- Kategorie:
- Beskid Sądecki.6
- Beskid Śląski.5
- Bez roweru.1
- Bory Tucholskie.7
- Dolina Bobru 2024.4
- Dookoła Tatr 2023.3
- eBike.3
- Gorce.3
- Góry.125
- Góry Bardzkie.1
- Góry Bialskie.1
- Góry Izerskie.51
- Góry Sowie.6
- Góry Świętokrzyskie.1
- Jakuszyce 2009.3
- Jakuszyce 2010.4
- Jakuszyce 2012.5
- Jakuszyce 2014.3
- Jakuszyce 2016.3
- Jeseník 2012.3
- Jeseník 2014.3
- Jeseniky.3
- Jura Krakowsko-Częstochowska.1
- Jura Wieluńska.1
- Karkonosze.14
- Krościenko 2011.3
- Łódź i okolice.369
- ŁRP.39
- Małe Pieniny.1
- Masyw Śnieżnika.20
- Międzygórze 2009.5
- Międzygórze 2010.6
- Międzygórze 2012.7
- Międzygórze 2014.2
- Międzygórze 2020.3
- Ochotnica Górna 2010.2
- Okolice Warszawy.4
- Pieniny.3
- Pilchowice 2017.2
- Piwniczna-Zdrój 2009.4
- Piwniczna-Zdrój 2024.2
- Po ciemku.39
- Po mieście.99
- Podsumowanie roku.4
- Pogórze Kaczawskie.1
- Polskie morze.1
- Praca.42
- Przyczepka.35
- Rolki.1
- Rychlebské hory.7
- Rzeczka 2011.3
- Sprzęt.41
- Świeradów-Zdrój 09.2013.5
- Świeradów-Zdrój 2011.5
- Świeradów-Zdrój 2013.2
- Świeradów-Zdrój 2020.4
- Świeradów-Zdrój 2021.2
- Syf, kiła i mogiła.0
- Szczyrk 2010.1
- Szklarska Poręba 2007.4
- Szklarska Poręba 2008.7
- Szklarska Poręba 2010.4
- Szklarska Poręba 2011.4
- Szklarska Poręba 2019.2
- Szklarska Poręba 2021.2
- Szklarska Poręba 2022.1
- Tatry.4
- Te fajne.30
- Tleń 2007.6
- Tleń 2012.2
- Trójwieś.94
- Wałbrzych 2012.2
- Wałbrzych 2013.2
- Warte przeczytania.0
- Wideło.16
- Wisła 2008.2
- Z Buta.1
- Z muzyką.91
- Z Tosią.84
- Zakopane 2012.2
- Zalew Sulejowski i okolice.12
- Zerowy przebieg.21
- Zittauer Gebirge.1
Wpisy archiwalne w kategorii
Góry Izerskie
Dystans całkowity: | 1687.41 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 46 |
Średnio na aktywność: | 36.68 km |
Więcej statystyk |
Od niechcenia.
Piątek, 5 sierpnia 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Wideło, Świeradów-Zdrój 2011, Góry Izerskie, Góry
Nie chciało mi się. Ani trochę.
Mimo to zmusiłem jednak cielsko do opuszczenia łóżka. Potem ciało jechało rowerem. Za daleko nie dotarło, ino do Chatki Górzystów. Po drodze ciało opuściło szlak i przez ponad dwa kilometry targało rower przez strumienie, między drzewami i po kamieniach. Po wszystkim jaśnie ciało miało dość.
Nawet nie chciało mi się za bardzo po aparat sięgać, więc zdjęć nad wyraz mało.
Jak się mało jedzie, to nieraz człowiekowi bić zaczyna i potem są efekty :)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/dzMRhXIeQdY"> <embed src="http://www.youtube.com/v/dzMRhXIeQdY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Mimo to zmusiłem jednak cielsko do opuszczenia łóżka. Potem ciało jechało rowerem. Za daleko nie dotarło, ino do Chatki Górzystów. Po drodze ciało opuściło szlak i przez ponad dwa kilometry targało rower przez strumienie, między drzewami i po kamieniach. Po wszystkim jaśnie ciało miało dość.
Nawet nie chciało mi się za bardzo po aparat sięgać, więc zdjęć nad wyraz mało.
Jak się mało jedzie, to nieraz człowiekowi bić zaczyna i potem są efekty :)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/dzMRhXIeQdY"> <embed src="http://www.youtube.com/v/dzMRhXIeQdY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
33.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
200% planu
Środa, 3 sierpnia 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Świeradów-Zdrój 2011, Góry Izerskie, Góry
Wczorajszy dzień na singlach nieźle nas wykończył. Trasa niby nie była trudna, ale szlak zachęcał do jazdy... hmm.. intensywnej.
W rezultacie dzisiaj nasza ochota na jakąkolwiek jazdę rowerem byłą, ujmijmy to delikatnie, średnia. Uznaliśmy, że jedziemy jedynie na obiad do Chatki Górzystów.
Żeby się nie przemęczać, skorzystaliśmy z kolejki gondolowej na Stóg Izerski i dopiero tam zaczęliśmy konkretniejszą jazdę. Pierwotnie planowałem, że przez szczyt Stogu dojedziemy do Przełęczy Łącznik, a stamtąd Drogą Telefoniczną na Drwale itd. aż do Chatki Górzystów. Stało się jednak trochę inaczej. Na przełęczy spotkaliśmy stadko (cała rodzinka chyba) w obcisłym i na HT (i wszyscy na Specach. S-works, XTR itp.). Stadko rozdzieliło się i część pojechała Drogą Telefoniczną, a częśc ruszyła na Smrk. Świadom tego, jak kamienisty jest szlak do Granicy, postanowiłem pojechać na Smrk, żeby zobaczyć jak sobie "pro" radzą. Okazało się, że za bardzo nie było co oglądać, bo jak tylko zaczęły się kamienie, to skończyła się u nich jazda. Poczułem się oszukany - podstępnie zwabiono nas na szlak na Smrk, na który to wcale nie chcieliśmy wjeżdżać. Skoro jednak się już tu znaleźliśmy, to nie pozostało nam nic innego, jak zmodyfikować plany. Postanowiłem więc pojechać trasa, którą przebyliśmy rok temu. Nie będę opisywał dokładnie, jak wyglądał szlak. Jedynie tak w telefonicznym skrócie. Szuter-stop-stromo-stop-asfalt-stop-rezerwat-stop-kładki-stop-Pytlácké Kamene-stop-widoki-stop-Jelenu Stran-stop :)
Podobnie jak w zeszłym roku, dotarliśmy w końcu do Jizerki, a z niej wróciliśmy do Polski przez most na Izerze i w końcu wylądowaliśmy w Chatce Górzystów. Tu jak zwykle iście królewska wyżerka, piwko i relaks. Tak miło się zrobiło, że wracać się ani trochę nie chciało. No ale trzeba. Ponoć.
Wjechaliśmy więc na do Drwali (na Drwale?) i stamtąd zjechaliśmy z grubsza (na końcu odbiliśmy na rowerową trasę nr 21) niebieskim szlakiem do Świeradowa. Stop :)
Zdjęcia raczej bez opisu i niekoniecznie po kolei. Po prostu mi się nie chce klepać klawiatury więcej, niż jest to konieczne :)
"Pieprzę to!"
Widok ze skał na Jelenim Stráňu (pełny rozmiar po kliknięciu)
Trasa rowerowa nr 21 gdzieś powyżej Świeradowa
Profil trasy od górnej stacji wyciągu. Oprócz tego było jeszcze 65m przewyższenia na podjeździe z kwatery do dolnej stacji.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
W rezultacie dzisiaj nasza ochota na jakąkolwiek jazdę rowerem byłą, ujmijmy to delikatnie, średnia. Uznaliśmy, że jedziemy jedynie na obiad do Chatki Górzystów.
Żeby się nie przemęczać, skorzystaliśmy z kolejki gondolowej na Stóg Izerski i dopiero tam zaczęliśmy konkretniejszą jazdę. Pierwotnie planowałem, że przez szczyt Stogu dojedziemy do Przełęczy Łącznik, a stamtąd Drogą Telefoniczną na Drwale itd. aż do Chatki Górzystów. Stało się jednak trochę inaczej. Na przełęczy spotkaliśmy stadko (cała rodzinka chyba) w obcisłym i na HT (i wszyscy na Specach. S-works, XTR itp.). Stadko rozdzieliło się i część pojechała Drogą Telefoniczną, a częśc ruszyła na Smrk. Świadom tego, jak kamienisty jest szlak do Granicy, postanowiłem pojechać na Smrk, żeby zobaczyć jak sobie "pro" radzą. Okazało się, że za bardzo nie było co oglądać, bo jak tylko zaczęły się kamienie, to skończyła się u nich jazda. Poczułem się oszukany - podstępnie zwabiono nas na szlak na Smrk, na który to wcale nie chcieliśmy wjeżdżać. Skoro jednak się już tu znaleźliśmy, to nie pozostało nam nic innego, jak zmodyfikować plany. Postanowiłem więc pojechać trasa, którą przebyliśmy rok temu. Nie będę opisywał dokładnie, jak wyglądał szlak. Jedynie tak w telefonicznym skrócie. Szuter-stop-stromo-stop-asfalt-stop-rezerwat-stop-kładki-stop-Pytlácké Kamene-stop-widoki-stop-Jelenu Stran-stop :)
Podobnie jak w zeszłym roku, dotarliśmy w końcu do Jizerki, a z niej wróciliśmy do Polski przez most na Izerze i w końcu wylądowaliśmy w Chatce Górzystów. Tu jak zwykle iście królewska wyżerka, piwko i relaks. Tak miło się zrobiło, że wracać się ani trochę nie chciało. No ale trzeba. Ponoć.
Wjechaliśmy więc na do Drwali (na Drwale?) i stamtąd zjechaliśmy z grubsza (na końcu odbiliśmy na rowerową trasę nr 21) niebieskim szlakiem do Świeradowa. Stop :)
Zdjęcia raczej bez opisu i niekoniecznie po kolei. Po prostu mi się nie chce klepać klawiatury więcej, niż jest to konieczne :)
"Pieprzę to!"
Widok ze skał na Jelenim Stráňu (pełny rozmiar po kliknięciu)
Trasa rowerowa nr 21 gdzieś powyżej Świeradowa
Profil trasy od górnej stacji wyciągu. Oprócz tego było jeszcze 65m przewyższenia na podjeździe z kwatery do dolnej stacji.
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
37.44 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Jízda v horách
Wtorek, 2 sierpnia 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Wideło, Świeradów-Zdrój 2011, Góry Izerskie, Góry
Singletrek pod Smrkem po raz kolejny, ale tym razem trasa rozszerzona o nieotwarte jeszcze single po Polskiej stronie w rejonie Młynicy (niestety nie zaliczyliśmy tych łączących pętlę czeską z polską). Praca wre i ponoć już koło września/października również po polskiej stronie będziemy śmigali po super singlach.
U Czechów nie próżnują. Trasa rozwija się. Pod koniec czerwca przedłużono główną pętlę, teraz też w kilku miejscach widzieliśmy koparki i sterty żwiru. Do przyszłego roku, zgodnie z mapką na oficjalnej stronie, single bardzo znacznie się rozrosną. Trzeba będzie to sprawdzić :)
Po raz pierwszy nie dojechaliśmy do singli samochodem, więc miałem wielką nadzieję na piwko w knajpie "Obří sud". Niestety w poniedziałki i wtorki nieczynne :/ Całe szczęście w budce z pamiątkami też mieli piwo i mogłem usiąść sobie na trawce i wysączyć zimny izotonik (który lekko mnie później zniszczył, ale to już inna bajka).
Jak zwykle na singlach, mało zdjęć, ale za to jest króciutki, zmontowany na szybciora film.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/0NJmFBv4deI"> <embed src="http://www.youtube.com/v/0NJmFBv4deI" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Widoczek, który uprzyjemniał sączenia piwka.
Jedni piją isostar, inni wybierają to co smaczne i zdrowe. Piwo było moje. Marysia tylko pożyczyła do foty :P
Aparat, zapasowe dętki, łatki, łyżki, kilka kluczy, kamerka plus akcesoria, mapa, bukłak, ochraniacze... I niech mi ktoś powie, że w Polsce nie ma wielbłądów.
Za każdym razem, gdy tam jesteśmy, ktoś cyka jakąś fotę. Zawsze prawie w tym samym miejscu. Teraz też się przytrafiła, ale uważam, że ta z czerwcowej wizyty na Singlach jest jednak lepsza.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
U Czechów nie próżnują. Trasa rozwija się. Pod koniec czerwca przedłużono główną pętlę, teraz też w kilku miejscach widzieliśmy koparki i sterty żwiru. Do przyszłego roku, zgodnie z mapką na oficjalnej stronie, single bardzo znacznie się rozrosną. Trzeba będzie to sprawdzić :)
Po raz pierwszy nie dojechaliśmy do singli samochodem, więc miałem wielką nadzieję na piwko w knajpie "Obří sud". Niestety w poniedziałki i wtorki nieczynne :/ Całe szczęście w budce z pamiątkami też mieli piwo i mogłem usiąść sobie na trawce i wysączyć zimny izotonik (który lekko mnie później zniszczył, ale to już inna bajka).
Jak zwykle na singlach, mało zdjęć, ale za to jest króciutki, zmontowany na szybciora film.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/0NJmFBv4deI"> <embed src="http://www.youtube.com/v/0NJmFBv4deI" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Widoczek, który uprzyjemniał sączenia piwka.
Jedni piją isostar, inni wybierają to co smaczne i zdrowe. Piwo było moje. Marysia tylko pożyczyła do foty :P
Aparat, zapasowe dętki, łatki, łyżki, kilka kluczy, kamerka plus akcesoria, mapa, bukłak, ochraniacze... I niech mi ktoś powie, że w Polsce nie ma wielbłądów.
Za każdym razem, gdy tam jesteśmy, ktoś cyka jakąś fotę. Zawsze prawie w tym samym miejscu. Teraz też się przytrafiła, ale uważam, że ta z czerwcowej wizyty na Singlach jest jednak lepsza.
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
50.12 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nieizerskie Izery
Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Świeradów-Zdrój 2011, Góry Izerskie, Góry
W sobotę przyszła pora, by opuścić Krościenko. Władowaliśmy więc rowery do auta i po przejechaniu przeszło 500km znaleźliśmy się w Górach Izerskich. Tym razem jednak naszą bazą nie były ani Jakuszyce, ani Szklarska Poręba, lecz pełen podstarzałych, niemieckich turystów Świeradów-Zdrój. Urocze to uzdrowisko powitało nas deszczem, który praktycznie bez przerwy padał przez całą sobotę i niedzielę, a odpuścił dopiero w poniedziałek rano. W związku z tym naprawdę nie było wyboru – trzeba było iść na rower.
Zaczęliśmy od „rozgrzewki” w postaci podjazdu do schroniska na Stogu Izerskim. Szło lekko i bez przygód, bo nie za stromo i po asfalcie. Jedynie początek po brukowanej drodze a potem singlem powyżej naszej kwatery (niech żyją skróty) trochę dał się nam w kość..
Podjazd minął dość szybko, a po zaliczeniu go mogliśmy zjechać wreszcie na „prawdziwy” szlak, tj. Czerwony szlak im. Orłowicza. Zawsze było na nim trochę błota, ale z powodu ostatnich deszczy teraz bardzie przypominał mały strumień niż ścieżkę, a w szerszych miejscach zmieniał się w jezioro. Dało się jednak jechać i szybko osiągnęliśmy Drwale.
Tutaj zapadła decyzja o darowaniu sobie kolejnego odcinka czerwonego szlaku. Tam nawet bez deszczu jest mokro i grząsko, więc teraz pewnie zapadalibyśmy sie po pas. Zjechaliśmy więc najkrótsza drogą do Chatki Górzystów. Tak właściwie to najkrótsza zupełnie nie była, bo odbiliśmy trochę, żeby do Chatki dotrzeć żółtym szlakiem, który od ostatniego wyjazdu ochrzczony został mianem „rozwodowego”.
W Chatce zamówiliśmy naleśniki (nie te najsłynniejsze – z jagodami i twarogiem, tylko wersję z pieczarkami i serem. Tak samo smaczne i równie sycące) i zabraliśmy się za jedzenie.
Siedząc tak sobie potem na zewnątrz, podziwiając widoczki, doszliśmy do wniosku, że w Izery jeździmy chyba głównie po to, by nażreć się w Chatce Górzystów i pobyczyć :) Niezbyt chwalebny cel, ale co tam...
Po jakimś czasie trzeba było jednak poderwać zwłoki i ruszyć w drogę. Zwłaszcza, że nie przejechaliśmy jeszc ze nawet połowy drogi.
Z chatki pojechaliśmy przez Halę Izerską do niebieskiego szlaku, który miał nas zaprowadzić do Rozdroża pod Cichą Równią. Niebieski (a przynajmniej jego część z kładkami) jak zwykle super. Nawet pod górę. Fakt, że dzisiaj płynął nim strumyk, jeszcze bardziej dodawał mu uroku.
Z Rozdroża podjechaliśmy do kopalni Stanisław, ale nie zatrzymywaliśmy się tam, tylko wróciliśmy na czerwony szlak i pojechaliśmy przez Zwalisko do zielonego szlaku prowadzącego w dół, do Rozdroża Izerskiego. Ten szlak był jedną z głównych atrakcji dzisiejszego dnia. Ze wszystkich opisów wynikało, że rowerowo jest bardzo „nieizerski”. Taki rzeczywiście był. Był kurewsko trudny. W najbardziej stromym miejscu był wyżłobioną przez wodę rynną pełną sporych rozmiarów kamieni. Nie będę wciskał kitu, że całość udało się przejechać. Miejscami szlak stanowczo przerastał moje umiejętności i musiałem znosić/sprowadzać rower, ale każdy przejechany kawałek cieszył i dawał wielką frajdę. Ubaw był przedni i aż żal było przesiadać się na Rozdrożu Izerskim znów na szutry. Niechęć trzeba było jednak zwalczyć, bo miały one nas poprowadzić w rejon zupełnie jeszcze niepoznany, a mianowicie przez Pasmo Kamienieckie. Jechaliśmy więc sobie lajtowymi szuterkami, aż dotarliśmy na Sępią Górę, górującą nad Świeradowem.
Krótki postój, kilka fot i trzeba było zjechać. Wybraliśmy niebieski szlak, o którym też wiele słyszałem. Jedni chwalili, jedni twierdzili, że rower się po nim znosi i w związku z tym trzeba było samemu sprawdzić.
Szlak okazał się być super. Był przysłowiową wisienką na torcie i miłym akcentem na zakończenie dnia. Szlak ten to pokryta kamieniami ścieżka, która dzisiaj dodatkowo płynął strumień (dzisiaj prawie wszystkie strome szlaki zamieniły się w strumienie). Zjechaliśmy nim prawie 350metrów w pionie, więc nie był to taki szybki fiu-bździu zjeździk, ale prawdziwa techniczna orgietka :)
Znów: nie będę pisał, że całość przejechana bez żadnej podpórki, ale jak na górala z nizin sądzę, że było nieźle. (kolejny przejazd, kilka dni później, poszedł mi juz znacznie lepiej, ale nie uprzedzajmy faktów).
Do domu wróciliśmy zmęczeni (ten końcowy podjazd ulicą Bronka Czecha mnie zabił) i umorusani jak świnie, ale zadowoleni i pełni optymizmu na kolejne dni, bo po drodze zniknęły gdzieś chmury i nawet zaświeciło słońce.
Niekoronowany król Hali Izerskiej, Niezależny, pies z Chatki Górzystów, spoglada na swoje włości.
Zapora przeciwrumoszowa przy drodze na Stóg
Czerwony szlak ze Stogu. Przydałby sie raczej rower wodny.
Strumień, ale ten tylko szlak przecinał, a nie płynął nim. Miła odmiana :)
Chatka Górzystów na Hali Izerskiej (pełna wersja dostępna po kliknięciu)
Główna atrakcja :)
Niebieski szlak z Hali Izerskiej
Gdzies na czerwonym za kopalnią. Jeśli zdaje się komuś, że ktoś tu aparat przechylił, żeby wyszło, że jest stromo, to się myli. Te drzewa naprawde tak krzywo rosną :P
Zielony na Rozdroze Izerskie. Coś dla miłosników Stoner Rocka :)
Jarzebina na szczycie Sępiej Góry. Fot ze zjazdu nie ma żadnych, więc to chyba najlepiej świadczy o szlaku.
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Zaczęliśmy od „rozgrzewki” w postaci podjazdu do schroniska na Stogu Izerskim. Szło lekko i bez przygód, bo nie za stromo i po asfalcie. Jedynie początek po brukowanej drodze a potem singlem powyżej naszej kwatery (niech żyją skróty) trochę dał się nam w kość..
Podjazd minął dość szybko, a po zaliczeniu go mogliśmy zjechać wreszcie na „prawdziwy” szlak, tj. Czerwony szlak im. Orłowicza. Zawsze było na nim trochę błota, ale z powodu ostatnich deszczy teraz bardzie przypominał mały strumień niż ścieżkę, a w szerszych miejscach zmieniał się w jezioro. Dało się jednak jechać i szybko osiągnęliśmy Drwale.
Tutaj zapadła decyzja o darowaniu sobie kolejnego odcinka czerwonego szlaku. Tam nawet bez deszczu jest mokro i grząsko, więc teraz pewnie zapadalibyśmy sie po pas. Zjechaliśmy więc najkrótsza drogą do Chatki Górzystów. Tak właściwie to najkrótsza zupełnie nie była, bo odbiliśmy trochę, żeby do Chatki dotrzeć żółtym szlakiem, który od ostatniego wyjazdu ochrzczony został mianem „rozwodowego”.
W Chatce zamówiliśmy naleśniki (nie te najsłynniejsze – z jagodami i twarogiem, tylko wersję z pieczarkami i serem. Tak samo smaczne i równie sycące) i zabraliśmy się za jedzenie.
Siedząc tak sobie potem na zewnątrz, podziwiając widoczki, doszliśmy do wniosku, że w Izery jeździmy chyba głównie po to, by nażreć się w Chatce Górzystów i pobyczyć :) Niezbyt chwalebny cel, ale co tam...
Po jakimś czasie trzeba było jednak poderwać zwłoki i ruszyć w drogę. Zwłaszcza, że nie przejechaliśmy jeszc ze nawet połowy drogi.
Z chatki pojechaliśmy przez Halę Izerską do niebieskiego szlaku, który miał nas zaprowadzić do Rozdroża pod Cichą Równią. Niebieski (a przynajmniej jego część z kładkami) jak zwykle super. Nawet pod górę. Fakt, że dzisiaj płynął nim strumyk, jeszcze bardziej dodawał mu uroku.
Z Rozdroża podjechaliśmy do kopalni Stanisław, ale nie zatrzymywaliśmy się tam, tylko wróciliśmy na czerwony szlak i pojechaliśmy przez Zwalisko do zielonego szlaku prowadzącego w dół, do Rozdroża Izerskiego. Ten szlak był jedną z głównych atrakcji dzisiejszego dnia. Ze wszystkich opisów wynikało, że rowerowo jest bardzo „nieizerski”. Taki rzeczywiście był. Był kurewsko trudny. W najbardziej stromym miejscu był wyżłobioną przez wodę rynną pełną sporych rozmiarów kamieni. Nie będę wciskał kitu, że całość udało się przejechać. Miejscami szlak stanowczo przerastał moje umiejętności i musiałem znosić/sprowadzać rower, ale każdy przejechany kawałek cieszył i dawał wielką frajdę. Ubaw był przedni i aż żal było przesiadać się na Rozdrożu Izerskim znów na szutry. Niechęć trzeba było jednak zwalczyć, bo miały one nas poprowadzić w rejon zupełnie jeszcze niepoznany, a mianowicie przez Pasmo Kamienieckie. Jechaliśmy więc sobie lajtowymi szuterkami, aż dotarliśmy na Sępią Górę, górującą nad Świeradowem.
Krótki postój, kilka fot i trzeba było zjechać. Wybraliśmy niebieski szlak, o którym też wiele słyszałem. Jedni chwalili, jedni twierdzili, że rower się po nim znosi i w związku z tym trzeba było samemu sprawdzić.
Szlak okazał się być super. Był przysłowiową wisienką na torcie i miłym akcentem na zakończenie dnia. Szlak ten to pokryta kamieniami ścieżka, która dzisiaj dodatkowo płynął strumień (dzisiaj prawie wszystkie strome szlaki zamieniły się w strumienie). Zjechaliśmy nim prawie 350metrów w pionie, więc nie był to taki szybki fiu-bździu zjeździk, ale prawdziwa techniczna orgietka :)
Znów: nie będę pisał, że całość przejechana bez żadnej podpórki, ale jak na górala z nizin sądzę, że było nieźle. (kolejny przejazd, kilka dni później, poszedł mi juz znacznie lepiej, ale nie uprzedzajmy faktów).
Do domu wróciliśmy zmęczeni (ten końcowy podjazd ulicą Bronka Czecha mnie zabił) i umorusani jak świnie, ale zadowoleni i pełni optymizmu na kolejne dni, bo po drodze zniknęły gdzieś chmury i nawet zaświeciło słońce.
Niekoronowany król Hali Izerskiej, Niezależny, pies z Chatki Górzystów, spoglada na swoje włości.
Zapora przeciwrumoszowa przy drodze na Stóg
Czerwony szlak ze Stogu. Przydałby sie raczej rower wodny.
Strumień, ale ten tylko szlak przecinał, a nie płynął nim. Miła odmiana :)
Chatka Górzystów na Hali Izerskiej (pełna wersja dostępna po kliknięciu)
Główna atrakcja :)
Niebieski szlak z Hali Izerskiej
Gdzies na czerwonym za kopalnią. Jeśli zdaje się komuś, że ktoś tu aparat przechylił, żeby wyszło, że jest stromo, to się myli. Te drzewa naprawde tak krzywo rosną :P
Zielony na Rozdroze Izerskie. Coś dla miłosników Stoner Rocka :)
Jarzebina na szczycie Sępiej Góry. Fot ze zjazdu nie ma żadnych, więc to chyba najlepiej świadczy o szlaku.
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
42.29 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Świat jest mały
Sobota, 25 czerwca 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Szklarska Poręba 2011, Wideło, Góry Izerskie, Góry
Dzień jak każdy inny na rowerowych wypadach: mycie, śniadanie i na rower. W sumie, odstęp czasowy pomiędzy poszczególnymi punktami był dosyć spory, ale mniejsza o to. Ostatecznie w końcu się zebraliśmy.
Najpierw puściliśmy się asfaltem w kierunku Zakrętu Śmierci, ale po jakimś czasie opuściliśmy go i chwilkę pośmigaliśmy poza szlakami, poniżej Zakrętu. Potem był żółty szlak na Wysoki Kamień (jakiś, choroba, w tym roku bardziej stromy niż zwykle) i dalej czerwony do "Stanisława". (Po drodze Maricn zarył blatem o jakiś kamień i dzięki temu mieliśmy dodatkową chwilę na odpoczynek. Dobrze, bo po kilku dniach mniej lub bardziej intensywnej jazdy po górach, nogi odrobinę czułem i każda chwila wytchnienia była w cenie.) Za kopalnią wróciliśmy na czerwony szlak i cofnęliśmy się do Szklarskiej Drogi i potem niebieskim i żółtym dojechaliśmy do Chatki Górzystów. Po drodze spotkaliśmy Dominika, Ankę i Mirka z onthebike.com (których przy okazji pozdrawiam), a w schronisku Malaucha z emtb.pl. Z jednymi i z drugimi zamieniliśmy kilka słów i po wchłonięciu górzystowskiego obiadu "pomknęliśmy" do Jaluszyc i dalej do Szklarskiej. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o czarny szlak wzdłuż Kamieńczyka i tyle. Wyjazd się skończył. Pozostaje tylko miło wspominać i czekać na kolejny wypad w góry (a ten już stosunkowo niedługo)
Zdjęcia znów nie po kolei, ale trzeba jakieś "zajawkowe" na pierwszym miejscu walnąć, żeby ktoś może, po zobaczeniu miniaturki na stronie głównej bikestatsa, zajrzał tutaj :)
No to proszę: po raz któryś już na tym blogu - kopalnia "Stanisław"
...i jedna z porzuconych tam ciężarówek.
Podjazd żółtym szlakiem na Wysoki Kamień
Znów kładka na niebieskim szlaku
Kolejna nieprzyzwoicie przerobiona fota. Tym razem z Marysią na Hali Izerskiej
I w końcu asfaltowy finisz
...w dwóch odsłonach.
A jako bonus - witraż z dworca w Szklarskiej Porębie
A na koniec, z półrocznym opóźnieniem, krótki filmik z wyjazdu.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs"> <embed src="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Najpierw puściliśmy się asfaltem w kierunku Zakrętu Śmierci, ale po jakimś czasie opuściliśmy go i chwilkę pośmigaliśmy poza szlakami, poniżej Zakrętu. Potem był żółty szlak na Wysoki Kamień (jakiś, choroba, w tym roku bardziej stromy niż zwykle) i dalej czerwony do "Stanisława". (Po drodze Maricn zarył blatem o jakiś kamień i dzięki temu mieliśmy dodatkową chwilę na odpoczynek. Dobrze, bo po kilku dniach mniej lub bardziej intensywnej jazdy po górach, nogi odrobinę czułem i każda chwila wytchnienia była w cenie.) Za kopalnią wróciliśmy na czerwony szlak i cofnęliśmy się do Szklarskiej Drogi i potem niebieskim i żółtym dojechaliśmy do Chatki Górzystów. Po drodze spotkaliśmy Dominika, Ankę i Mirka z onthebike.com (których przy okazji pozdrawiam), a w schronisku Malaucha z emtb.pl. Z jednymi i z drugimi zamieniliśmy kilka słów i po wchłonięciu górzystowskiego obiadu "pomknęliśmy" do Jaluszyc i dalej do Szklarskiej. Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o czarny szlak wzdłuż Kamieńczyka i tyle. Wyjazd się skończył. Pozostaje tylko miło wspominać i czekać na kolejny wypad w góry (a ten już stosunkowo niedługo)
Zdjęcia znów nie po kolei, ale trzeba jakieś "zajawkowe" na pierwszym miejscu walnąć, żeby ktoś może, po zobaczeniu miniaturki na stronie głównej bikestatsa, zajrzał tutaj :)
No to proszę: po raz któryś już na tym blogu - kopalnia "Stanisław"
...i jedna z porzuconych tam ciężarówek.
Podjazd żółtym szlakiem na Wysoki Kamień
Znów kładka na niebieskim szlaku
Kolejna nieprzyzwoicie przerobiona fota. Tym razem z Marysią na Hali Izerskiej
I w końcu asfaltowy finisz
...w dwóch odsłonach.
A jako bonus - witraż z dworca w Szklarskiej Porębie
A na koniec, z półrocznym opóźnieniem, krótki filmik z wyjazdu.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs"> <embed src="http://www.youtube.com/v/PXw74nIdBgs" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
42.54 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
A vychutnejte si jízdu
Piątek, 24 czerwca 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Wideło, Szklarska Poręba 2011, Góry Izerskie, Góry
W zeszłym roku, po jesiennej wizycie na czeskich singlach napisałem, że trzeba wrócić. No to wróciliśmy.
Marysia była zaraz po chorobie (albo nawet jeszcze w trakcie), więc podjechaliśmy do Novego Mesta samochodem, a Siwy z Izą dokulali się asfaltami przez Zakręt Śmierci i Świeradów.
A tak poza tym to było dokładnie jak w zeszłym roku: super i z deszczem na końcu :)
Filmik - przejazd pierwszym odcinkiem od asfaltu do "Hubertki" + bonus, czyli godowy taniec ciachona :D
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/KyDM1wfEhFU"> <embed src="http://www.youtube.com/v/KyDM1wfEhFU" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Česká radost
Kolejna knajpa przy singlu, a ja musiałem autem jechać i z piwa nici :(
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Marysia była zaraz po chorobie (albo nawet jeszcze w trakcie), więc podjechaliśmy do Novego Mesta samochodem, a Siwy z Izą dokulali się asfaltami przez Zakręt Śmierci i Świeradów.
A tak poza tym to było dokładnie jak w zeszłym roku: super i z deszczem na końcu :)
Filmik - przejazd pierwszym odcinkiem od asfaltu do "Hubertki" + bonus, czyli godowy taniec ciachona :D
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/KyDM1wfEhFU"> <embed src="http://www.youtube.com/v/KyDM1wfEhFU" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>
Česká radost
Kolejna knajpa przy singlu, a ja musiałem autem jechać i z piwa nici :(
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
19.53 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Naleśniki biszkoptowe z twarogiem i jagodami
Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Szklarska Poręba 2011, Góry Izerskie, Góry
Debilny tytuł? Być może, ale bez wątpienia to rzeczone naleśniki były jedną z głównych atrakcji tego dnia.
Ruszyliśmy ze Szkalrskiej i powoli, najbardziej lajtową drogą wspięliśmy się do Jakuszyc i dalej do Rozdroża pod Cichą Równią, a stamtąd (zaliczając po dordze świetny zjazd niebieskim szlakiem z kładkami) dotarliśmy do Chatki Górzystów. Na miejscu tłumy. Byłem tam już wiele razy, ale takiego oblężenia jeszcze nie widziałem. Normalnie zerknąłbym tylko na kolejkę i pojechał dalej, ale ponieważ byli ze mną Młodzi Kochankowie (aka Słodkie Gołąbeczki), to miałem kogo wysłać do środka po żarło, a sam mogłem wylegiwać się na trawce, udając, że pilnuję rowerów.
Żarło w postaci tytułowych naleśników w końcu dotarło (ach ten rym) i mogłem do swojej ulubionej czynności nr 1 (leżenia) dodać ulubioną czynność nr 2, czyli jedzenie :)
Niestety naleśniki są jak pudełko czekoladek (?) i się skończyły, czego skutkiem była konieczność wsiąśćięścia na rowery i dalszej jazdy. Do tego pod górę raczej. A fe! Coś tam chciałem ten Smrk sobie darować i jeszcze trochę poleżeć, ale ponieważ sprawowałem funkcję przewodnika, turgajda tudzież firera, to jakoś się nie godziło tak leżeć, więc pojechaliśmy dalej. Padło na żółty szlak na przełęcz Łącznik. Kilka razy na tym blogu pisałem o tym odcinku, więc nie będę się znów rozpisywał, tylko skrótowo ujmę tak: fajnie (droga wzdłuż Rezerwatu Izerskie Bagna) , świetnie (podjazd na Suchacz przez tzw. Sporne Ziemie), fajnie (podjazd wymytą drogą za Suchaczem), z dupy (zniszczony szlak do Drogi Telefonicznej). Ponieważ miało być miło, to część "z dupy" ominęliśmy i trochę nadłożyliśmy kaemów i na Drogę Telefoniczną władowaliśmy się dopiero na Polanie Izerskiej. Dalej była Przełęcz Łącznik (gdzie zaczął wstęp do mojego zgonu) a z niej miły podjeździk na czeski Smrk. Tam kilka fotek, chwila postoju, ale nie za długo, bo jakoś tak piździło wściekle, że ochota na dłuższe przebywanie tam rozwiała się równie szybko, jak zapach bąka puszczonego w przeciągu.
Powrót był już mega-lajtowy - przez Halę Izerką i Jakuszyce.
Co do zdjęć, to uwagi takie same jak przy wpisie z dnia wcześniejszego. Kolejność losowa.
Yeah!
Smrk
Iza z Marcinem walczą z podjazdem na Suchacz
Gołąbeczki blokują szlak :P
Wody ledwie starczyło, żeby buty zamoczyć, a radość, jakby się przede mną Morze Czerwone rozstąpiło
Ludzie zmęczeni... brzmi jak tytuł prequela do do "Ludzi bezdomnych".
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Ruszyliśmy ze Szkalrskiej i powoli, najbardziej lajtową drogą wspięliśmy się do Jakuszyc i dalej do Rozdroża pod Cichą Równią, a stamtąd (zaliczając po dordze świetny zjazd niebieskim szlakiem z kładkami) dotarliśmy do Chatki Górzystów. Na miejscu tłumy. Byłem tam już wiele razy, ale takiego oblężenia jeszcze nie widziałem. Normalnie zerknąłbym tylko na kolejkę i pojechał dalej, ale ponieważ byli ze mną Młodzi Kochankowie (aka Słodkie Gołąbeczki), to miałem kogo wysłać do środka po żarło, a sam mogłem wylegiwać się na trawce, udając, że pilnuję rowerów.
Żarło w postaci tytułowych naleśników w końcu dotarło (ach ten rym) i mogłem do swojej ulubionej czynności nr 1 (leżenia) dodać ulubioną czynność nr 2, czyli jedzenie :)
Niestety naleśniki są jak pudełko czekoladek (?) i się skończyły, czego skutkiem była konieczność wsiąśćięścia na rowery i dalszej jazdy. Do tego pod górę raczej. A fe! Coś tam chciałem ten Smrk sobie darować i jeszcze trochę poleżeć, ale ponieważ sprawowałem funkcję przewodnika, turgajda tudzież firera, to jakoś się nie godziło tak leżeć, więc pojechaliśmy dalej. Padło na żółty szlak na przełęcz Łącznik. Kilka razy na tym blogu pisałem o tym odcinku, więc nie będę się znów rozpisywał, tylko skrótowo ujmę tak: fajnie (droga wzdłuż Rezerwatu Izerskie Bagna) , świetnie (podjazd na Suchacz przez tzw. Sporne Ziemie), fajnie (podjazd wymytą drogą za Suchaczem), z dupy (zniszczony szlak do Drogi Telefonicznej). Ponieważ miało być miło, to część "z dupy" ominęliśmy i trochę nadłożyliśmy kaemów i na Drogę Telefoniczną władowaliśmy się dopiero na Polanie Izerskiej. Dalej była Przełęcz Łącznik (gdzie zaczął wstęp do mojego zgonu) a z niej miły podjeździk na czeski Smrk. Tam kilka fotek, chwila postoju, ale nie za długo, bo jakoś tak piździło wściekle, że ochota na dłuższe przebywanie tam rozwiała się równie szybko, jak zapach bąka puszczonego w przeciągu.
Powrót był już mega-lajtowy - przez Halę Izerką i Jakuszyce.
Co do zdjęć, to uwagi takie same jak przy wpisie z dnia wcześniejszego. Kolejność losowa.
Yeah!
Smrk
Iza z Marcinem walczą z podjazdem na Suchacz
Gołąbeczki blokują szlak :P
Wody ledwie starczyło, żeby buty zamoczyć, a radość, jakby się przede mną Morze Czerwone rozstąpiło
Ludzie zmęczeni... brzmi jak tytuł prequela do do "Ludzi bezdomnych".
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
66.49 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
"Pięczenie po deptach"
Środa, 22 czerwca 2011 | dodano: 15.02.2017Kategoria Szklarska Poręba 2011, Karkonosze, Góry Izerskie, Góry
Jakiś czas temu padło hasło: "W długi weekend czerwcowy jedziemy w góry". Później nastąpiło wiele rozmów telefonicznych i dyskusji przez gg. Wypito trochę piwa, spalono trochę benzyny, wysiedziano kilka foteli w pociągach i ostatecznie w środę rano w czteroosobowym składzie (Marysia, Iza, Marcin i oczywiście ja) stawiliśmy się w Szklarskiej Porębie. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie smutny fakt, że Marysia postanowiła po drodze się pochorować. No normalnie ożeszkurwa! Też moment! Ponieważ serce mam miękkie (gołębie, rzekłbym), to miast sabotażystkę z najwyższej przepaści strącić, do lekarza zaprowadziłem, do łóżka zapakowałem i generalnie troska otoczyłem. Gdy już zasnęła (troską o toczona ofkors), w okrojonem składzie w rzeczone góry ruszyliśmy.
Trasa to zestaw okołoszklarskich klasyków: czarny szlak wzdłuż Kamieńczyka, zielony wzdłuż Kamiennej, czarny powyżej wodospadu Szklarki i podjazd do kopalni Stanisław. Miło, przyjemnie, spacerowo. W sam raz dla ludzi po nieprzespanej nocce.
Wieczorem miało być wielkie chlanie, ale jakoś nie wyszło :)
Ponieważ były to pierwsze jazdy po górach z kamerką, skupiłem się raczej na kręceniu filmików i za wiele postojów na fotografowanie nie robiłem. W efekcie zdjęć zrobiliśmy mało, a takich ze mną to już prawie wcale. Za to Siwego z Izą sporo :) (a film z całego wyjazdu będzie, jak się zrobi, czyli pewnie w okolicy ostatniego wpisu)
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Trasa to zestaw okołoszklarskich klasyków: czarny szlak wzdłuż Kamieńczyka, zielony wzdłuż Kamiennej, czarny powyżej wodospadu Szklarki i podjazd do kopalni Stanisław. Miło, przyjemnie, spacerowo. W sam raz dla ludzi po nieprzespanej nocce.
Wieczorem miało być wielkie chlanie, ale jakoś nie wyszło :)
Ponieważ były to pierwsze jazdy po górach z kamerką, skupiłem się raczej na kręceniu filmików i za wiele postojów na fotografowanie nie robiłem. W efekcie zdjęć zrobiliśmy mało, a takich ze mną to już prawie wcale. Za to Siwego z Izą sporo :) (a film z całego wyjazdu będzie, jak się zrobi, czyli pewnie w okolicy ostatniego wpisu)
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
38.23 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
The temple of flow, czyli Singletrek pod Smrkiem
Piątek, 17 września 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Góry Izerskie, Szklarska Poręba 2010, Z muzyką
Singletrack (czy jak to Czesi zwą: Singletrek) pod Smrkiem. Czy muszę mówić więcej?
Może tylko to: Było super. Niestety tylko jedna petla, bo przegonił nas deszcz.
Bez wątpienia tam wrócę. Z kamerą na kasku, bo na fotki aż żal się zatrzymywać :)
Gdzieś powyżej Lázně Libverda (po kliknięciu otworzy się w pełnym rozmiarze)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/pHcjf3P9FzQ"> <embed src="http://www.youtube.com/v/pHcjf3P9FzQ" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>...
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Może tylko to: Było super. Niestety tylko jedna petla, bo przegonił nas deszcz.
Bez wątpienia tam wrócę. Z kamerą na kasku, bo na fotki aż żal się zatrzymywać :)
Gdzieś powyżej Lázně Libverda (po kliknięciu otworzy się w pełnym rozmiarze)
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/pHcjf3P9FzQ"> <embed src="http://www.youtube.com/v/pHcjf3P9FzQ" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>...
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
20.95 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Dzień spełnionych marzeń
Czwartek, 16 września 2010 | dodano: 01.02.2017Kategoria Góry, Góry Izerskie, Szklarska Poręba 2010
Kilkanaście lat temu byłem z Ojcem w Szklarskiej Porębie z rowerem. Wówczas uroki m.in. Gór Izerskich poznawaliśmy na szosówkach, ale oboje zastanawialiśmy się nad możliwościami, jakie otworzyłyby się przed nami, gdybyśmy zamiast szosówek dosiadali zyskujące dopiero wówczas popularność rowery górskie. Ja przekonałem się o tym kilka lat temu, a Ojciec właśnie dzisiaj.
Nie za bardzo było wiadaomo, czy gdziekolwiek pojedziemy, bo od rano lało jak z cebra, ale koło 11 niebo nad Izerami zaczęło się przejaśniać i ruszyliśmy. W pocie czoła wspięliśmy się do kopalni "Stanisław" i tam zrobiliśmy sobie dłuższy postój na podziwianie widoków. A podziwiać było co. Pogoda zrobiła się super i całe Karkonosze widać było jak na dłoni. Chyba po raz pierwszy udało mi sie zobaczyć spod Stanisława Śnieżkę, a to już coś.
Gdy już się napatrzyliśmy, ruszyliśmy w kierunku Rozdroża pod Kopą, po drodze zaliczając Sine Skałki (znów ładne widoczki). Dalej żółty szlak do Jagnięcego Jaru i dojazd do czegoś, co jak dla mnie było gwoździem programu, czyli do niebieskiego szlaku. Podczas dotychczasowych wizyt w Izerach, jakoś nie było mi dane się nim przejechać. Ostatnio jednak , na stronie Dominika i Ani, zobaczyłem, że warto byłoby jednak go zaliczyć. No to zaliczyliśmy i rzeczywiście było fajnie.
Potem był żółty do Hali Izerskiej i w końcu wielka wyżerka w Chatce Górzystów.
Zjedliśmy naprawdę dużo (a może aż za dużo) i posileni ruszyliśmy przez halę do Orla (Orlego?), by uzupełnić płyny. Okazało się, że nie mają odpowiednich płynów, wic przez Jakuszyce wrócilismy do Szklarskiej i piwko wypilismy juz w domu :)
Ojciec na podjeździe, czyli pierwszy kontakt z górami boli :)
Marysia na podjeździe, czyli kolejne kontakty też bolą :)
Kopalnia "Stanisław"
Znajdź rowerzystę
W drodze na Sine Skałki...
...i widoczek z tychże (po kliknięciu otoworzy się w pełnym rozmiarze)
Na niebieskim szlaku
Hala Izerska
Izera
Orle
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Nie za bardzo było wiadaomo, czy gdziekolwiek pojedziemy, bo od rano lało jak z cebra, ale koło 11 niebo nad Izerami zaczęło się przejaśniać i ruszyliśmy. W pocie czoła wspięliśmy się do kopalni "Stanisław" i tam zrobiliśmy sobie dłuższy postój na podziwianie widoków. A podziwiać było co. Pogoda zrobiła się super i całe Karkonosze widać było jak na dłoni. Chyba po raz pierwszy udało mi sie zobaczyć spod Stanisława Śnieżkę, a to już coś.
Gdy już się napatrzyliśmy, ruszyliśmy w kierunku Rozdroża pod Kopą, po drodze zaliczając Sine Skałki (znów ładne widoczki). Dalej żółty szlak do Jagnięcego Jaru i dojazd do czegoś, co jak dla mnie było gwoździem programu, czyli do niebieskiego szlaku. Podczas dotychczasowych wizyt w Izerach, jakoś nie było mi dane się nim przejechać. Ostatnio jednak , na stronie Dominika i Ani, zobaczyłem, że warto byłoby jednak go zaliczyć. No to zaliczyliśmy i rzeczywiście było fajnie.
Potem był żółty do Hali Izerskiej i w końcu wielka wyżerka w Chatce Górzystów.
Zjedliśmy naprawdę dużo (a może aż za dużo) i posileni ruszyliśmy przez halę do Orla (Orlego?), by uzupełnić płyny. Okazało się, że nie mają odpowiednich płynów, wic przez Jakuszyce wrócilismy do Szklarskiej i piwko wypilismy juz w domu :)
Ojciec na podjeździe, czyli pierwszy kontakt z górami boli :)
Marysia na podjeździe, czyli kolejne kontakty też bolą :)
Kopalnia "Stanisław"
Znajdź rowerzystę
W drodze na Sine Skałki...
...i widoczek z tychże (po kliknięciu otoworzy się w pełnym rozmiarze)
Na niebieskim szlaku
Hala Izerska
Izera
Orle
Rower:[A] Prophet
Dane wycieczki:
40.14 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)