Wpisy archiwalne w kategorii

Łódź i okolice

Dystans całkowity:13426.40 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:61:16
Średnia prędkość:17.29 km/h
Maksymalna prędkość:48.90 km/h
Suma podjazdów:3976 m
Maks. tętno maksymalne:179 (96 %)
Maks. tętno średnie:127 (68 %)
Suma kalorii:20199 kcal
Liczba aktywności:359
Średnio na aktywność:37.40 km i 8h 45m
Więcej statystyk

Nogawka to nie miejsce na nabiał...

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Śmy się dzisiaj szosowili pośród upalnych wschodnich rubieży. Po raz pierwszy założyłem pewne spodenki i niestety cisnęły mnie tak okrutnie, że z powodu rozpaczliwych krzyków ugniatanych bliźniaków zbyt wiele z wycieczki nie pamiętam... ino że nas w Dalikowie uprzejmy dziadek po cmentarzu oprowadził i mogiły powstańców pokazał. Reszta jak przez mgłę:)





Święto Cykliczne w Łodzi

Niedziela, 12 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Wyszedłem na rower raczej bez celu, ale po krótkiej rozmowie telefonicznej postanowiłem spotkać się z Ojcem w Parku na Zdrowiu. Tam, w ramach akcji Strefa Zdrowia odbywał się piknik "którego celem jest promocja zdrowego stylu życia i integracji mieszkańców miasta poprzez wspólną zabawę na świeżym powietrzu." Pokaz gongów tybetańskich był fajny, ale jak zaczęła się "joga śmiechu" uznaliśmy, że już wystarczy tego zdrowego stylu życia i zmieniliśmy imprezę. Przetoczyliśmy się przez miasto na Plac Wolności, gdzie rozpocząć miało się łódzkie Święto Cykliczne. Na placu spotkałem Pixona, z którym zamieniłem kilka słów, a potem z całym peletonem przez miasto ruszyliśmy do Parku Poniatowskiego, gdzie impreza miała rozpocząć się na dobre. Pierwszy raz w życiu jechałem z taką wielką grupą rowerzystów (kilkaset osób, ponoć koło 300) i było to dla mnie większym przeżyciem niż niejeden górski zjazd. Cały czas bałem się, że ktoś się we mnie właduje. Udało się jednak dotrzeć bez przygód do parku.
Na miejscu rozwaliłem się na kocyku i poczekałem na rozgrywki Bike Polo. Były tez inne atrakcje, ale ja skoncentrowałem się na tych właśnie rowerowych meczach. Obejrzałem kilka, a potem zebrałem klocki i wróciłem do domu, by jakiś czas później zrobić jeszcze jakoś 5-kilometrową rundkę w roli wozu technicznego za Marysią i Maricnem, którzy postanowili pobiegać po polu... Nie wiem po co, skoro mają rowery :)









A ta znaleziona w necie. Nawet się załapałem (i mimo tego, że bluza Mongoose taka jak moja, to nie ja jestem tą tajemniczą postacią w kasku full-face))

Sport to zdrowie?

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(0)
Szosa z chorą.
Po 40km padło "Wczoraj miałam gorączkę". Po 70 "Dziś też mam gorączkę"
Fun, fun, fun :)

Zdjęć niewiele - jedno: Kaplica cmentarna pw. Przemienienia Pańskiego z 1854r. w Bełdowie.

Ghost Trail

Czwartek, 12 maja 2011 · Komentarze(0)
Do "Dymano" zostawić damper w serwisie. W sumie to prawie całego rozbebeszyłem go wczoraj w nocy, ale doszedłem do wniosku, że przydało by się też przeserwisować tłumik, a nie tylko przesmarować komorę powietrzną i uszczelki. Nie mam oleju, żeby po wszystkim od nowa go zalać, więc wyszło jak wyszło.
Z tego powodu do środy jestem uszosowiony. Może nawet na dłużej...

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/tBS97enOQA0"> <embed src="http://www.youtube.com/v/tBS97enOQA0" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>Powoli się rozkręca, ale gdzieś od 2:50 zaczyna robić się świetne, by od 9:20 urwać głowę :)

Wycieczka za 200zł... prawie :)

Niedziela, 8 maja 2011 · Komentarze(0)
Umówiłem się z Siwym na krańcówce autobusowej na Szczcińskiej, a potem przez Las Okręglik ruszyliśmy w kierunku Lasu Łagiewnickiego. Na początku jeszcze nawet była uczciwa jazda, ale odkąd nad stawami w Arturówku zabraliśmy się za montowanie w rowerze Swiego ex-marysiowego Eastona, wyjazd zmienił się w relaksacyjną, piwno-kiełbasianą eksplorację lasu.
W którymś momencie, tak gdzieś po kiełbasie z frytkami i między drugim a trzecim piwem, spotkaliśmy się z Irminą i Mateuszem, by przeprowadzić terenowy chrzest roweru tej pierwszej. Ponieważ Ravena Poison już terenowo ochrzczony, to był to dla niego kolejny jakiś sakrament. Nie wiem jeszcze tylko, czy to było kapłaństwo czy małżeństwo. Nieważne :)
Na koniec jeszcze mały epizod ze Strażą Miejską, która pragnęła wręczyć mi za brak lampek karnecik na 200zł, ale dzięki bogu udało się jakoś tego uniknąć. Trochę mi się należało, ale na swoją obronę powiem tylko, że akurat ulica którą jechaliśmy była zamknięta dla ruchu samochodowego. No i tyle.

Cała ekipa na punkcie widokowym w Dobrej. Mnie na zdjęciu reprezentuje plecak.


Ponieważ na poprzedniej fotce Raven się schował za Siwym, to tutaj w całej okazałości, wraz z Prophetem.

El Siete de Mayo

Sobota, 7 maja 2011 · Komentarze(0)
Zimą założyłem do Propheta mostek 60mm i od tamtej pory na nim jeździłem. Długa przerwa w jeżdżeniu spowodowała, że nie umiałem ocenić jak zmieniło się prowadzenie roweru w porównaniu z mostkiem 90mm. Dzisiaj więc założyłem z powrotem Thomsona, zrobiłem krótką rundkę i... jak ja mogłem tak jeździć przez dwa lata?! Kierownica 710mm, łagodny kąt główki + długawy mostek dają w efekcie bardzo krowiasto prowadzący się rower. 90mm znów wylatuje.
Może ktoś chce kupić Thomsona X4 90mm?

A! Odebrałem dzisiaj dyplom i jestem od już oficjalnie "magistrem sztuki". Jak to zobaczyłem w papierach, to prawie się posikałem, bo brzmi idiotycznie :)
I Wbrew pozorom nie jest to tak całkiem nie na temat, bo w projektowej części był silny akcencik rowerowy :)


Audio na dziś: Black Cobra - "Sugar Water". Niesamowite ile hałasu mogą narobić zaledwie dwie osoby.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/guLn00BO4xQ"> <embed src="http://www.youtube.com/v/guLn00BO4xQ" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>

Król Sos 2

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
W Sporych Rozmiarów Sobotę niektórzy marnują czas odwiedzając świątynię poświęconą swojemu niewidzialnemu przyjacielowi. Ja postanowiłem spędzić ten dzień inaczej i pojechałem z Ojcem na rower. Po sosie.

Na końcu zasiedliśmy przy powstającym Terminalu III na inter-galaktycznym porcie gwiezdnym Lublinek.




A po drodze, w Zofiówce, wypiliśmy na spółę jedno jajeczko. Czerwone było.


Szybki Padre na sosie


Ja na sosówce (sosjerce?) z dala od sosu.


I jeszcze do posłuchania na dzisiaj.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/x6lgS64aQUI"> <embed src="http://www.youtube.com/v/x6lgS64aQUI" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>...

Samobójstwo w suchym sosie

Piątek, 22 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Dzisiaj natchnęło mnie na popołudniowe rowerowanie. Powiedzmy, że "świąteczne".
Wybrałem wersje sosową. Od początku jednak wszystko szło nie po mojej myśli.
Na pierwszym postoju na fotkę okazało się, że nie włożyłem karty do aparatu. Potem zachciało mi się pić, a kasy w plecaku "niet". Ukoronowaniem wszystkiego było złapanie gumy w jakiejś zapadłej wsi na 100-metrowym odcinku wysypanym tłuczniem. Chwilę po tym jak pomyślałem coś w stylu: "Jadę sobie te 8 km/h i średnia mi spada, ale i tak mniej, niż spadłaby mi, gdybym złapał gumę" :/
Oczywiście łatek, ani dętki zapasowej też nie miałem.
Całe szczęście, że telefonicznie udało mi się wezwać Tata-Service i dętka przyjechała z Łodzi. Dzięki temu pieszo zrobiłem tylko gdzieś 3,5km, a nie całą drogę do domu.
Po tych wszystkich niepowodzeniach bałem się, że jeszcze we mnie jakieś auto walnie, bo jakoś pasowałoby to do całokształtu tej wycieczki.

Na sosie jedyną rozrywką mogą być ciekawe zróżnicowane krajobrazy... A co zrobić, gdy krajobraz jest taki?


Rower się opala, a ja pykam foty, nie wiedząc jeszcze, że robiąc to mega-wypas zdjęcie zapełniłem właśnie gdzieś 1/4 będącego do mojej dyspozycji miejsca w aparacie. Wkrótce, dzięki komunikatowi "Pamięć pełna", dowiedziałem się i padło pierwsze (z wielu podczas tej wycieczki) słowo powszechnie uznawane za wulgarne.


Bzura


Jakiś czas temu k4r3l(którego to pozdrawiam serdecznie) polecił mi polski zespół Blindead. Spodobało się. Bardzo. W związku z tym jazda dzisiejsza była przy dźwiękach tej kapeli.
W sumie, to prawie cały czas ten kawałek katowałem.
<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/ELaMY7mjx58"> <embed src="http://www.youtube.com/v/ELaMY7mjx58" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object><br>...

"Imponująca impotencja"

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Po czym poznać wiosnę? Otóż po "wakacyjnych" wycieczkach rowerowo-kolejowych. Recepta jest prosta: wsiada człowiek z rowerem do pociągu, wywozi się poza miasto, a potem śmiga po lesie, je niezdrowe żarcie przyrządzone w urągający zasadom higieny sposób i zapija piwem:)
Taka wycieczka odbyła się dzisiaj. W składzie ja, Marysia i Siwy władowaliśmy się do pociągu i powieźliśmy tyłki do Pabianic.
Stamtąd klasycznie - na Ldzań. Przez las. Starałem się, żeby jak najmniej było utwardzonych nawierzchni i zamair swój realizowałem bezwzględnie. Mimo to tylko raz musieliśmy przeprawiać się przez rów (no może dwa razy). W Ldzaniu zakupy kiełbasiano-piwne i potem pędem nad Grabię. Tutaj, na szczycie "skarpy", co to ją we wszystkich przewodnikach po okolicy Pabianic umieszczają, rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy kiełbany. Przeszkadzał nam jakiś Husky-przybłęda (którego roboczo Kubą nazwałem, choć nietrafnie, bo okazał się być suką).
Po żarciu i zgaszeniu ogniska nastąpiło orgiastyczne objeżdżanie singli wszelakich pośród okolicznych pagórków i wzdłuż rzeki. Pod koniec Marcin zaliczył glebę, której niewiele brakowało do klasycznego faceplanta - przednie koło ugrzęzło mu w błocie, rower stanął dęba, a nasz dzielny zgierzanin pofrunął przez kierownicę mierząc twarzą w glebę (zasłonił twarz, więc strat większych nie odnotowano... choć ja chyba trochę popuściłem ze śmiechu:))
Potem nastał powrót. Troszkę jakby zapędziłem się i przegoniłem gromadkę przez pola lasy i inne miłe miejsca, które to o udogodnieniach typu ścieżka, czy też droga nie słyszały.
Pierwotnie rozważny był powrót na rowerach, ale wiatr zrywający kaski z głów i majtki z tyłka zniechęcił nas i pozwolił zarobić spółce PKP InterREGIO (BTW, jeśli pani w kasie powie Wam, że "pociąg kursuje w D", to się nie zdziwcie, bo to nie znaczy, że Was obraża, tylko, że w niedzielę nim nie pojedziecie:P)

Filmik. Jest jaki jest, bo kamerka odmówiła posłuszeństwa i dała się udobruchać dopiero w drodze powrotnej, gdy byliśmy zmęczeni i nikomu nie chciało się sprężać do dynamicznej jazdy. Muzyka taka też z nie tej bajki, co zwykle, ale czasem tak trzeba :P


Prowizorka, mała architektura, czy też budowla hydrotechniczna?


Ogniskowa miejscówka na wypasie... albo jak ktoś woli, to na skarpie.


Kiełbasa FPP


[Tu wstaw cytat z debilnej piosenki o harcerzach]


Na problemy...


...Prostamol


Jazda na przełaj. Czy do tego służy rower przełajowy?




Maricn wstaje, ja moczę się ze śmiechu


Rowerzysta. Sztuk: 3
Żwirownia. Sztuk: 1


Love...


...and hate :P


Samoobsługowa myjnia "Christ"? Iście szatański koncept!