
[A] Kryptoszosa 656 km
ŁRP 249 km
[A] Marin 1479 km
[A] Mieszczuch 632 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bendus.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Masyw Śnieżnika

Dystans całkowity:499.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:27.74 km
Więcej statystyk

Good afternoon, Międzygórze!

Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 30.01.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2012
Do Międzygórza dotarliśmy z Marysią jakoś późnym popołudniem. Rozpakowaliśmy graty z samochodu, złożyliśmy rowery i po szybkim obiedzie złożonym z zupek "chińskich" pojechaliśmy na szybką, powitalną pętelkę. Podjazd szutrówkami a potem zjazd zielonym i niebieskim. Krótko i treściwie. W sam raz na początek.
Zdjęć ze zjazdu praktycznie nie ma - za jakiś czas będzie filmik z całego tygodnia.



Dwie panoramki - po kliknięciu pełny rozmiar






Rower:[A] Tomac Dane wycieczki: 15.10 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

W ciemnej dupie na Czarnej Kupie :)

Piątek, 20 sierpnia 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2010, Z muzyką
Dzisiaj pojechałem sam. No może niezupełnie sam, bo miałem Age of Ruin, Parkway Drive i jeszcze kilka innych. Do schroniska pod Śnieżnikiem wjechałem dokładnie ta samą drogą co wczoraj, a potem, nie tracąc czasu, przesiadłem się na zielony szlak na szczyt. Co mogłem przejechać, przejechałem, a gdy zrobiło się bardzo stromo i kamieniście, wrzuciłem rower na plecy i uderzyłem z buta. Dałoby się powalczyć więcej, ale nie chciałem tracić sił na trochę jałowa walkę. Na siodło wróciłem dopiero przed szczytem, na który wjechałem wśród entuzjastycznych okrzyków gawiedzi, witany przez półnagie, smukłe dziewczęta rzucające mi się na szyję... Tłumy uciszyłem gestem, opędziłem się od pięknych kobiet i usiadłem, by nacieszyć się widokami. Po kilku dniach kiepskich nareszcie zrobiło się ładnie. Wzrokiem sięgałem aż po Jeseniki i wieńczącą Pradziada wieżę telewizyjną. Chłonąc ten widok zastanawiałem się nad dalsza trasą. Pierwotnie planowałem udać się granicznym zielonym szlakiem w kierunku Przełęczy Płoszczyny, ale strona czeska nęciła zmysłowymi nazwami szczytów (Černá Kupa na ten przykład).
Ostatecznie wygrała wersja czeska. Najpierw, poznanym w zeszłym roku czerwonym szlakiem ze szczytu, by następnie przesiąść się na niebieski przez Mokrý hřbet. Po drodze złapałem gumę i miałem wielką przyjemność pompowania koła pompką do amortyzatorów.
Sam niebieski szlak był całkiem ok. Jeśli ktoś będzie w pobliżu i nie straszne będą mu zakazy obowiązujące w czeskim parku narodowym, to polecam. Jazda była raczej powolna, bo ciągle w błocie, po korzeniach i często pod górę, ale każdy zdobyty metr dawał dużo radości. Do tego co jakiś czas, w bardzie podmokłych rejonach szlak prowadził po drewnianych kładkach. Mała rzecz, a cieszy. Za szczytem Sušiny pojawiła się dodatkowa atrakcja w postaci bunkrów. Ja wypatrzyłem trzy, ale według mapy jest ich tam kilkanaście. Nie mam zielonego pojęcia z jakiego okresu pochodzą i kto je zbudował, ale stanowią chyba część linii umocnień, która zgodnie z moją mapa otacza Kotlinę Kłodzką. Jeśli zaglądają tu jacyś miłośnicy historii, militariów itp. to z chęcią dowiedziałbym się czegoś więcej.
Za bunkrami skręciłem na zielony szlak. Był on cudowny. Autentycznie przeszła mi przez głowę myśl, że był idealnym szlakiem rowerowym. Prowadził wąskim singlem, przecinającym niewielki strumień. W niektórych miejscach pokonywało się go po drewnianych kładkach, a gdzie indziej po prostu przejeżdżało przez wodę. Bajka. Szkoda, że krótka i do tego nielegalna. Na dole, oprócz tablic z obowiązującymi na terenie parku narodowego zakazami, oddzielna tablica z zakazem jazdy rowerem i informacją, że ścieżka ta jest wyłącznie dla pieszych... cóż...
Potem był szutrowy zjazd do Horni Moravy a potem asfaltowo-szutrowy przejazd do przejścia granicznego na Przełęczy Jodłowskiej. Stamtąd już raczej bez większych emocji przejazd kolejno czerwonym, niebieskim i żółtym do Międzygórza. Ostatni podjazd niebieskim doszczętnie mnie zniszczył, bo z mniej więcej 830 mnpm zabrał mnie na przeszło 1100. Na tym etapie był to już dla mnie wielki wysiłek i znać o sobie zaczął dawać brak picia (skończyło się trochę przed granicą) i jedzenia (ostatnim posiłkiem było śniadanie). Niemniej jednak dałem radę i wróciłem do Międzygórza, gdzie czekała półnaga, smukła Marysia, rzucajaca mi się na szyję... hmm... znów się zapędziłem. Po prostu czekała. Ubrana, ale na szyję się rzuciła, smukła była, a i buziak się znalazł i browarek jakiś i pizza... słowem: miło :)

God is an Astronaut też mi dzisiaj przygrywało
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/ESK8hi1LyLc"> <embed src="http://www.youtube.com/v/ESK8hi1LyLc" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><lt>

Na szczycie Śnieżnika. Mimo dnia "roboczego" ludzi sporo.


Spoglądać lepiej więc w drugą stronę, bo widoczki całkiem niezłe. Widoczny np. Praděd z charakterystyczna wieżą telewizyjną na szczycie.


Równiez poniżej szczytu, na czerwonym szlaku widoczki są efektowne.


Zagapiam się jednak i w efekcie Prophet kończy z łapkami w powietrzu


Widok na Śnieżnik z niebieskiego szlaku przez Mokrý hřbet.


Na niebieskim szlaku. Po czeskiej stronie nadal wyraźnie (chyba dużo bardziej niz w polskich Sudetach) widać skutki katastrofy ekologicznej z lat '70/'80.








Bunkry na południowej stronie szlaku


Wbiegnięcie tam w ciągu 10 sekund, na które ustawiony był samowyzwalacz, było nie lada wyczynem :)


Zielony szlak






A dalej kilka fotek z dojazdu do Horni Moravy i dalej do Międzygórza.




Inny sposób na sciąganie drzewa z gór, zamiast wleczenia go po szlakach - wyciąg.




Muchomory są takie fotogeniczne i do tego cierpliwe. Chociaż zrobiłem kilka zdjęć, to przez ten czas żaden się nie poruszył :)




;feature=related
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 45.76 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

Magia

Czwartek, 19 sierpnia 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2010
Miało być ambitnie, ale jakoś tak się od rana guzdraliśmy, że przygotowania skończyły się o 11. Mniej więcej wtedy też lunęło. Potem znowu... W efekcie na rower wsiedliśmy dopiero około 13. Niebo zaczynało się przecierać, pojawiało się słoneczko... Super.
Dwa kilometry od domu złapał nas deszcz. Liczyliśmy na to, że będzie to chwilowa "mżawka". Niestety lało cały czas aż do Przełęczy Śnieżnickiej. Do tego zrobiło się cholernie zimno. Wjechaliśmy więc do schroniska i ogrzaliśmy się przy herbacie.
Zupełnie przemoczeni i zmarznięci, uznaliśmy, że pogoda nie sprzyja eksploracji czeskich szlaków. Do tego pojawił się jeszcze problem natury, powiedzmy, technicznej i koniecznym stało się skrócenie wycieczki. Wybraliśmy niebieski szlak wiodący poniżej szczytów Małego Śnieżnika i Goworka (w zeszłym roku byliśmy twardzi i przejechaliśmy górą, zielonym), a następnie wskoczyliśmy na żółty do centrum Międzygórza (którego końcówka jest bardzo fajna).
Po drodze, w ciągu zaledwie kilku minut pogoda zmieniła się diametralnie - zniknęły chmury, wyszło słońce i zrobiło się cieplej. Dzięki temu: a) wyszło kilka ładnych zdjęć b) nie dygotaliśmy z zimna na zjeździe. Ale dlaczego ta poprawa pogody nie mogła nastąpić trochę wcześniej?
No nic... ponoć jutro ma być już ładnie.

Niebieski szlak poniżej szczytu Małego Śnieżnika. Zimno, mgliście i mokro.


A potem zaczynają się czary...








...i po kilku minutach znów jest lato.




Tylko takie zimne i mokre :)




Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 21.21 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Górski rower wodny

Wtorek, 17 sierpnia 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2010
Wtorek powitał nas pogodą iście jesienną - zachmurzonym niebem i temperaturą rzędu 12 stopni. Do tego nastroje też niebezpiecznie krązyły w rejonach zarezerwowanych zwykle dla jesiennej depresji. Wszystko z powodu, Marysi, która nie mogła wybaczyć mi, że gdy spała pożarłem jej orzechowe chrupki... W końcu jednak udało się jakoś Ją udobruchać (wystarczył kilkukilometrowy spacer do sklepu po nową paczkę) i poszliśmy na rower.
Plan wyjazdu nie był do końca sprecyzowany (a właściwie, to nie było go wcale). Uznaliśmy, że wjedziemy na Przełęcz Śnieżnicką i tam ocenimy sytuację pogodowo-siłowo-nastrojową.
Na miejscu okazało się, że jest mokro i zimno, a rejony już kilkanaście metrów powyżej przełęczy toną w chmurach (więc pewnie jest tam jeszcze bardziej mokro i zimno). W związku zpowyższym zjechaliśmy sobie do Kletna szlakiem narciarstwa biegowego. Tam podjechaliśmy pod Jaskinię Niedźwiedzią, gdzie ogrzaliśmy sie herbatą i pożarotwaliśmy z przysmaków serwowanych w lokalnym barze. W naszych wspomnieniach wciąż żywy był zjedzony tu w zeszłym roku legendarny hamburger, który chyba był knyszą, ale właściwie to nikt nic nie wie, poza tym, ze był obleśny. W tym roku przy pawilonie wejściowym cos strasznie śmierdziało i podejrzewaliśmy, że to właśnie wita nas On...
Po tych przygodach kulinarnych bryknęliśmy w kierunku Siennej. W planach był zjazd na sam dół i wjazd na Czarną Górę wyciągiem. Całe szczęście po drodze coś nas tknęło i postanowiliśmy zadzwonić i upewnić się, ze w dniu dzisiejszym wyciąg działa. Okazało się, że nie. Darowalismy sobie zatem niezbyt pasjonujący zjazd asfaltem i nie tracąc cennych metrów nad poziomem morza wskoczyliśmy na szlak rowerowy wiodący na Żmijową Polanę. Wiódł szutrówką przecinająca narciarskie trasy zjazdowe i trasę downhillową z Czarnej Góry. Po drodze okazało się, że od zeszłego roku bikepark na Czarnej Górze trochę się rozbudował. Oprócz trasy DH (raczej nie na nasze umiejętności) powstała np. trasa oznaczona jako "FR", będąca sympatycznym singlem. Normalnie wypadałoby nią zjechać, ale to byłoby odrobinę nie po drodze, więc poznaliśmy ja "od dupy strony", czyli jako podjazd. W każdy inny dzień byłoby to nierozsądne i naraziłoby nas na czołowe zderzenie z pędzącymi w dół rowerzystami, ale teraz przy niedziałającym wyciągu i w strugach deszczu (gdzieś w Kletnie nieśmiała mżawka zmieniła się w normalną ulewę) na Czarną Górę nie zaglądał nawet pies z kulawą nogą i bylismy bezpieczni.
Trasa FR okazała się fajna i wielce polecam. Ale raczej jednak w dół :)
Gdy wreszcie dotarliśmy na Żmijowa Polanę, byliśmy tak nakręceni jazdą fajnym singielkiem, ze ochota na dalszą jazde była ogromna. Rozważalismy różne mozliwości - wjazd z powrotem do Schroniska pod Snieznikiem i ekspoloracja niebieskiego szlaku na zboczu Goworka, wizyta na szczycie Czarnej Góry... Jednak chmury spowijające wszystko w połączeniu z zacinającym deszczem i niska temperaturą szybko ostudziły nasz zapał. Zapadła decyzja o powrocie. Dojechaliśmy do zielonego szlaku wiodącego z Jaworowej Kopy na Igliczną i zjechalismy nim do niebieskiego, który ostatecznie zawiódł nas do centrum Międzygórza. Oba te szlaki zasługują na własne wypracowanko. Były bowiem super i polecam każdemu, kto choć odrobine lubi jazdę terenową na rowerze górskim. Zielony był w miare szybki i niestromy, ale za to ze sporą dawką kamieni i korzeni - jakby szyty na miarę dla rowerów górskich. Niebieski zaś, mimo zupełnie niewinnego początku szutróweczką, szybko zmienił się w orgiastyczną walkę z kamieniami i nastromieniem. Dwa razy strzeliłem orzechami w tył siodła, raz poślizgnąłem sie i wpakowałem po kostki w strumyk i raz przefrunąłem przez kierownicę, a i tak było zajebiście. Marysia zaś zawstydzała mnie i przemykała po kamieniach z gracja kozicy.
No ogólnie, to było tak fajnie, że prawie wrócilismy na górę, by przejechać je jeszcze raz. Ale tylko prawie :)

Fotek dużo, ale raczej średnich, bo światło tego kiepskawe i nasz kompakcik nie za bardzo sobie radził.

Widoczek z podjazdu niebieskim szlakiem na Przełęcz Śnieżnicką. Chmury wisza nisko, więc szanse na jakieś porywające widoki są dosyć marne.


Trochę poniżej przełęczy. Chmury już prawie na wyciągnięcie ręki.


Zaczęło padać. Podjeżdżamy na Czarną Górę. Najpierw szlakiem rowerowym, czyli szutrowo-kamienną autostradą...


...a później pod prąd trasą "FR"






Wracamy w chmury




"Mokrość" :)


Zjazd zielonym i niebieskim szlakiem z Czarnej Góry








Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 32.41 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Bez deszczu (prawie)

Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2010
Dzisiejsza wycieczka miała być już "normalna". Poznanymi w zeszłym roku stokówkami wdrapaliśmy się do Schroniska pod Snieżnikiem, gdzie czekały na nas... naleśniki z jagodami (kiepskie, ale przynajmniej czekały). Posiliwszy się musieliśmy zdecydować co dalej. Przy schronisku zbiegają się liczne szlaki turystyczne, więc można pojechać w prawie każdą część Masywu Śnieżnika.
Nasz wybór padł na czerwony szlak przez Żmijowiec. W zeszłym roku mieliśmy okazję przejechać się nim dwa razy i zapamiętaliśmy go jaki przyjemny i z widoczkami. Taki też był. Jechało się przyjemnie i były widoczki :) A potem sprawy "się rypły" i na Żmijowej Polanie dogoniły nas chmury i trochę spłoszyły. Jakimś rowerowym szlakiem zjechaliśmy do... gdzieś. W każdym bądź razie dotarliśmy pod Igliczną, po drodze zaliczając naszą "ulubioną" ściankę na zielonym szlaku. A potem... był zjazd żółtym...mmm :)
Na końcu, koło Ogrodu Bajek była sympatyczna sekcja po korzeniach, która każde z nas zaliczyło po kilka razy, bo a) było fajnie, b) zdjęcia musiały być:)
A potem znów spadł deszcz.

Góry, rower i piękne kobiety (sztuk: 1)... Jest miło :)


Atrakcje "hydrologiczne"




i znowu góry :)


Czerwony szlak przez Żmijowiec (prawie jak w zeszłym roku)


Kilka fotek z zielonego i żółtego szlaku w rejonie Iglicznej










Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 25.15 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)

Pokrzyżowane plany (po raz pierwszy)

Niedziela, 15 sierpnia 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2010
Pobyt w górach zainaugurowaliśmy wczoraj nierowerowo - pizzą i piwkiem (no dobra... piwko w jakimś stopniu było rowerowe). Dzisiaj więc wypadało ruszyć tyłki i wybrać się w góry.
Niestety świetna w dniu wczorajszym pogoda poszła się... zabawiać gdzieś indziej.
Gdy upuściliśmy centrum Międzygórza, z nieba spadły pierwsze krople. Kilkanaście minut później zrobiła się z tego solidna mżawka, a w rejonie Góry Parkowej mieliśmy już normalny deszcz. Postanowiliśmy więc wrócić do domu. Decyzja okazała się słuszna, bo kilka minut po powrocie zrobiła się z tego wszystkiego niezła burza, z piorunami, grzmotami i innymi atrakcjami.



Porażka...
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 8.51 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Masywne pożegnanie

Sobota, 8 sierpnia 2009 | dodano: 02.02.2017Kategoria Góry, Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2009
Nasz pobyt w Międzygórzu powoli dobiega końca. Dzisiaj zrobiliśmy więc sobie pożegnalną wycieczke rowerową w Masywie Śnieżnika.
Zaczęlismy od podjazdu do schroniska pod Śnieżnikiem leśną drogą trawersującą zbocze Małego Śnieżnika, którą poleciał nam poznany na kwaterze GOPRowiec. Ponieważ nie prowadziły nią żadne szlaki, mimo weekendu nie spotkalismy żadnych turystów aż do samego schroniska. W schronisku zjedliśmy późne drugie śniadanie i czerwonym szlakiem zjechaliśmy na Przełęcz Śnieżnicką (po raz pierwszy mieliśmy okazję przejechać ten odcinek w tym kierunku - na ogół tędy podjeżdżaliśmy) i dalej podążylismy nim w kierunku Czarnej Góry przez grzbiet Żmijowca. Odcinek ten poznalismy już we wtorek, ale dzisiaj dla odmiany widoki były zajebiste. Czerwonym dojechaliśmy do Żmijowej Polany i przesiedliśmy sie na zielony rowerowy wiodący w dół do Siennej. Po drodze, pod wyciągiem krzesełkowym złapałem gumę w tylnym kole i zmuszony byłem zrobić mały serwis. Trwało długo, bo co chwila z góry słyszałem: "Guma?" no i wypadało odpowiedzieć :)
W miejscu gdzie stalismy przechodziła też wytyczona wzdłuż wyciągu trasa DH. Przemykali nią co chwilę kolesie na całkiem konkretnych sprzętach (Iron Horse Sunday, Trek Session i inne takie). Wmieniłem dętkę i zjechaliśmy. Nie trasą downhillową, ale też szybko (cały czas ca. 50km/h).
W Siennej kupilismy bilety na wyciąg, poczekaliśmy chwile w kolejce (pogadaliśmy ze zjazdowcami... kurczę! To tez ludzie!) i w bardzo komfortowy sposób odrobilismy straconą wysokość siedząc wygodnie na krzesełkach wyciągu. Obsługa bardzo miła, spowalniała wyciąg by ułatwić władowanie się bikerom ze sprzętem, pomagała powiesić rowery na krzesełkach, zaopatrzonych zresztą w odpowiednie wieszaczki na rower... no full serwis!
Na górze darowaliśmy sobie wieżę widokową, bo trzeba byłoby rowery wnieść na plecach, i nartostradą B1 dojechalismy znów na Żmijowa Polanę. Tu spojrzenie w mapę, gadka z Panem na rowerze i jazda żółtym szlakiem do niebieskiego. Na tym odcinku na liczniku pojawiło mi sie 64,96 km/h - bez żadnego kręcenia. Spokojnie byłoby więcej, ale bałem się przeoczyć zjazd na niebieski szlak.
Potem już bryknęliśmy stokówkami na Górę Parkową i dalej niebieskim do domu.
Wycieczka wyszła megaprzyjemna i sympatyczna. W sam raz na pożegnanie z "Królem"
Jutro transfer do Piwnicznej. Beskid Sądecki czeka.

TRASA: Międzygórze "Kaskada" (640 mnpm) - Hala pod Śnieżnikiem (1218 mnpm) - [czerwony szlak] - Przełęcz Snieżnicka (1123 mnpm) - Żmijowiec (1153 mnpm) - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - [zielony szlak rowerowy] - Sienna - [wyciąg krzesełkowy] - Czarna Góra (górna stacja wyciągu - ca.1160 mnpm) - [trasa narciarska B1] - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - [zielony szlak rowerowy] - [niebieski szlak] - [stokówki] - Góra Parkowa - Międzygórze "Kaskada" (640 mnpm)



Pożegnalny podjazd do Halę pod Śnieżnikiem






Na czerwonym przez Żmijowiec, a w tle wieczne czujny Śnieżnik.




Idziemy na łatwiznę? :)


Przełęcz Puchaczówka widziana z wyciągu krzesełkowego na Czarną Górę


Rower + góry, ale z takiej trochę innej perspektywy :)


Trasa DH wzdłuż wyciągu (Park Rowerowy Czarna Góra)
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 30.12 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z głową w chmurach

Wtorek, 4 sierpnia 2009 | dodano: 04.01.2017Kategoria Międzygórze 2009, Masyw Śnieżnika, Góry
Oprócz głowy, w dniu dzisiejszym były i nogi i ręce i dupsko, bo tak pogoda dopisała. W niedzielę w nocy nad Kotlina Kłodzka (i ponoć nad sporą częścią Polski) przeszła spora burza. W związku z tym postanowilismy dać szlakom jeden dzień na przeschnięcie i na rowery wsiąść dopiero we wtorek. Liczyliśmy, że wtedy znów wróci pogoda z gatunku zajebiaszczych.
Niestety nie wróciła. O dziewiątej temperatura wynosiła 16 stopni i jakoś uparcie nie chciała za bardzo wzrosnąć. Dodajmy do tego niski pułap chmur, a otrzymamy receptę na wycieczkę w iście jesiennych klimatach.
Na dzisiaj plan nie był w 100% wyklarowany, a ostateczną decyzję o doborze trasy podjąć mieliśmy dojechawszy na Przełęcz Śnieżnicką. Tym razem wjechaliśmy na nia zielonym szlakiem z centrum Międzygórza, przez przełęcz między Smrekowcem a Żmijowcem. Na Przełęczy Snieżnickiej postanowiliśmy zmierzyć się z Czarną Górą. Nie był to chyba najlepszy wybór... Zwykle z zcerwonego szlaku prowadzący przez Żmijowiec i Przełęcz Żmijowa Polana oraz z samego szczytu Czarnej Góry roztaczają się pewnie świetne widoki. Dzisiaj widoczność była miejscami rzędu kilkunastu metrów, więc za wiele nie zobaczyliśmy. Wdrapaliśmy się na szczyt (końcówka trudna, do "wygładzenia z buta", ale i tak sporo jazdy), zobaczyliśmy wieżę widokową (dzisiaj niezbyt widokową) a potem dostaliśmy się, to jadąc, to prowadząc rowery po mokrych kamieniach i korzeniach, do nadajnika. Tu Marysia uznała, że szuterkiem zjeżdżać nie chce i że mamy zjechać jakąś drogą (przynajmniej na mapie było to zaznaczone jako droga leśna) prawie bezpośrednio na Przełęcz Puchaczówkę. "Droga" ta okazała się być kamienistym, błotnistym itp. szlakiem, który na odcinku około 700 metrów miał nachylenie około 32%. Siodło w dół i ogień....
Na dole uśmiech na twarzy oraz syczenie kropli wody, które wrzały na rozgrzanych tarczach hamulcowych. Potem już lajtowy (v max 54,96km/h) zjazd Na Puchaczówkę i dalej Do siennej. Tu miał być obiad, ale jedyną knajpą okzała się "Karczma" z cenami stanowczo nie na nasza kieszeń i z eleganckim wnętrzem stanowczo nie na nasze zabłocone tyłki. Ruszyliśmy więc w drogę i zielonym szlakiem rowerowym wróciliśmy na Przełęcz Żmijowa Polana. Z niej już prawie cały czas w dół, najpierw czerwonym, a potem zielonym pieszym na Igliczną. Tutaj po zapiekance a potem żółtym szlakiem w dół do Międzygórza z małym międzylądowaniem w Ogrodzie Bajek (ultra kiczowatym, acz sympatycznym).
Wyszło nam za mało kilometrów, więc leśnymi duktami wspięlismy się jeszcze na Górę Parkową i z niej śmignęliśmy do domu niebieskim szlakiem.
Rowery były solidnie ubłocone, więc zafundowaliśmy im jeszcze na koniec mycie w potoku.

TRASA: Międzygórze - [zielony szlak] - Góra Parkowa - [zielony szlak] - Przeł. Śnieżnicka (1123 mnpm) - Żmijowiec (1153 mnpm) - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - Przeł. Pod Jaworową Kopą (1132 mnpm) - Czarna Góra (1205 mnpm) - Przeł. Puchaczówka (862 mnpm) - Sienna - Przeł. Żmijowa Polana (1049 mnpm) - Lesieniec - Igliczna (845 mnpm) - Międzygórze - [stokówki] - Góra Parkowa - Międzygórze




Żmudnie zdobywamy kolejne mnpm'y zielonym szlakiem.








Na czerwonym szlaku przez Żmijowiec


Podjazd na Czarną Górę




Z braku widoków, największą atrakcją Czarnej góry były wielkie ilosci krzaczków jagód. Jak widać, skusiłem się:)


Czerwony szlak poniżej szczytu




"Przełajowy" zjazd poza szlakiami. Nie widać, ale cały czas około 30% nachylenia.




Nieczynny w dniu dzisiejszym wyciąg na Czarną Górę


Atrakcje Ogrodu Bajek :)




Moje "stanowisko pracy" :)


Mycie rowerów w Wilczce. Dużo fajniej niż w domu w wannie :)


Nowe hampelki Marysi na myjni. XT rulez! Na pohybel Soczystym!:)
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 40.30 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Z wizytą u Króla Śniegu

Niedziela, 2 sierpnia 2009 | dodano: 04.01.2017Kategoria Międzygórze 2009, Masyw Śnieżnika, Góry
Dzień wcześniej, widoczny z wielu punktów na trasie Śnieżnik zdawał się mówić "Przybywaj". Odpowiedziałem oczywiście "Spoko, spoko!" :)
Wstaliśmy więc dzisiaj rano i po skromnym śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Początek był dość intensywny, bo z około 640 mnpm dostać mieliśmy się na 1425 mnpm.
Wbiliśmy się na niebieski szlak i powoli toczyliśmy się pod górę. Po drodze na chwilę opuściliśmy niebieski szlak, bo spotkani rowerzyści powiedzieli, że jest "łatwy i przyjemny". Łatwo i przyjemnie to my nie lubimy :) Odbiliśmy więc na czerwony rowerowy, który na Przełęcz Śnieżnicką powiódł nas drogą prowadzącą poniżej szczytu Smrekowca. Stamtąd do Schroniska pod Śnieżnikiem był tylko rzut beretem, więc chwilę później się tam znaleźlismy. Pogadaliśmy chwile z kilkoma rowerzystami, wciągnęliśmy po gofrze i ruszyliśmy zielonym na górę.
Szlak był w części nawet przejezdny, szli ludzie i wypadało się trochę ponapinać. Wcisnąłem wiec w pedały i Marysia została nieco z tyłu. Pod szczytem postanowiłem na nią poczekać poczekać. Najwyraźniej wtedy, podróżując inną trochę ścieżką, Marysia wyprzedziła mnie i powędrowała na szczyt. Ja zaś zestresowany długim czekaniem i zaniepokojony jej nieobecnością, wróciłem aż pod samo schronisko. Gdy wreszcie udało się nam ze sobą skontaktować (zasięg telefonii komórkowej w górach do najlepszych nie nalezy), nie pozostało mi nic innego jak ponownie władować się na górę.
Trochę jazdy, trochę pchania i spotkaliśmy się na Śnieżniku.
Zrobiliśmy kilka fotek i czerwonym szlakiem ruszyliśmy na czeską stroną. Szlak ten, wg. wszelkich relacji znalezionych w necie, zacnym miał być wielce. Rzeczywiście taki był. Ładne widoczki, ciekawa nawierzchnia i kilkaset metrów utraconej wysokości. Po drodze zahaczyliśmy o miejsce dawnego czeskiego schroniska pod Śnieżnikiem i sfotografowaliśmy sie pod stojąca tam rzeźbą słonia, stojącą obok ruin dawnego schroniska księcia Liechtensteina na Śnieżniku.
Podczas dalszego zjazdu Marysia prawie została skasowana przez czeską turystkę, która postanowiła pokazać nam, że szlak ten nie jest otwarty dla ruchu rowerowego. Zrobiła to za pomocą wielkiego drąga (służącego jej za laskę), którym dość gwałtownie zagrodziła jej drogę tuż przed nosem. Ominęliśmy tą wstrętną, gruba babę na butach i kawałek dalej wsiedliśmy znów na rowery i pomknęliśmy szlakiem jak należy - w siodle.
Czerwonym dojechaliśmy do asfaltowej drogi na Staré Město i wspięliśmy sie nią do granicy czesko-polskiej. Stamtąd leśnymi duktami dojechaliśmy do Kletna, gdzie pod Jaskinią Niedźwiedzią zatrzymaliśmy sie na popas.
Uzupełniwszy kalorie wspięliśmy się znów na Przełęcz Śnieżnicką (1123mnpm) i z niej zjechaliśmy do Międzygórza. Zjazd niebieskim szlakiem nie był zbyt trudny technicznie (znaczy się nie był wcale trudny technicznie), ale bez wątpienia był szybki. 58km/h (hamowałem) na kamienistej drodze wynagrodziło mi wysiłek, jaki włożyłem w drugie tego dnia zdobycie przełęczy Śnieżnickiej.
Wycieczka wyszła solidna. Śnieżnik to póki co nasz rekord rowerowej wysokości (do tej pory była Barania Góra).


Trasa: Międzygórze "Kaskada" (ca.640mnpm) - Góra Parkowa [niebieski szlak] - rozdroże pod Smrekowcem - [czerwony rowerowy+zielony pieszy] - Przeł. Śnieżnicka (1123mnpm) - Schr. pod Śnieżnikiem - Śnieżnik (1425mnpm) - [czerwony szlak] - 720mnpm - [asfalt-czeska droga 446] - Przeł. Płoszczyna (817mnpm) - Przeł. Staromorawska (794mnpm) - Porębek - Kletno - Jaskinia Niedźwiedzia - Przeł. Śnieżnicka (1123mnpm) [niebieski szlak]- Międzygórze "Kaskada" (ca.640mnpm)



Widok spod schroniska pod Śnieżnikiem


W drodze na szczyt Śnieznika




Szczytowy lans na rekorodowej jak dotąd wysokości (1425 mnpm woot!)


Widoczek z czerwonego szlaku poniżej Śnieżnika. Widać Mały Śnieżnik, Goworek i Trójmorski Wierch.


Śnieżnicki słonik






Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 50.04 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

Powitanie z górami

Sobota, 1 sierpnia 2009 | dodano: 04.01.2017Kategoria Masyw Śnieżnika, Międzygórze 2009, Góry
Pierwszy dzień urlopu. Zameldowaliśmy się w Międzygórzu o całkiem rozsądnej porze i... podczas wyładowywania klamotów z samochodu przekonalismy się, że mój rower jednak nie skrzypi. W związku z tym nie było gadania - trzeba było ruszyć w góry. Niebieskim szlakiem dojechaliśmy do zielonego na Igliczną i puściliśmy sie nim na zachód, w kierunku Sanktuarium Marii Śnieżnej. Sanktuarium zobaczyliśmy z zewnątrz... nawet za bardzo nie chciało się nam wchodzić:)
Potem czerwony w dół do "centrum" Międzygórza, stamtąd na zaporę, potem spory kawałek wzdłuż Wilczki i z powrotem do szosy do Wilkanowa. Ponieważ wyszło za mało kilometrów, to jeszcze żołtym rowerowym wbiliśmy się na Jawor i potem na czuja przez las wrócilismy od góry na kwaterę.
Potem jeszcze wizyta w centrum po zakupy i do "domciu".
Na dzień dobry wyszła miła wycieczka, która pozwoliła przypomniec sobie jak to po górach sie jeździ.
No i Prophet nie skrzypi :D



Marysia pozuje na zjeździe z Lesieńca...

...Potem trzeba było już prowadzić


Gdzieś przed Igliczną


Widok z zapory na Wilczce


Nad brzegiem Wilczki, między zaporą, a wodospadem.


Igliczna widziana spod szczytu Jawora.
Cannondale Prophet
Rower:[A] Prophet Dane wycieczki: 26.01 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)